Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 253015
Komentarzy: 6515
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 26 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

1 stycznia 2021 , Komentarze (3)

W numerologii nowy rok ma piątkę. Oby  był takim rokiem. Kiedyś mój kolega powiedział,że te nieparzyste lata są lepsze. U mnie nie do końca tak , bo w 2019 zmarł ojciec, mama chorowała już, brat napadł na mnie o kasę mamy. Prześledzenie ostatnich lat pokazuje, że każdy rok jest w 1/2 dobry, w 1/2 taki sobie, albo gorszy.  Dziś Nowy Rok, tradycyjnie zwlekłam dupsko z łóżka, aby nie zostać w nim na 12 miesięcy.  Spacer energetyczny nad morze, nie taki noga za nogą jak emeryt Dulski na Kopiec Kościuszki, ale szybki marsz. Po drodze omawialiśmy nasze plany wyjazdowe , podsumowaliśmy dotychczasowe pobyty  w Polsce i za granicą. I doszliśmy do wniosku, że najlepiej podróżuje się nam we dwoje, albo z naszą fundacją.  Lubimy wejść
nawet do malutkiego, lokalnego muzeum, nie mamy zahamowań przed nawiązaniem kontaktu z lokalsami, odkrywanie perełek zapomnianych albo nieodkrytych to nasza fascynacja.  Gdy mam ochotę pobyć w wielkim mieście, to w Polsce Kraków lub Poznań, za granicą Barcelona lub  Rzym. Chociaż Berlin także jest ciekawy i przyjazny. Wczorajszy Sylwester był specyficzny, bo dwuosobowy.  Przed 18 zjedliśmy kolację ( sałatka jarzynowa tradycyjna, bo jarzyny z rosołu, bigos, bo został od świat, wędliny, warzywa, sery), potem wypiłam 2 Aperole, od 22 do 23 : 30 tańczyłam  sambę, cza-czę, obok mąż pląsał, ale nie chciał załapać kroków.Wypiłam całą karafkę Brita wody, o 24 złożyliśmy sobie życzenia, porozmawialiśmy z synem i jego dziewczyną ( kobieta ma 42 lata), życząc im zdrowia i szczęścia, poszliśmy spać.  Było cicho i spokojnie , bo wszystkie fajerwerki się skończyły. Nowy Rok przyszedł niezauważalnie. Na obiad perliczka , która smakowała naprawdę doskonale, bo udało mi się nie wysuszyć mięsa. Nad morzem było bardzo dużo ludzi, co jest pozytywne. Moi znajomi po Covid nadal nie wychodzą,chociaż mają wskazania do tego. Szkoda!🤫

30 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Dziś przedostatni dzień roku, dla mnie był to rok różnorodny. Pełen strat , ale były i dobre strony.  Weszłam w 2020r. z chorą , leżącą mamą i z unieruchomionym mężem.  Nieciekawe historie z bratem  spowodowały, że częściej nocami nie spałam , stres  i bezsilność na chamstwo mnie zżerały. Mama zmarła 9 kwietnia , nie życzę nikomu pogrzebu w dobie obostrzeń pandemii. Potem zaczęły się rozliczenia z bratem,  sprawy spadkowe, podejrzenia, zarzuty ,skończyły się we wrześniu, gdy sprzedaliśmy mieszkanie po rodzicach. Od tego czasu nie mam z nim kontaktu, nie tęsknię za tym , uspokoiłam się. Dobre rzeczy?  Świadomość, że zrobiłam dla mamy wszystko, co można było, kilka fajnych wyjazdów, kupno mieszkania przez syna, obdarowanego przeze mnie kasą. Zdrowie męża, które polepszyło się po zmianie lekarza i po rehabilitacji. Fajne kontakty z nowo poznanymi ludźmi, dobry stan mojego zdrowia, z pominięciem spraw kardiologicznych. Udało się dotychczas utrzymać Covida z daleka od nas. Awans syna i jego zadowolenie z pracy, w której jest doceniany i szanowany.  Kolejna rzecz to niestety waga, która poszybowała, gdy uspokoiłam się. To jednak jest do naprawienia i postaram się to zrobić. Cieplutkie, bo rodzinne święta i mimo wszystko optymizm na przyszły rok. Mimo wszystko życzę sobie , aby nowy rok był lepszy. Dziś miałam rano lenia, bo z powodu braku snu ( pełnia?), czytałam do 3 . Wstałam jednak posłusznie i poszliśmy nad morze, zobaczyć urok Gdyni, Bałtyku, przyrody. Zadowolona byłam z siebie, że udało się zwalczyć tego drania lenia, że zadbałam o to, aby moje mięśnie się nie kurczyły. Dziś na śniadanie owsianka z jabłkiem, cynamonem i słonecznikiem, na obiad polędwiczki z indyka z patelni grillowej + mix sałat. Czyli źle nie było.

29 grudnia 2020 , Komentarze (7)

Nie, nie związane z wagą, bo to mój obowiązek wobec ciała i zdrowia. Musze zrzucić 2 kg , które dostałam  w "prezencie" na Gwiazdkę . Plany dotyczą remontu, bo bez zmian w chałupie jakoś źle się żyje. Pojechaliśmy z rana do Castoramy, obejrzeliśmy gres, płytki, panel, umywalki, miski sedesowe, baterie i lampy. Ustaliliśmy z panią w projektach, jak skorzystać z jej usług, kupiliśmy lampę do sypialni, która wcale nie była w planie. Ale ponieważ mąż był dziś nieoporny, kułam żelazo i udało się. Lampa wisi, a ja pozbyłam się paskudztwa sprzed 30 lat. W tzw. międzyczasie zadzwoniłam do naszego pana remontowego, obgadałam co , jak, i kiedy, umówiliśmy sie na obmiar  niedługo, a prace same będą w okolicach Wielkanocy. Jeszcze tylko muszę męża namówić na kabinę walk- in, bo jest najwygodniejsza, najmniej wymagająca pod kątem mycia , najmniej uciążliwa w użytkowaniu.  A wracając do spraw vitaliowych, na obiad zupa krem z wczoraj, czyli ziemniaczano- porowa, po małej porcji, spagheti ciemne  w sosie pomidorowym, i tyle.  I ustalenia ze śniadania- koniec z kawa o poranku, bo zamula mi żołądek i powoduje za dużo kwasów. Będę się raczyć delikatną herbatą ziołową. Skończyłam czytać "Szmaragdowa tablicę", treść jak z Kodu Leonadra da Vinci, można się pobawić. Najbardziej podobała mi się postać Teo, geja z Madrytu, wyrazista i jednoznaczna. Pyszny jest! Dziś ponuro, deszcz pada, ciemno już o 15. Na mojej ulicy trwają remonty w licznie 4 , od dłuższego czasu na dodatek, ludzie w tych remontowanych domach mają zasłonięte okna od 3 miesięcy, permanentny hałas i brud. Nie zazdroszczę. A mój pan remontowy pozwoli nam wyjechać na czas najgorszego syfu, i to jest w tym zamiarze najlepsze. 

28 grudnia 2020 , Komentarze (2)

to  fakt, że dziś normalny dzień, taki bez  kokard, bombek, itp.  Sztorm na Bałtyku , wprawdzie niewielki, ale porywy są znaczne. Nawdychaliśmy się jodu, ludzi mało, bo to wczesna pora, o której tylko seniorzy, matki/ojcowie z wózkami i psiarze. Dzielnie stoją bike caffe, czekając na chętnych.  Szara pogoda , w śmietniku walają się kartony i inne opakowania po prezentach. Niedługo i choinki smętne, bez igieł,  trafią obok. Rzeczywistość pokazuje, że życie toczy się bez względu na sympatie, potrzeby czy nostalgie. Weszłam do Lidla po kaszę gryczaną, wyszłam bez kaszy , ale z perliczką. Będzie na Nowy Rok jak znalazł. Mąż miał kontakt z naszym lekarzem, pytał o szczepionki p-ko grypie, usłyszał od lekarza, że zero możliwości. Zadzwonił z pytaniem do znanej sieci aptek, nie ma szans, usłyszał, już w październiku apteki słyszały od dostawców, że to ostatnia dostawa.  A dziś,  w dniu NARODOWEGO (!🤪) szczepienia, gdy premier osobiście liczył na lotnisku dostarczone szczepionki na Covid-19, niefrasobliwy pan Dworczyk  powiedział, że szczepionek na grypę jest nadmiar , że nie ma mowy o braku. Ładnie dworuje sobie pan Dworczyk z narodu, nie ma co.  W lodówce zrobiło mi się pustawo, bo część produktów poszła w ludzi.A co! Zapragnęłam zupy, brak świadomości, że warzyw mało spowodował, że będzie ziemniaczano-porowa. Za oknem tylko 4 stopnie, rozgrzewka się przyda. Załatwiam przelewy, aby Nowy Rok powitać z czystym kontem. Tak lubię . Mąż otworzył płytę prezentową Gipsy King, oj będą tańce na Sylwestra. A do nich Cava od synka, z Balcerony. Namiastka szaleństwa seniorów.

27 grudnia 2020 , Komentarze (2)

I dobrze, bo  przejadłam się. Może nie ilościowo, ale ta różnorodność mi nie służy. Przede wszystkim , podziękowania Wam za życzenia. To miłe, przywołuje uśmiech na twarzy i tak fajnie łechce koło serducha. Dziś z samego rana syn pojechał do siebie. Spędziliśmy te  święta tak blisko siebie, bez zamieszania wyjściem do kogoś, przyjściem kogoś. Było mnóstwo czytania, słuchania muzyki, gry, rozmowy, śmiechy. Dogadzaliśmy sobie aż nadto. Wczoraj  poszliśmy na spacer, najpierw na cmentarz, odwiedzić teściów, potem na bulwar. Było mroźnie, ale przyjemnie, na bulwarze tłum ludzi, którzy wpadli na ten sam pomysł. Po powrocie lepsze samopoczucie i apetyt  niestety większy. Hamowałam się, jedząc pół porcji, ale i tak waga dziś koszmarna. Bo to i winko było i cudowne tiramisu z ajerkoniakiem( polecam). Prezenty wspaniałe, plany zapoczątkowane, optymizm w sercu. Ale i tak zalążek świąt wyjazdowych pojawił się. Przygotowałam naprawdę niewielkie porcje jedzenia, zostało sporo, trzeba będzie oddać. Zamieszania i bieganiny było sporo, zupełnie niepotrzebne, chociaż  bliskie , znajome i tradycyjne. Z wiekiem coraz mniej potrzebujemy, coraz mniej jemy, sens Bożego Narodzenia pozostaje w choince, opłatku, kolędzie, rodzinie. Dziś pogoda zimowa, na zewnątrz -1 stopień. Czytam, tv włączyłam po raz pierwszy od czwartku. Syn przysłał sms, że dojechał. Wymieniam z żoną szwagra przemyślenia na temat świąt. Życie sączy się powoli , mam zamiar  iść dziś wcześniej do łóżka, z moim ukochanym w szkockiej krateczce, z książką. Dostałam sporo dobrych kosmetyków, po sesji " dla urody" położę się odnowiona i będę pachnieć, pachnieć, do samego rana.  Taki będzie odpoczynek po Bożym Narodzeniu.

23 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Jutro mam imieniny, w pierwszy dzień Swiąt 43 rocznicę ślubu. Trochę przygotowań w związku z tym, aby pandemia nie pozbawiła nas radości świętowania. Będziemy we troje, już umawiamy się na dni czytelnicze. Dziś zrobiłam tiramisu, usmażyłam naleśniki z grzybami i kapusta, ugotowałam ziemniaki w mundurkach, jutro będą odsmażane. Susz namoczony, muszę pamiętać o wyjęciu  z zamrażalnika ryb i mięs. Życzenia wysłałam, pocztą i mailowo. I Wam drogie Vitalianki życzę samego dobra. Zdrowia, bo o to nam ostatnio najbardziej chodzi. Szczęścia, aby można było być jak najdłużej. Powodzenia, aby plany i marzenia mogły być realizowane. WESOŁYCH ŚWIĄT.😍

20 grudnia 2020 , Komentarze (5)

Wyszedł boski, a najdziwniejsze, że co roku smakuje mi tak samo, udaje mi sie powtarzać smak. Dziś na śniadanie z rozkoszą  zjadłam kawałek z chlebem. I właściwie zastanawiałam się, dlaczego robię go 1-2 razy w roku. Przecież to nic trudnego. W dobie byle jakich wędlin chyba będę częściej piec. I wczoraj i dzis pogoda nad morzem przepiękna, dużo słońca, dziś pojechaliśmy do Kolibek, przeszliśmy parkiem do Kamiennego Potoku, wróciliśmy plażą, zahaczając o molo w Orłowie. Było wspaniale, wiaterek wiał w plecy, słońce operowało całkiem , całkiem, a nad morzem można bez maseczki. I to jest właśnie przepiękne, gdy można pełna pierś powietrza złapać. Wczoraj syn dzwonił, dzielnie pozałatwiał wszystko, chociaż pracuje  dużo i intensywnie. Przyjedzie w środę, a ja marzę, aby mógł wypocząć. Dzwoniła koleżanka z terenu naszej byłej działki rekreacyjnej. Opowiadała o nastrojach panujących na tamtejszym terenie, o zachowaniu naszych następców. Cóż, po raz kolejny gratulujemy sobie z mężem, że podjęliśmy decyzje o sprzedaży. W temacie świąt  przygotowałam listę niezbędników do zakupu. Jest krótka, co cieszy, bo mam prawie wszystko zrobione.  Jednak będzie choinka, mała, ale prawdziwa. Niech pachnie, niech świeci i błyszczy. To taka radość stroić ją, zdobić  światełkami, a potem przyciemnić światlo i patrzeć na jej piękno. 

17 grudnia 2020 , Komentarze (12)

Ta piosenka porywa mnie, lubię ją , nic na to nie poradzę.  Dziś podczas prac kuchennych rozbrzmiała w radiu, a ja zaczęłam cha -chę .Szło mi świetnie, obrociki wychodziły jak ta lala, figury same do głowy przychodziły. Mąż zwabiony hałasem stał cicho i patrzył, ja nieświadoma tańczyłam z łyżka drewnianą, która przed chwilą mieszałam bigos. O właśnie,  bigos już drugi raz podgrzewam , uszka ulepione i zamrożone, piernik upieczony , wytrawny wyszedł, z dużą ilością czekolady i orzechów, śledzie  za chwilę wkładam do słoika. Jeszcze będzie sernik, makowiec i mały kawałek tiramisu z ajerkoniakiem zrobię. W sobotę będę robić zrazy, reszta na bieżąco. Wracając do piosenki, bo zboczyłam, George Michael taki młody, taki piękny w teledysku. Wiem, wiem, znam jego historię, ale przecież tu o muzykę chodzi, nie o preferencje, które mnie osobiście nie interesują. To samo czuję, gdy oglądam jak Freddy Mercury  występował na Wembley. Co to był za wulkan energii! Ach wspomnienia! Dziś znów ponuro i nieszczególnie pogodowo, ale wybraliśmy się nad morze, a jakże. Te same twarze co zawsze, czyli zdrowi.  Po powrocie kolejna wizyta w bibliotece, oddać książki przeczytane, pobrać nowe. Mąż kupił fajne gałązki zielone, udekorowałam je w wazonach także suszonymi cytrusami, które zrobiłam w zeszłym roku. Już pachnie i robi to klimacik świąteczny. Syn donosi z Poznania, że już prawie finiszuje z przeprowadzką . Podsyła zdjęcia na WhatsAppa, a my oglądamy z radością. Będzie o czym mówić , gdy przyjedzie. Piętro niżej, pode mną, zmiana lokalu użytkowego na inna działalność, remont w najlepsze. Uff, wiercenie, walenie młotem, trudno wytrzymać, ale trzeba. Sami zamierzamy na wiosnę zrobić małe co nieco. Dziś po śniadaniu zabrałam do łóżka mój ukochany atlas samochodowy, ustalałam najlepszą trasę na Podlasie, z noclegiem po drodze. Bo pojedziemy najpierw w kierunku Drohiczyna, na Podlasie dolne, a wracając , zajedziemy do Supraśla i okolicy.  W drodze tam też będziemy odwiedzać różne miejsca, stąd nocleg. Oby tylko moje plany "wydały" jak mówia na Kaszubach.

15 grudnia 2020 , Komentarze (18)

to ja. Chyba z dawnych czasów mam zwyczaj gromadzenia w domu  co niezbędne,   dużo przed czasem. No cóż, chcę w ostatnie dni przed Wigilią  raczej spacerować niż robić zakupy. Dziś dlatego był supermarket, a nie lubię.  Kupiliśmy worek ziemniaków ( 5kg), 2 kg buraków, śledzie solone, dużo nabiału, w tym wiaderko serka z Piątnicy na sernik. Zrobię go z mascarpone i ze śmietaną . Poza tym masło, jaja, chemia, ach sporo było. Jutro zaczynam lepić uszka, dziś w domu zapach grzybów, bo moczą się na jutro. Przy okazji, gdy będzie smak grzybowy, zacznę gotować bigos. Wczoraj udało się odbyć fajny spacer, było słońce, mąż po powrocie umył okna. Syn natomiast działa już w nowym mieszkaniu. Meblowanie, kupowanie, zamawianie, no i praca zawodowa. trudno, niech pozna życie od tej strony. Czekam juz na jego przyjazd , i ciesze się, gdy będę widzieć  znów jego zachwyt po zjedzeniu uszek, barszczu, ryby. Bardzo, bardzo chciałabym , aby tegoroczne święta Bożego Narodzenia były po prostu cieplutkie rodzinnie, wyciszone, smakowite i  radosne. 

13 grudnia 2020 , Komentarze (11)

A to oznacza jajecznicę na śniadanie, kawę po śniadaniu do łóżka i leniuchowanie do 8:30. Dziś brzydko, pada, mgła, ciemno jest właściwie cały dzień.  Poszliśmy nad morze, a tam prawie pusto, na ulicach także. Morsują ludzie w Bałtyku z radością, a ja podziwiam. Przeszliśmy szybkim  tempem 6 km., aż się spociłam.  Obejrzeliśmy koło Urzędu Miasta inscenizację dot. roku 70, te tłumy milicji na ulicach. Po powrocie do domu włączyłam tv i deja vu, znów mundury na ulicach, znów pałki na ludzi. Widok obstawionego pomnika  w Warszawie i ulicy na Żoliborzu, to prawdziwa porażka  rządzących. Wczoraj upiekłam sporo ciasteczek maślanych, zamknęłam je w pudełku, czekają na Boże Narodzenie. Smak wspaniały, muszę zapomnieć , gdzie je schowałam, bo będzie źle. Pamiętam ciasteczka robione przez mamę , takie kręcone przez maszynkę, wyszły mi podobne smakowo. Wypisałam dziś kartki świąteczne, coraz ich mniej, bo ludzi ubywa piszących, wolą sms, takie bezwyrazowe przekazy. Krupnik na obiad i pieczony kurczak, czyli polski obiad tradycyjny. Święta coraz bliżej, w przyszłym tygodniu będę lepić uszka, gotować bigos, robić zrazy, aby jak najmniej zostało na Wigilię .