Dziś pogoda taka była w Gdyni, że na bulwarze musiałam zdjąć kurtę, bo za ciepło, piliśmy kawę siedząc na ławce i grzejąc się w ... listopadowym słońcu! A termometry pokazywały 17 stopni. Spacer boski w takich warunkach, poszliśmy jeszcze na Kamienną Górę, aby pooglądać morze z z daleka. Błękit, białe żagle na wodzie, zarys Półwyspu Helskiego z plażami, czułam się jak w środku sezonu wakacyjnego. I jeszcze park, gdzie można bez maski, to sama przyjemność. Wysłałam kilka zdjęć paniczowi, zawył z zachwytu i tęsknoty za morzem. Zamiar na jutro to jazda do Białogóry, umówiliśmy się ze szwagrem, oni dojadą z Łeby. Jeżeli będzie pogoda oczywiście. Czytam nową pozycję Chmielarza pt. Rana. Wciągnęła mnie mocno, chociaż opowiada o strasznych rzeczach. Polecam. Dziś mam przerwę od ćwiczeń, które sumiennie wykonuję , czując już zmiany w organiźmie. Przerwy jednak muszą być, aby ciało odpoczęło trochę. Wczoraj Zaduszki, wspominałam rodziców, oboje odeszli w ciągu 8 miesięcy, przypominałam sobie różne sytuacje z ich udziałem, moje dzieciństwo, ich młodość. Zostawiłam sobie w telefonie zdjęcie mamy , takiej już schorowanej, oderwanej od rzeczywistości, słabej i bezradnej. I prawda jest taka, że boję się takiej starości, braku sił i pamięci. Dlatego walczę o utrzymanie kondycji, sprawności , dlatego ćwiczę pamięć i ciało, polecam każdemu to rozwiązanie. Trochę gotowania w domu, bo zupa krem z cukinii, kopytka do kaczki, ale to na jutro. Jem dużo mniej pieczywa, dziś wcale, słodyczy też , a na kolację skromniej i raczej jogurt naturalny np. a nasionami chia.