Zimno dziś i mokro, spada ciśnienie, czuję nawet we włosach(!). Spacer był lekko krótszy, bo trochę spraw do załatwienia. Ponuro się zrobiło, nic tylko czytać. Na jutro planuję placki ziemniaczane, chodzą za mną od jakiegoś czasu. A dziś na śniadanie kromka razowca z jajkiem, druga z Almette i rzodkiewką, kawa z mlekiem. Kolo południa koktajl z mleczka kokosowego, banana, miodu i daktyla. Miód od Sadowskich, z cytryną. Smaczny. Koktajl też. Na obiad zupa ogórkowa , ryż , kawałek schabu i buraczki. Na deser zrobiłam ryz zapiekany z jabłkiem, miodem, masłem orzechowym, cynamonem i pianą z białek. Porcje degustacyjne, bo chodziło o wykorzystanie resztki ryżu. Na kolacje będzie szklanka soku pomidorowego i coś zielonego, może jakaś sałatka. Syn zasygnalizował, że już jest po szczepieniu . UAM to mądry pracodawca, bo najpierw badają im przeciwciała, powtórnie po pierwszej dawce i potem po drugiej. A według informacji aktualnych, od 22 marca będą zapisy na szczepienia mojej grupy wiekowej. Ponieważ temat jest płynny jak mleko, nie nastawiam się na nic. Teraz zajmę się swoim zdrowiem, rozliczeniem podatku, przygotowaniami do Wielkanocy, porządkowaniem przed przybyciem nowej komody do sypialni. Mąż z kolei siedzi w oponach, chcemy wymienić 4 opony na całoroczne , szuka więc najlepszych w dobrej cenie. I jeszcze musi ustalić, że dostawa będzie od razu do punktu wymiany, bo tam przechowujemy . Chciałam dziś dokupić pomarańczy sycylijskich czerwonych, ale nie ma. W Biedrze były zgniłe, za takie dziękuję. Na Dzień Kobiet ma sobie kupić buty.Już nawet wiem jakie, a mianowicie mokasyny , takie bardziej lekkie, w kolorze pastelowym. Będą i do sukienki i do spodni. Niby nie lubię tego święta, ale zawsze jakoś się wraca do tradycji. Spogloądam za okno, bo pisze przy nim. Powoli zapada zmierz, chyba napiję się herbaty.