Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 253025
Komentarzy: 6515
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

11 grudnia 2020 , Komentarze (3)

Chyba większość z Was jest w trakcie przygotowań, bo cicho ma Vitali, brak wpisów.  Ja także szykuję się do świat. Prezenty zapakowane, opisane, paszteciki z mięsem upieczone i zamrożone. W domu przybywa ozdób świątecznych, robi się kolorowo i przytulnie. Dziś będę szykować wiązanki na groby, jutro je zawieziemy. Porządkuję także przedmioty i zakamarki nieużywane, rzadko oglądane. Menu ustalone, dla 3 osób niewiele trzeba.Dziś wreszcie przestało wiać, spacer był przyjemniejszy i mniej męczący. Wędrówka pod silny wiatr nie jest łatwa.  Na obiad dzis zrobiłam danie , które pamiętam z baru mlecznego : szpinak , jajko sadzone i ziemniaki z koperkiem. Musze powiedzieć, że to jest naprawdę smaczny zestaw. Mąż tez taki pamięta , a chwalił mój szpinak niesamowicie. Zawsze dodaje kawałek sera pleśniowego, co podkreśla smak. Dzwoniłam dziś do naszej fundacji z pytaniem o zwrot pieniędzy za wycieczkę do Bawarii. Wpłaciliśmy kasę 9 stycznia, zwrot miał być do 3 grudnia i zero.  Dziwne zachowanie, bo to nie ja powinnam myśleć, że mam dług.  To prawie 5 .000zł, kwota spora. Podobno we wtorek będą decydenci. Czytam Stasiuka Opowieści galicyjskie. To o sąsiadach  autora, osobach mieszkających blisko. Co za portrety!  A poza tym cisza, spokój, tylko rano mam silne bóle w klatce piersiowej, brak tchu, i tak codziennie. Pulsoksymetr nie wykazuje zagrożenia, to musi być coś innego. Z ulga przyjęłam wiadomość o porozumieniu w sprawie budżetu UE. Niestety, ciąg dalszy politycznej walki przed nami. Naród ma  znosić humory władzy cicho i pokornie, bo ktoś ma taka wizje Polski. Znów mam złe myśli ukierunkowane🥵.

8 grudnia 2020 , Komentarze (2)

Kolejna rocznica grudnia 70 roku. Wiele z was nie pamięta, nie zna wrażeń z tamtego okresu. Byłam w I klasie liceum, wracaliśmy do domu wcześniej niż zwykle, na ulicy Świętojańskiej okazało się dlaczego.  Tłum robotników  w kaskach, w roboczych ubraniach, pełno milicji wkoło , zima,  Protesty zaczęły się 14 grudnia, my dzieci, byliśmy zadowoleni, że nie ma szkoły. Tylko te odgłosy strzałów, wybuchów, taki podły nastrój na ulicach, pustki w sklepach. Po latach, jako dorosła osoba czytałam książkę Wiesławy Kwiatkowskiej i  Janusza Marszalca  "To nie na darmo.... Grudzień 70 w Gdańsku i Gdyni".  Niewyobrażalne sceny, sytuacje, zdarzenia. Ludzie byli zabijani  strzałami w plecy, w głowę, młodzi, nastoletni, zaczynający życie. Dziś ul. Świętojańska udekorowana jest czarnymi , szerokimi  opaskami w poprzek jezdni, z imionami poległych , i wskazaniem wieku zgonu. Smutny widok, przypominający tamte dni.;(. A dzisiejsza aura jakby odpowiada chwilom pamiątkowym, bo mocno wieje, porywy są naprawdę mocne,a fale wysokie. Na bulwarze pustki, spotkaliśmy 4 osoby. Nawdychaliśmy się jodu po dziurki w nosie!  Po powrocie,  do biblioteki, wymiana książek , chyba nie ostatnia przed świętami. Zrobiłam znów tatara z łososia, tak mnie naszło. Poza tym przygotowałam mus czekoladowy z awokado i banana, ale nie jestem zachwycona jego smakiem.  No i powoli ozdabiam dom, narazie nieśmiało, aby nie spowodować kiczu, ale jednak już.  Wczoraj syn, zwany paniczem, sfinalizował zakup mieszkania. Teraz dopiero będzie miał zajęć przed świętami! No chyba że  zostawi to , i powolutku wszystko zrealizuje. Ale to już nie moja broszka. Na jutro zaplanowałam "wizytę" w galerii, aby wykonać zakup prezentów  , i mieć z głowy, nie jechać tam w najbardziej gorącym okresie.  Dzwoniłam do kuzynki, planowałyśmy spotkanie jeszcze w grudniu, ale ostatecznie zaprosiłam ją z mężem na 6 stycznia, na obiad. My emeryci, oni też, mamy wolne w środku tygodnia , aby spotkać się nawet o 14.      

6 grudnia 2020 , Komentarze (9)

Chodzi o Mikołaja. Był, zostawił fajną świeczkę zapachową, skarpetki odjazdowe , czekoladki. Sympatyczny staruszek. U męża też był, czyli oboje byliśmy grzeczni. Pamiętam  z dzieciństwa te wyczekiwania  na prezenty, nawet drobiazg był ważny, a dawniej tylko takie prezenty dostawaliśmy. Już wczoraj  zaczęłam coś robić w kierunku świąt, dziś ciąg dalszy, zajęłam się kwiatami doniczkowymi. Wytarłam im liście,   wycięłam co trzeba, podlałam. Za chwilkę sięgnę do domowych ozdób świątecznych, przejrzę, pomyślę co, gdzie i jak. Za oknem już ciemno, chociaż  to dopiero 14:50.  Ponuro dzis i mocno wieje, spaceru nie było, za dużo ludzi w niedzielę. Wczoraj odebrałam z Hebe zamówione kremy i serum, z Bielendy, takie profesjonalne. Lubię te firmę , służy mi . Podpatrzyłam w internecie fajne sposoby na dekorowanie domu, może skorzystam? Kupiłam kiedyś z przeceny dwa kieszonkowe kryminały Ćwirleja, dziś sięgnęłam do jednego i zafascynowałam się gwara poznańską.   Co za niesamowite określenia! Jakie śmieszne niektóre!  Wczorajszy Masterchef  z Podlasia, dziś Elżbieta Dzikowska i Martyna Jakubowska  z Podlasia! Wszyscy zauroczeni tą krainą. Pierwszy raz byliśmy tam , gdy wymyśliłam sobie trasę niebieskich cerkwi. Jeszcze pracowałam, wyjazd mógł być tylko w weekend, a i tak pojechaliśmy z ochotą. I tak zostało, od lat  kochamy Podlasie, dzieląc tę miłość z Krakowem. Królewskie miasto ma przed nami jeszcze dużo tajemnic, chociaż byliśmy tam już 7 razy. Przy obiedzie rozmawialiśmy na temat Bożego Narodzenia , i postanowione. Święta w domu, z pełna krasa coroczną, Wielkanoc w Poznaniu. Tak będzie lepiej i wygodniej dla wszystkich. Bo Boże Narodzenie ma tyle smaków , zapachów i cudów, że prowizorka nie jest możliwa.  Tradycja zobowiązuje. 

4 grudnia 2020 , Komentarze (9)

Obudźcie się , pora zacząć porządki świąteczne! Dziś rozpoczełam je od mycia szczytów szafek kuchennych, co przy gazie jest niezbędne co kilka miesięcy.  Mąż sekundował dzielnie w sypialni, pozbawiając nas kurzu z szaf i szafeczek.  Lampa w kuchni, pierdoły stojące na szafkach typu Bolesławiec  beżowy ,lat ponad 40, to wszystko poszło się myć. I wazony, bo kiedyś mój luby trafił na okazję wyprzedaży szklanych wazonów, kupił ich ze 5 szt,nie powiem są ładne, bo proste, bez ozdób, ale łapią kurz  wyeksponowane w sypialni.  Dziś spacer wykonaliśmy w rytmie odwrotnym, czyli szliśmy droga powrotną ( czy to jest zrozumiałe?). A decyzja taka, bo wiatr na bulwarze dawał nam w plecy, a nie we twarz. Fale całkiem, całkiem, jodu sporo, i dziś raport smogowy będzie dla Trójmiasta z pewnością pozytywny. Po drodze wstapiliśmy do Empiku, udało się, są płyty dla męża, szt. 4. Przedwstępnie kupiłam  mężowi na urodziny gwiazdę betlejemską, bardzo dorodną, cieszy teraz oczy i daje nadzieję na piekne święta. Zupa rybna dziś na obiad i tyle. Smakowita, z kawałkami gotowanego dorsza, z lanymi kluskami, pietruszka zielona, mniam!Wczoraj męczyłam się z noga indyka, wyciagając te wszystkie ścięgna, pozbawiając mięso błoni innych fuj rzeczy. Dziś mięso macerowane całą noc w sosie sojowym mocnym lekko podsmażyłam wraz z chorizo, a co. Do tego podsmażyłam czarna rzepę, seler naciowy, cebule, marchewkę, paprykę czerwona, paprykę pepperoni zielona , papryczkę chili, posypałam obficie ziołami , pieprzem cajenne , i do piekarnika. Wyszło pyszne jedzonko, jutro podam  z ryżem i jakąś surówką. Decyzja o zrobieniu mięsa właśnie w ten sposób pochodzi od męża, bo dałam dwie propozycje. Druga była tradycyjną pieczenia.  Od wtorku będę próbować jeść 500kcal przez 1 dzień w tygodniu,nie przez dwa, bo to będzie próba.  Nie jestem optymistką, wiem, że może nie być łatwo, ale taki jednodniowy post może pozwoli mi na lepsze samopoczucie, lepsze wyniki. Nastawię swój organizm mentalnie, przygotuje się , ale to dopiero od wtorku.

3 grudnia 2020 , Komentarze (7)

Ale to już w ramach prezentów świątecznych. W Empiku rzuciłam się na książki, spędziłam ładną chwilę, zauroczona ilością wspaniałej literatury.  Chodząc między półkami zastanawiałam się, co zaspokoi moje potrzeby. Jednak literatura piękna, poradniki, przewodniki po życiu i jego okolicy zostawiam , bo takie dostanę w bibliotece , a wieczorne legowisko przed spaniem bez książki,  bez dobrego poczytania, to strata. Dlatego kupiłam 4 książki: Katarzyny Nosowskiej Powrót z Bambuko, Margaret Atwood, Opowieść podręcznej i Testament, oraz Joanny Bator  Gorzko, gorzko, powieść o kobietach i dla kobiet. Jej Purezento podobało mi się niezmiernie.  Zakupione książki muszę zapakować świątecznie, bo inaczej będę wstawać po nocy i czytać. Poza tym nabyliśmy nowy toster, nową kawiarkę włoską, blender, słuchawki bezprzewodowe. Mąż grzebał w płytach, ale jakoś tak bez  przekonania. Jeszcze przyjdzie na to czas, a może potrzebuje nastroju chłopina?  Najważniejsza wiadomość: w poniedziałek panicz odbiera klucze do mieszkania!:D.  I jak tu się nie cieszyć!? Nawet ta szarość za oknem, to zgniłe powietrze wydają się takie piękne!.  Ryb słodkowodnych nie było na hali, kupiłam dwa małe  dorsze, zupa się już gotuje. Natomiast są na hali pstrągi potokowe, koniecznie muszę je upiec i zdecydować, czy na Wigilię się nadadzą . A wczoraj we wpisie do Naturalnej zastosowałam dwa nasze domowe powiedzonka: 1 Harry Berry zamiast Halle Berry - to od mojej kilkuletniej sąsiadki, zaczynającej rozmowę tak: dzień dobry, bo prosze pani, czy pani wie....... Ona właśnie , jako ogromna fanka aktorek, tak określa tę Berry. My małą nazywamy - bo proszę pani.  2. Paul Auster, zwany u nas Austen od czasu, gdy w bibliotece mąż zamówił książkę Austera, a dostał Jane Austen ! Trochę przesadziłam z zimnem w sypialni, bo rano było 9 stopni. Ale oboje zakopani  w pościeli spaliśmy do 7 . To rekord.

2 grudnia 2020 , Komentarze (10)

powoli zaczyna panować  w powietrzu. To chyba sprawa śniegu, zimna przenikliwego, którego dawno nie było. Nie lubię zimy, coraz bardziej nie lubię. Plany na najbliższe dni?  Sprzątanie kuchni, takie z myciem szafek , ponownym układaniem  wszystkiego, przygotowanie ozdób, aby ewentualnie "przemycić" coś nowego poza oczami męża. Chyba każdy ma w domu od groma takich cudeniek, niestety, one tak kuszą co roku. Może jedną bombkę kupię, albo jakieś coś? Trochę świątecznego klimatu sama wprowadziłam do domu, gotując dziś sos grzybowy z grzybów suszonych. Moim zdaniem ten zapach powinien być zarejestrowany!;).  Dziś byłam u fryzjera, taka chwilka  dla mnie, dla poprawy humoru i wyglądu. Włosy rosną mi jak głupie, są ciężkie i dłuższe układają się nieciekawie. Przed rokiem  moja mama jeszcze chodziła,mąż też, ale tylko do 14 grudnia, gdy złamał 5 palec śródstopia, a mama trafiła do szpitala.  Ostatnie 3 lata nie były dla nas łatwe . Najpierw totalne zalanie mieszkania, kilka miesięcy po generalnym remoncie. Choroba rodziców, rok później śmierć taty, wstrętne zachowanie brata w sprawie spadku, po 8 miesiącach śmierć mamy, kolejne ataki brata, po drodze  noga męża.  Jak powiedział mój lekarz, nic dziwnego, że ma pani kłopoty ze zdrowiem, powinna pani odpocząć.  Na szczęście to już za mną, i naprawdę dziękuję Bogu, że tata nie dożył pandemii, że mama nie była jej świadoma. A ja , śladem reklamy, planuję długie życie, dlatego staram się być aktywna, chociaż dziś miałam ogromnego niechcieja, staram się zdrowo odżywiać i nie myśleć o polityce.  Bo gdy zobaczyłam PAD w mundurku harcerskim , prężącego się z dumą z infantylną miną , gdy przeczytałam o jego braku zgody w sprawie zamknięcia stoków narciarskich , no to co mogłam pomyśleć? No co ?

1 grudnia 2020 , Komentarze (10)

swoje uczucia macierzyńskie , przebywając z synem przez 3 dni. Oczywiście  nie stale, bo chłopak pracuje, my wychodziliśmy, itp. Pogoda była różna, w sobotę piękne słońce , w pozostałe dni ponuro, a w poniedziałek deszcz padał, ze śniegiem. Mąż dostał piekny prezent urodzinowy: 5 opakowań kawy z palarni Caffe Tommy, kawy z różnych stron świata, oraz kosmetyczkę ze skóry, takiej nie wyprawionej, postarzonej. Jest absolutnie męskim gadżetem i pachnie tak. Ma wytłoczone imię mężą! Do tego sernik chałwowy i wino. Było bardzo przyjemnie, nagadaliśmy się, graliśmy w planszówki, ustalaliśmy co i jak na Święta. Powrót  był do połowy drogi w deszczu i śniegu, w okolicach Żukowa zaczęło świecić słońce. W domu chłodno, ale i tak najlepiej. Po rozpakowaniu, porządkach i ablucjach, poszłam do łóżka z kolegą termoforkiem. Spałam długo, z baardzo przyjemnymi snami, wstałam wypoczęta i zrelaksowana. Dziś uzupełniam braki domowe  w żywność i chemię, umówiłam na jutro wizytę u fryzjera, ustaliłam , w myślach, menu świąteczne. I tak rozmyślając  , postanowiłam iść w piątek na halę rybną, kupić kilka niedużych ryb słodkowodnych, i zrobić taką prawdziwą zupę rybną. Poza tym ustaliliśmy, że choinki w tym roku nie będzie , będą duże gałęzie jodły/świerku, które wstawię do ogromnej, wysokiej donicy, przystroję świecidełkami . To w ramach ekologii i ułatwienia sobie sprzątania po. W ramach prezentu gwiazdkowego wybierzemy dla siebie kilka książek, płyty, jakieś kosmetyki   . Główny prezent będzie później, gdy kurz opadnie i będzie można normalnie podróżować.  Gdzieś pojedziemy, kierunek znany- Podlasie, a co i jak dokładnie jeszcze do omówienia.  Już sie cieszę.!

25 listopada 2020 , Komentarze (7)

Jutro jadę do syna. Nie widzieliśmy się od początku sierpnia. Tak chyba mają rodzice w USA, ale Polska jest przecież mała, można ja przejechać w 8 -10 godzin. Cóż, takie czasy.  Żarełko przygotowane, smakołyki różne, dokumenty niezbędne dla rozliczenia darowizny po mojej mamie też. Jest wprawdzie jeszcze czas, ale wolę to zrobić już, gdy będziemy mieć kontakt. Dziś wreszcie spacer nad morze. Słonecznie, spokojnie, wypiliśmy kawę przy plaży,słuchając szumu fal . Przypomniały się nam wakacje w San Vinzenco w Italii, apartament przy samej plaży i  taki właśnie szum usypiający nas co noc. Ludzi niewielu, to i lepiej. Mam nadzieję, że jutro pogoda tez dopisze, aby podróż była przyjemna.  To tymczasem!

24 listopada 2020 , Komentarze (3)

Żołądkowo lepiej, bo było kilka dni spokojniejszych.  Zupa krem z marchwi, ziemniaki z  masłem , pulpety gotowane z drobiu. Tak ostatnio jadałam.  Poza tym  leki osłonowe i na refluks.  Ale np. wczoraj miałam dzień kompletnego lenia i słabonia.  Po 16 poszłam do łóżka, spałam od 20 do 6: 30 , to był rekord, organizm chyba potrzebował. Dziś wstałam wyspana, wypoczęta, z innym nastawieniem do życia. Pojechaliśmy na oba cmentarze, do moich rodziców i do teściów.  U moich kwiaty stały jeszcze zupełnie ładne, dostawiłam tylko  poisencję, zapaliłam znicze, chwilkę postałam, wspominając. Na cmentarzu witomińskim kwiaty musieliśmy wyrzucić , na szczęście kupiliśmy coś po drodze. Tu natomiast  groby zawalone igłami modrzewia, znów 3 pochówki były.  Ostatnie 3 dni pogodowo zostały wyjęte z aktywności. Deszcz, silny wiatr, wyjść nie było szansy. Przez ten czas zrobiłam w domu kilka odkładanych rzeczy.  Skończyłam Ziemię przeklętą. Oj, nie dla mnie taka książka. Opisuje Europę w IX wieku, szczególną uwagę poświęcając Barcelonie. My na nich napadliśmy, potem oni na nas, chwila spokoju, znów spisek, znów wojna, i tak w kółko. Tak w skrócie przedstawia się jej treść.  Ostatnio jadam sporo ryb, to z pewnością dobrze. Dziś robiłam ogórkową, zjadłam z dużym smakiem ogórki kiszone, co dla żołądka niespecjalne. Pocieszam się, że organizm sam daje znać , czego potrzebuje.

22 listopada 2020 , Komentarze (10)

że mój  żołądek ma bakterię wrzodową, jadłam ostatnio jak panisko, a teraz cierpię. Nic to, od poniedziałku przechodzę na dietę lekkostrawną. Twarożki, jogurty, serki, zupki jak z przedszkola, gotowane wszystko lub na parze. Nie czuję się z tą dolegliwością fajnie :(. Ostatnie dwa dni w domu, bo pogoda nie sprzyja. Wprawdzie sobota nie była taka zła, ale zajęłam się sprawami domowymi i zeszło. Dziś natomiast jest koszmarny listopadowy dzień, cały czas pada, leje, mży , i tak na zmianę. Wyszykowałam się do wyjścia, postałam chwilkę ubrana , przebrałam się i tyle było ze spaceru.  Czytana książka pt. "Ziemia przeklęta" wciąga, ale  też irytuje. Ciemność średniowiecza w Hiszpanii, straszne czasy, gdy ludzie zabijali się bez przerwy. Gdy natrafię w tekście na nazwę jakiejś miejscowości, budowli, od razu smartfon w ruch, i szukam . Wiele z nich widziałam, domyślam się, że niektóre odrestaurowane. Wspominam ( bo co mi zostało) pobyt w Barcelonie, która tu jest ledwo murowanym miastem.  W czwartek jednak pojedziemy do Poznania, może to ostatnie spotkanie w tym roku? Kto to wie, co nasi rządzący wymyślą? Jak rozwinie się zaraza?  W zeszłym roku o tej porze moja mama była jeszcze chodzącą osobą, miała humory, potrafiła pokazać pazur. Jak szybko to mija.