Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 252937
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

18 listopada 2020 , Komentarze (6)

W ramach zachcianek zrobiłam tatara z surowego łososia. Już samo dosmaczanie było przyjemne, a gdy wszystkie składniki się połączyły ( cebula, ogórki konserwowe, kapary, koperek, skórka cytrynowa, sok z cytryny,  oliwa, sól, pieprz, no i łosoś) , nooo, proszę siadać! Na wieczorny posiłek jak znalazł. Ciepło dziś , na bulwarze sporo ludzi, pod kurtką miałam tylko t-shirt, było nawet za ciepło chwilowo. Taki to listopad. Do Poznania na razie nie jedziemy, syn bardzo zajęty, nie będę go kłopotać naszą wizytą. W ramach rekompensaty poczytam Stasiuka, albo przewodnik GOZO. A może wezmę mapę i  korzystając z internetu ustalę trasę  naszego wyjazdu, gdy tylko będzie można , np. wiosną. Kierunek wschód, to po pierwsze, a po drugie zamki i pałace Wielkopolski. Dziś mąż był zmienić opony na zimowe, w przyszłym roku chyba kupimy całoroczne, bo zim nie ma.  Na śniadanie owsianka gotowana na wodzie, z jabłkiem, cynamonem, miodem, żurawiną, jogurtem naturalnym. Pycha, a żołądek pełen po takim śniadanku. Za oknem robi się szaro już ok. 14, słyszę szalejące w krzakach wróble, rozgadane, wesołe. Dziś obserwowaliśmy kapiącą się  w morzu kaczkę , jej zapał i zacięcie do tej czynności były zachwycające.

17 listopada 2020 , Komentarze (8)

To zdanie z FADO Stasiuka. i zgadzam się absolutnie.   Czuję, jakbym ostatnio mniej żyła, wobec  braku możliwości podróżowania.  Dlatego ostatnio czytam te książki, które  mnie prowadzą w ukochane rejony Podlasia, Warmii i Mazur. Gdy tylko pojawi się w tekście nazwa miejsca widzianego przeze mnie, od razu zamykam oczy, wspominam, dręczę męża  słowami: " a pamiętasz, jak byliśmy w Reszlu..."  I tak ogromnie tęsknię do tego, aby pojechać znów np.  do Nakomiadów, zobaczyć co się tam, zmieniło , do Supraśla , aby znów odwiedzić muzeum papieru, do Bielska Podlaskiego  i jego cerkwi. :( Dziś obudził mnie deszcz jesienny , który padał podobno i w nocy. Sny znów miałam dziwne, zabawne nawet, ale nie pamietam ich, tylko to, że się śmiałam. Pamiętając o prognozie pogody, wyszliśmy nad morze po 9 , jeszcze słońce świeciło , i tak pięknie  oświetlało morze, statki na redzie i Hel w oddali.  Szybki marsz, ludzie spotykani po drodze zawsze ci sami. Wspominałam czas, gdy po powrocie z pracy zjadałam obiad, a potem na bulwar, i tak codziennie, bez względu na pogodę.  Teraz jest podobnie, tylko posiłek się zmienił, z popołudniowego na poranny. Na obiad dziś pomidorowa z makaronem , łosoś pieczony + sałata w ilościach sporych.  Sałata została jeszcze na kolację , co mnie cieszy, bo lubię wieczorami tak zjadać. Waga ok. stoi raczej niż się waha, najważniejsze, że  bóle wysiłkowe przechodzą.   

16 listopada 2020 , Komentarze (5)

Tak pięknie wczoraj było, w nocy musiało coś tam nawiać, bo od rana ponuro, wilgoć wciska się nawet pod powieki. Listopad, polski listopad, miesiąc ponury. Szybko zakupy w Lidlu, aby potem,  jeszcze gdy jasno, na spacer. Udało się, mąż pomógł dźwigać, szybko poszło. Piękne zdjęcie zrobiłam skweru w kolorze miedzi, ścieżka cała w liściach. Pusto na ulicach i  w parkach, cicho w mieście, tylko sygnały karetek od czasu do czasu złowieszczo dają znać. że jednak Covid nadal jest z nami. Po powrocie skromne II śniadanie ( pierwsze to owsianka), mąż poszedł do okulisty i do optyka, a ja zajęłam się domowymi sprawami, czyli kombinowaniem, co zrobić z tego , co kupiłam.  Poszło szybko. Po obiedzie zajęłam się sprawami przyziemnymi, np. czyszczeniem patyczkiem do uszu pilotów do tv i radia. Ileż tam się brudu gromadzi! Czytam kolejną książkę  nie powieść . To "Obywatelka" Manueli Gretkowskiej.  Właśnie trafiłam na fragment o zamiarze PiS zaostrzenia przepisów dot. aborcji. Felietony pochodzą z 2006r.  , autorka pisała je w formie dziennika, stąd data. "Zafascynowała mnie" informacja o podziale środków finansowych państwa dla twórców kultury. I tu dowiedziałam się m. in. , że człowiek wykonujący zawodowo rolę wodzireja na weselach to także kultura, porównywalna kwotowo w dotacji  do Opery Szczecińskiej. I na koniec mam prośbę, czy ktoś może mi wytłumaczyć jak 5 letniemu dziecku, skoro w Polsce prawo nie jest łamane, rząd i partia przewodnia działają  praworządnie, dlaczego mamy wetować budżet UE? 

15 listopada 2020 , Komentarze (8)

ale dziś na polu przed Władysławowem stało całe stado żurawi!  Jechaliśmy w stronę Chałup, aby trochę po plaży nad otwartym morzem połazić. Po drodze słonecznie, pola zielone po kres,i te żurawie.  No po prostu jak wiosną!  A spacer był bardzo, bardzo, a nawet bardziej. Po wejściu na plaże od razu wzrok pada na dwie grupy morsów, które całkiem długo moczyły się w Bałtyku.  Podziwiam naprawdę, bo to dużo odwagi trzeba.  Włóczyliśmy sie brzegiem, podziwiając ptactwo różne, w tym kormorany, które od razu Szczepanika przypomniały. P kilku km. skręcilismy do lasu, tam znów wędrówka, chwilka posilenia się przy stosie drewna, i powrót. Zrobiłam zdjęcia obu stron morza, tej zatokowej i tej otwartej.  A samochodów na drodze, oj, masa! Na szczęście oni jadą tam, gdy my już wracamy, bo my poranne ptaszki , skoro 9 wyjechali.  Pogoda zakończyła się wraz z powrotem naszym do domu.  A ja poczułam drogę w nogach, szczególnie ten etap wędrówki po piasku był uciążliwy.  Na obiad pozostałości z wczoraj dla męża, ja zadowoliłam się rosołem z makaronem oraz ziemniakami z sosem grzybowym + sałata z sosem winegret.   Skończyłam czytać Stasiuka, teraz wezmę coś  mniej nostalgicznego, chociaż jego proza jest doskonała np. przed snem. Uspokaja. Wczoraj rozmawiałam z ciocią męża, lat 89. Miała wątpliwości, czy w jej wieku wypada nosić spodnie koloru zgaszonej zieleni. No cóż, bardzo chciałabym mieć w takim wieku tego rodzaju dylematy! Byłoby cudnie.

13 listopada 2020 , Komentarze (4)

chociaż miało się lekko przejaśnić.  Dziś śniłam dziwny sen,o  jeździe samochodem, ale nie swoim, bo pomyliłam go z własnością innych ludzi. Jechałam nim, a nawet prowadziłam, nie mam prawa jazdy , a siedziałam na miejscu pasażera. Śniłam także, że goniła mnie Policja  ulicami miasta, a ja  zwinna jak łania, uciekałam rączo i sprawiało mi to przyjemność. Na jawie natomiast , a propos Policji, obejrzałam zatrzymanie starszej kobiety, bo przewidywano jej zamiary.  Mąż w internecie pokazał mi rezydencję arc. Głodzia ( szok!), a ja  przeczytałam, że komisja ds. molestowania w kościele nie działa od 1,5 roku i nie można się z nią skontaktować w żaden sposób,  aby zgłosić taki przypadek, i że wstrzymano podwyżki dla lekarzy, bo  to rozwali finanse publiczne.  Nic dziwnego, że mam takie sny. (slina). Wizyta na obu cmentarzach, bo dziś data urodzin teściowej, jutro mojego ojca, a jeszcze wujek męża był Stanisław, a dziś Stanisława.  Na cmentarzu miejskim odbywały się 3 pogrzeby, co potwierdza zwiększoną liczbę zgonów.  Przeszliśmy cmentarz witomiński, traktując to jako spacer. Chłodno było, po raz pierwszy tej jesieni miałam i czapkę i rękawiczki. Czytam reportaże Stasiuka "Kroniki Beskidzkie i Światowe" . Po ostatniej książce Chmielarza taka zmiana jest wskazana. Zachwycam się językiem , jakiego Stasiuk używa, jego opisami, które przywołują od razu miejsca, w których i my byliśmy. Pierwszy reportaż mówi o wizycie autora w Krynkach na Podlasiu. Kto z Was był w cerkwi w Krynkach, wie o czym mowa.  Kolejny  , zatytułowany Starzy Mężczyźni, mówi o sytuacji  jakby z dziś, a książka jest sprzed 2 lat. Mąż wczoraj kupił Czułego Narratora Olgi Tokarczuk, wrócił podniesiony na duchu, bo  w EMPiKu tę książkę kupowały 4 osoby! Czekam na swoją kolej zapoznania się z nią. Dziś na obiad zrobiłam placki z gotowanych ziemniaków z kiszoną kapustą, do tego sos z suszonych grzybów. Bardzo smaczne, nie ma co mówić, niestety smażone , i od razu czuję. Waga ok, dzis nie ćwiczyłam zgodnie z planowaną przerwą.

11 listopada 2020 , Komentarze (4)

Dziś Święto Niepodległości, a patrząc na wydarzenia w Warszawie jakoś trudno uwierzyć, że Polacy potrafią świętować ten dzień bez zamieszek i z radością.  Czasy spokoju mijają powoli, ale skutecznie.  Oglądałam rano Tańczącego z Wilkami , film zaczyna się sekwencją z wojny secesyjnej , gdy podzielony ideologicznie kraj walczył ze sobą. Ciekawe, czy i Polacy musieliby przeżyć taką wojnę, aby zapanował pokój i  szacunek wzajemny. W Gdyni spokój, Policja aktywna wyjątkowo, bo widoczna , jak nigdy. Byliśmy na krótkim spacerze, pogoda niestety nie sprzyja.W ramach święta uporządkowałam kolejną szafkę w kuchni.  Tak powoli , a na Boże Narodzenie będę miała z głowy.  Zrobiłam dziś dłuższą przerwę między lekami branymi na czczo a śniadaniem, od razu poczułam się lepiej.  Noc niestety znów zarwana, tydzień temu, dokładnie to samo. Obiad bardzo smakował , jeszcze jutro będzie powtórka z gęsi.  Zmierzch zapada  bardzo szybko, a ponura pogoda pogłębia to odczucie. Kończę Chmielarza i zaczynam powoli panikować, że niedługo będę musiała przerzucić się na książki domowe, bo biblioteczne się skończą.     Dziś ponad 25.000 zachorowań, z pewnością po warszawskich marszach jutro ta liczba wzrośnie . Szkoda.

10 listopada 2020 , Komentarze (6)

Dziś taką role pełniłam.  Z powodu nie najlepszego samopoczucia zostałam w domu. A czas taki należy zagospodarować. Czym? Warsztatami kuchennymi oczywiście.  Popełniłam pyszne ciasto biszkoptowe z renetą szarą i z budyniem. Wyszło  palce lizać, wilgotne, pulchne, nie za słodkie.  Potem zabrałam się za gęś  na jutro.  Właściwie to jej nogi, bo cała to za dużo dla nas.  Doprawiłam, poleżała trochę w  przyprawach , a potem do pieca, jeszcze ciepłego po cieście.  Na obiad dziś były kopytka z bigosem i zupa krem z dyni. Uporządkowałam szafkę z herbatami  i kawami, z przyprawami, z lekami. Trochę czasu zeszło. Resztę poświęciłam książce Wojciecha Chmielarza pt "Cienie"  , wciąga i dobrze się czyta. Dobry kryminał.  A poza tym byłam na bieżąco z informacjami  dot. raportu watykańskiego na temat Angelo Sodano i przy okazji S. Dziwisza.  Wczoraj długo rozmawiałam z synem na temat sytuacji kościoła katolickiego  w Polsce  w ostatnich czasach. Oboje stwierdziliśmy, że  kościół utracił moralne prawo do wskazywania drogi . Potwierdził to dziś Dominikanim  o. Gużyński, używając prawie takich samych słów. Dzieje się, oj dzieje, co jako kura domowa stwierdzam ze smutkiem , odrazą i oburzeniem.

9 listopada 2020 , Komentarze (2)

Najpierw jednak cmentarz, aby oporządzić kwiaty, znicze zapalić. Jest wszytko ok, koledzy ojca z jednostki zostawili "znak" pobytu, a mój brat, jego dzieci, żona, nic. Cóż, samo życie.  Po obowiązkach pora na inne , zakupy w Auchan. Miałam zamiar i zrealizowałam zakup porządnej, metalowej patelni, sito metalowe drobne, bo mała żywność  przelatuje przez duże oka.  Przy okazji nabyłam sporo innych a potrzebnych rzeczy, jak owoce, dynia na zupę, ryby, przyprawy, itd. Zebrał się duzy wózek, a miała być tylko patelnia! Cóż jednak robić, zobaczę, że coś się przyda, to kupuję, bo rzadko robię wypady do marketu. W ten sposób mam już zapewniony obiad na 11 listopada, obiad jak tradycja jesienna. bo gęś, zupa  z dyni i ciasto jabłkowe popełnię. Dziś czułam się nie tęgo, dusiło mnie w piersi, oddech krótki, puls przyspieszony cały czas, męczyłam się najdrobniejszym wysiłkiem.  Znów stresy? Ćwiczenia dziś odpuszczam, nie będę ryzykować.  Za oknem listopadowo, czyli ciemno, ponuro i chłodno.  Kupiłam zapas świec, aby w domu klimacik zrobić. Czas zacząć myśleć o Bożym Narodzeniu, i to wcale nie jest żart. Waga dziś łaskawa, więc nie będę z nią polemizować. 

8 listopada 2020 , Komentarze (5)

Dziś niedziela, i nawet udało się załapać na resztki listopadowego słońca. A to dzięki wczesnemu wstawaniu, bo ok. 11:30 było po słońcu. Zrobiliśmy fajny spacer, przynajmniej częściowo  udało się ominąć skupiska ludzi. W drodze - tam - rozpinaliśmy kurtki, zdjęłam osłonę naszyjną , zaszliśmy na ostatnie chyba w tym roku lody na zewnątrz. W drodze- z powrotem -już było chłodniej, dzieciaki  morsujące w morzu  ( tak, tak!) krzyczały o szybki ubiór. Trzeba było się znów otulić,  rozgrzać szybkim marszem.  Dało mi to w kość, po powrocie do domu puls miałam 130 i mokre plecy.  Na obiad powtórka z wczoraj, czyli pieczona polędwiczka wieprzowa, duszona kapusta czerwona, ziemniaki z koperkiem.  Mąż uwielbia takie obiady, ja mniej, wolę coś bezmięsnego. Jutro będzie mój obiad, a co, jeszcze nie wymyśliłam. Wczorajsze ćwiczenia pokazały, że moje ciało jest coraz lepiej rozciągnięte, bo potrafię dłużej wykonywać ćwiczenia , potrafię wykonywać ćwiczenia dotychczas niedostępne.  Ogromną radość sprawiła mi wiadomość, że Joe Biden wygrał wybory w USA .  Mam nadzieję, że powrót demokracji i optymizm, jaki zapanował w Ameryce, pozwoli im szybciej uporać się z Covid-19.  Pozytywnie myślący, zadowolony i dumny z przywódców  naród powinien być celem  nadrzędnym dla rządzących.  Odejść z klasą też trzeba umieć, a klasy Tramp nie posiada. Wczoraj rozmowa z synem, takie codzienne , raz sms, raz telefon, informacje, że jesteśmy zdrowi, że  wszystko w porządku. Chłopak zaimponował mi mówiąc, że przez 2,5 godziny wykonywał pompki. Ja po 30 brzuszkach pękam, no , ale wiek i zdrowie nie to.  Mąż poszedł ćwiczyć, ja zmienię go za chwilę, to stało się już rytuałem.  Jutro chcę pojechać na cmentarz, do rodziców, zobaczyć  jak kwiaty się trzymają, sprzątnąć  co trzeba, zapalić znicze.   Wczoraj udało mi się kupić  w Lidlu 2 nogi gęsie, na 11 listopada planuję je upiec, aby tradycji stało się za dość. Jeszcze rogale Marcińskie i będzie według zwyczajów. Do niedawna jeździliśmy na 11 do Poznania , teraz mogę pomarzyć. 

6 listopada 2020 , Komentarze (13)

Nie potrafię żyć bez planów, bez celu, bez wolności. Staram się , aby nie dotykało mnie to, co się dzieje, ale muszę naprawdę  wkładać dużo samozaparcia, aby nie być na bieżąco. Bo nie sluchać i nie oglądać, to np. brak informacji, że biblioteki zamknięte od jutra, że do kina nie pójdę być może już w tym roku, że do syna nie pojadę w listopadzie, itd.  Przy okazji dowiaduję się o sprawach ciężkich, nieciekawych.  Dziś przeczytałam nekrolog mojej koleżanki z aplikacji , mam nadzieję, że odeszła spokojnie. Była w wieku mojego męża, uff.  Czytam o purpuracie Gulbinowiczu i robi mi się słabo, a  wiadomość o remontach rezydencji prezydenckich powala na kolana. Teraz?????  Rano owsianka z jabłkiem, odstawiłam pieczywo, po którym znów bolał brzuch.  Na obiad jajko sadzone i kalafior gotowany.  Poza tym owoce, sok pomidorowy , ćwiczenia rozciągające, także z taśmą.  Kilka dni temu kupiliśmy pulsoksymetr , robimy pomiary  dla spokoju. Sporo piję, aby organizm miał możliwość wydalić  toksyny. Dbam o ciało, rozpieszczam je masażami na sucho, balsamami, olejkami.  A to wszystko dla zabicia czasu, skoro nie mogę go spożytkować inaczej.  Czytam, to oczywiste, bo bez czytania nie potrafię, kręcę się po mieszkaniu, bo zawsze jest coś do zrobienia, ale to wszystko zamiast. Zamiast porządnej wędrówki ze zwiedzaniem, zamiast wyjazdu na koncert np. do Opery w Poznaniu lub w Bydgoszczy, zamiast odwiedzenia Szczecina, co mieliśmy zamiar zrobić na jesień, aby zobaczyć miasto od strony Odry.  Zamiast planowania remontu łazienki, zakupów z synem, itd.  Do d... takie życie, jestem człowiekiem zadaniowym, ich brak mnie dobija.