Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 249270
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

29 października 2017 , Komentarze (1)

Miły wieczór, ludzi dużo, bo i muzyka ciekawa. Młody skrzypek niemiecki grał Paganiniego kaprysy , uznawane niedawno jeszcze za muzykę diabła. Poza tym Rossini, Vivaldi, Bach. Po powrocie do domu jeszcze tylko herbata, no i lektura w łóżku. Zmiana czasu obudziła nas o 6:30, a o 8 stanęliśmy, mimo niedzieli, do prac domowych. Skoro pogoda się na nas wypięła, bo wieje huraganowy wiatr, pada deszcz ulewny, jest zimno, to zrobimy coś w domu. Miało być tylko trochę tych porządków, ale nie mogliśmy jakoś przestać. Mąż zabrał się za pokoje, ja miałam zajęcia w kuchni. Zabrałam się  za czyszczenie piekarnika , odkręciłam szybę do umycia, pomyłam szafki  w głębokich zakamarkach, przywróciłam blask srebrnemu dzbankowi na półce, odświeżyłam  inne ozdoby , zrobiłam obiad. W międzyczasie pomagałam mężowi w różnych czynnościach. Zeszło do 14, czyli do obiadu, pracowaliśmy 6 godzin z przerwą 15 minut na kawę.  Ale za to  we wtorek  i poniedziałek tylko gotowanie i pieczenie, przetrę co trzeba i będę miała więcej czasu dla syna! Dzisiejszy wieczór poświęcam natomiast na kontakt z bankiem ,w celu realizacji opłat, oraz na nicnieribienie , poza samymi przyjemnościami.

28 października 2017 , Komentarze (4)

W odróżnieniu od filmu Młodość ( nie podobał mi się ), dziś mieliśmy do czynienia ze starością, bo byliśmy u rodziców. Mama już nie wychodzi, tata robi zakupy, wymyśliłam zatem posiłek, który nie wymaga dźwigania. Dziś pogoda wstrętna, bo pada, ochłodziło się , wieje, ugotowałam zatem zupę z czerwonej soczewicy na boczku wędzonym. Smakowała im bardzo, porcje słuszne zjedli, nasycili się solidnie. Na jutro upiekłam kurczaka, przygotowałam surówkę, tylko obiorą ziemniaki. Zabrałam także kawałki mięsa wołowego z rosołu, które ojciec zamroził i nie wiedział, co z tym zrobić.  Usmażę naleśniki z mięsem i podrzucę przed 1 listopada.  Wydaje mi się, że kwestia posiłków była najbardziej bolącym tematem, bo mama nie umie już gotować, tata nie daje sobie rady i kłócili się na ten temat.  Będę wpadać i przygotowywać na parę dni i mam nadzieję, spokój zapanuje.  Dziś oboje byli odprężeni, jakby ktoś im ciężar zdjął z ramion. Wreszcie dojrzeli do tej decyzji, uff!:). W przyszłym tygodniu może uda się, tak przy okazji, trochę posprzątać u rodziców. A narazie  będę myśleć o moich gościach, ale jeszcze nie dziś. Bo dziś Filharmonia Sopocka i Paganini!!!! 

27 października 2017 , Komentarze (4)

Mariusz Lubomski to naprawdę artysta pełną  gębą. Głos niepowtarzalny, teksty świetne, aktualne, na czasie, wykonanie rewelacyjne. Fajne miejsce w starej Oliwie, na przeciwko parku oliwskiego . W starej kamienicy odnowiono parter, teraz jest tam nieduża sala koncertowa, obok restauracja Tu Można Marzyć za chwilkę otworzy swoje podwoje. Przywitała nas p. Krystyna Stańko, która ostatnio widzieliśmy jako jurorkę w Lady's Jazz Festiwal. A potem już tylko On . Ciary mnie przechodziły nie raz.  Owacje były a jakże, a potem chwila relaksu przy wyśmienitym poczęstunku. Wino białe i czerwone  stało, ale my wybraliśmy barszcz  na domowym zakwasie , potem tatar z bawetty wołowej, pate z wędzonego pstrąga, pieczone warzywa na bagietce, sałatkę z ziemniaków pieczonych w ognisku i kiszonego ogórka. porcyjki na hapsa, ładnie podane, smakowite  a nawet wykwintne. Bardzo miło tak spędzić wieczór. :D. Dziś zaliczyłam już pilates i świetne ćwiczenia na rozciąganie powięzi z użyciem piłeczki tenisowej. Pocę sie tam nie tylko ja, ale wszystkie wracamy z endorfinami. Jak powiedziła moja koleżanka z przedszkola, to nasze zabezpieczenie przed starością, nietrzymaniem moczu, faszerowaniem się pigułami.  Zgorszych wiadomości, to syn przyjedzie, ale już 1 listopada musi wyjechać, bo w czwartek prowadzi zajęcia, a godziny rektorskie sa tylko do 13.  Szkoda, musze go zatem porozpieszczać przez ten krótki pobyt. 

26 października 2017 , Komentarze (2)

Cukier wrócił na miejsce, czyli jest ok.  To jakiś wybryk natury był i tyle. Ale wzięłam to sobie do serca i jestem ostrożna. Słodycze odstawiłam, pieczywo tylko ciemne i w ilościach minimalnych. Dużo piję, z owoców wolę najbardziej gruszki , sporo warzyw, powtarzam ryby w tygodniu, itp. Dziś na obiad kasza gryczana z pieczarkami, zupa krem  dyniowa i babeczka z cukinią. Po obiedzie koniecznie herbata zielona . Ruchu mam wystarczającą ilość , bo codziennie pokonuje ok. 7-8 km, a dodatkowo jakieś zajęcia na UTW, wyjście kulturalne, domowe zawirowania.  Wczoraj rozmowa z ojcem, ustaliliśmy, że raz w tygodniu będę im gotować, a przy okazji cos tam innego zrobię. Zobaczymy jak to wypali. (tajemnica). Dziś wieczorem  koncert Mariusza Lubomskiego, ciesze się , bo lubię go słuchać. Pogoda wspaniała na  wędrówki, chociaż wieje nieźle. Dzięki wiatrowi nie ma chmur i nawet słońce lekko przyświeca. Mąż rano pojechał na cmentarz czyścić nagrobki. POwtórka będzie pewnie we wtorek, ale cóż zrobic, taki klimat!

25 października 2017 , Komentarze (2)

Cytując klasyków, film był , najprościej określając, prawdziwy. To nie amerykańska bajeczka o tym, jak przyjemnie jest mieć winnicę, bawić się w plantatora, winiarza, jakie to zabawne, lekkie i tylko przyjemne. A lato trwa cały rok. Film pt "Nasz najlepszy rok" to opowieść o wyborach, o podejmowaniu decyzji, o odwadze i o miłości... do ziemi.  Warto go zobaczyć, bo to nie cieplutkie ciasteczko z Hollywood.  ;). Dziś pogoda poranna byłą wstrętna, nie chciało sie wychodzić, ale pokonaliśmy "niechcieja" Ciekawy wykład o historii Pomorza  z uwzględnieniem roli Gdyni  w tej historii. Potem latino solo, gdzie znów dałam z siebie moc energii i poty leciały.   PO powrocie zmierzyłam cukier i niestety niezbyt to wyszło. Po wysiłku powinien spadać, a tu odwrotnie.  Zażyłam tabletki, ale wizyta u lekarza nieunikniona. Nowy problem, albo starość. 

24 października 2017 , Komentarze (2)

Warsztaty odbyły się w innym miejscu niż wskazano , co ścięło mnie na początku, bo niepotrzebnie drałowałam na czas. Trwają 2 godziny, czego również nie powiedziano przy zapisie, na szczęście nie umówiłam się na jakieś inne czynności. A odbyło się to budynku mojej Szkoły Podstawowej. Wróciłam zatem w tereny dzieciństwa. I tam , gdzie jadałam obiady szkolne, tam dziś gotowałam.  Było nas 14 osób, w tym jeden pan. Daniem dzisiejszym była zupa rybna, podawana pracownikom budującym port w Gdyni. Nie do końca zgodna z przepisem pierwotnym, bo przed wojną dodawano do zupy kieliszek nalewki bursztynowej . Takich wymagań dziś nie było. Zupa z łososiem, dorszem, mlekiem kokosowym i kolendrą.  Wyszła smaczna, smakowałam i inne, każda była jakaś, czyli jak osoba, która ją gotowała. Następnym razem będzie to kuchnia żydowska, bo i taka była w przedwojennej Gdyni. Warsztaty prowadzą młode osoby z Muzeum Miasta, jedna z osób ma korzenie żydowskie, może będzie ciekawa potrawa. Kupiłam dziś w Tchibo młynek ręczny do kawy, postanowiłam przejść na taka formę przygotowywania napoju. Robię się coraz bardziej slow.;). Chłodny dzień, od morza wieje, ale to koniec października przecież . Wieczorem idziemy do kina na film pt" Nasz najlepszy rok"  Pora późna, bo 20:20, ale nie chcę , aby film mi uciekł , bo podobno jest dobry.  

23 października 2017 , Komentarze (1)

Będą goście na 1 listopada i panicz przyjedzie, a zatem żarełka trochę trzeba zaplanować. Dziś byliśmy w Lidlu, zaczęłam zatem gromadzenie od win, bo to może poleżeć. Menu układam w głowie, aby było jak najmniej pracy i aby smakowało. A przy okazji dzisiejszych zakupów rozpoczęłam lekkie odzwyczajanie się od dotychczasowego jedzenia. Rano owsianka, na obiad będzie zupa dyniowa, kupiłam polędwiczki z indyka, zrobię je na patelni do sałaty . Na wieczór przygotowałam sałatkę z soczewicy , z tuńczykiem , ogórkiem kiszonym i szczypiorem oraz jajkiem na twardo. Mąż dodaje sobie jeszcze majonez, ja zjadam bez , za to z waflem ryżowym. Pogoda dziś całkiem ładna. Trochę chłodniej, ale za to bez wiatru i bez deszczu.  Przeszliśmy  codzienna trasę , fajnie tak rozgrzać się przed południem.  Po południu mam taniec hiszpański, ruchu będzie więc dosyć. Wczoraj wieczorem zrobiłam porządki w szafkach kuchennych. Mam 4 szklane dzbanki do herbaty, różnej wielkości , oraz dwa porcelitowe, jeden ogromny , drugi dla dwóch osób.  A w sklepach z fajnymi rzeczami i tak szukam kolejnych. Oj, trzeba  zastopować.

22 października 2017 , Komentarze (1)

Wczoraj zastrajkowała nam zmywarka. Blady strach padł na męża, bo on bardzo nie lubi takich sytuacji, denerwuje się okropnie. I teraz tak było, odkręcał, przetykał, podglądał, itd. A ja ze spokojem po doktora googla sięgnęłam, a co tam! Skoro komuś się udało, dlaczego nam ma nie wyjść. Wyjęliśmy wszystko, zagotowałam gar wody, wlaliśmy do komory, włączyliśmy i proszę bardzo, ruszyło!  Potęga internetu i ludzkiej pomocy! :D Wczorajsze przedstawienie cudne, zabawne i takie aktualne. Małżeństwo  w stanie znudzenia, rozczarowania. Widownia pełna, chętni czyhali na niezajęte miejsca, owacja na stojąco. Fajny wieczór, lekki, pozwalający odpocząć. W drodze powrotnej mijaliśmy wiele sklepów z alkoholem, gdzie młodzież nabywała  "rozweselacze"  w różnej postaci. Chyba nie potrafią bawić się bez wspomagania, szkoda. ;( Dziś kupiłam nowa kurtkę zimową , bo w Carry  w Rumi była przecena na wszystko 50% . Warto było nabyć coś za pół ceny. Na obiad pierś kurza przygotowana wczoraj , faszerowana suszonymi pomidorami, z oliwkami, tymiankiem i  czosnkiem. Do tego brukselka , pierwsza w tym roku, jeszcze smaczna.  A na śniadanie owsianka z jabłkiem ,miodem, żurawina i jogurtem naturalnym.  Wypiłam już 5 szklanek wody.  To chyba dobrze?

21 października 2017 , Komentarze (2)

Dziś wieczorem idziemy na przedstawienie  w reżyserii Tomasza Sapryka pt: Zacznijmy od nowa". Sapryk ostatnio sporo bywa w Gdyni, już widzieliśmy jedną sztukę z jego udziałem. Na tę bilety idą jak ciepłe bułeczki.  26 października koncert Mariusza Lubomskiego w Oliwie. Za piosenki Paolo Conte kocham faceta!.  W przyszłą sobotę koncert "Paganini inaczej"  w Filharmonii Sopockiej,  9 listopada  Teatr Miejski  w Gdyni i sztuka "Następnego dnia rano".  Jakoś tak się składa, że jesień u nas owocuje wydarzeniami kulturalnymi. Ofert jest więcej, ale już nie chcieliśmy kupować kolejnych biletów, bo to byłaby przesada. Poza tym mam w ciągu tygodnia 5 różnych zajęć na UTW, trzeba wpaść do rodziców i posiedzieć chwilkę, poczynić przygotowania na wizytę gości 1 listopada.  Wystarczy zatem tego co wyżej. :) Pogoda jesienna, oj jesienna. W nocy padało, na ulicach, w parkach pełno liści, mgła jest i nostalgia nastała.  Już jesteśmy po "wybiegu". Dzisiejsza wędrówka była bardzo przyjemna, bo jest chłodnie, a wówczas marsz jest łatwiejszy. Na bulwarze jak zawsze sporo ludzi, aktywnych w różny sposób. Wczoraj dałam się skusić na film  "Lucy in the sky...."  Toż to strata czasu i tyle. I jak tu kochać się w TV?

20 października 2017 , Komentarze (2)

Bolą mnie poślady, bo dziś był pilates i mocne rozciąganie tych miejsc. Bardzo lubię te ćwiczenia, chociaż dziś nadgarstki  mi wysiadły, a poza tym brak powietrza mnie dobija. Spotykam tam koleżankę z liceum, dziewczynę z przedszkola, znajome ze spacerów. Wszystkie  wyglądamy podobnie, twarze raczej niezmienione, jedynie sylwetki stały się bardziej "stabilne". U każdej w inny sposób, ale wiek po prostu zmienia  człowieka i tyle. Pogoda do bani, tylko bibliotekę zaliczyłam w celu wymiany książek. Męża wysłałam po rybę , a sama zabrałam się za porządki w kuchni. Przyszła pora na mycie szafek kuchennych na górze, okapu, lampy, ozdób , itp. Niestety, tam gdzie gaz , tam gromadzi się masa świństwa na szafkach.  Wykładam je ręcznikiem papierowym, ale i tak mycia nie uniknę. Wchodziłam na drabinę, mam od upadku na wiosnę fobię w tej sprawie, ale byłam bardzo ostrożna i wyszło ok. Dziś znów korzystałam z pralni samoobsługowej, gdzie zaniosłam gabarytowe rzeczy z działki. Wyprasowane , suchutkie i pachnące czekają w szafie na przyszły sezon. Taka pralnia to fajny pomysł, bo w domu suszenie ogromnych powierzchni jest bezsensowne.  Balkon zajęty przez tynkowanie, nie wszystko także mieści się w pralce.  Pytałam majstrów, mają skończyć do Bożego Narodzenia, uff!. Na obiad rosół  z makaronem i ryba pieczona + mix sałat. Ależ wchodzi mi ta sałata z sosem!  A teraz oddam się lekturze czasopism, książki, będę leniwa i nawet lodami sie poczęstuję, a co?