Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251664
Komentarzy: 6510
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

28 kwietnia 2019 , Komentarze (4)

Możecie śmiać się z moich obaw o klimat, ale dziś jestem szczęśliwa, że spadł deszcz, że jest chłodniej , że pogoda odpowiednia na kwiecień.  Nigdy wcześniej nie nosiłam sandałów w kwietniu, nie opalałam się siedząc na ławce czy idąc w lesie.  Dziś wróciła normalność. Trochę ochłody przyda się . A my jesteśmy po dwóch dniach kina włoskiego i o żalu nie ma mowy! Pełna sala, o biletach zapomnij, filmy świetne, mam dużą satysfakcję, że zapadła decyzja o ich obejrzeniu. Do Oliwy nie pojechaliśmy z braku czasu. Wczoraj zaszliśmy dosyć daleko, powrót zajął sporo czasu, a jeszcze obiad w domu czekał. Tam impreza dopiero od 12 , a my do kina na 18:20. Wspominaliśmy z mężem czasy dzieciństwa, gdy wyjście do kina było świętem, sensacją i wspaniałą  atrakcja. Dziś to spowszedniało, a wówczas opowiadaliśmy sobie poszczególne sceny, wybieraliśmy ulubionego bohatera, odgrywaliśmy sceny z filmu. Repertuar był skromniutki, wszędzie ten sam, jak to za komuny. Dziś jest w czym wybierać, kręcimy nosem na propozycje, na godziny seansów. Takie to czasy. Niezmiennie jednak moim najdawniej zapamiętanym, najlepszym filmem jest Dwunastu gniewnych ludzi. Może dlatego wybrałam zawód, kto wie? Wczoraj folgowałam sobie z jedzeniem, dziś to odrabiam. Kawa o 8, kolejny posiłek o 11 , w formie koktajlu ( 3 łyżki płatków owsianych , zalane sokiem ananasowym i ciepłą woda, 1 banan, kawałek ogórka zielonego, garść szpinaku, trochę zielonej pietruszki, trochę chia - zmiksować), na obiad będzie botwinka, pieczona polędwiczka , młoda kapusta i sernik na zimno z mascarpone . Moja waga wraca do normy, ale chcę  trochę zrzucić, więc obiad będzie jedynym porządnym posiłkiem . Za to dużo wody, herbaty ziołowej, zielonej. Dziś był także dzień kosmetyczny, robiłam peeling  głowy, olejowałam włosy i są teraz niesamowicie miękkie. We czwartek byłam na zajęciach z komsmetologii, raczej nie będę chodzić, znam to wszystko. Ale moja cera została uznana za bardzo zadbaną. Z moim wiekiem nie zdradzałam się. Co potrafią geny!!!!

26 kwietnia 2019 , Komentarze (3)

Dosyć  odpoczynku, pora na kulturę. W Gdyni trwają  Pokazy Nowego Kina Włoskiego VIII edycja. Kupiłam bilety na dziś , i na jutro. Dziś to będzie film  pt: W domu wszystko ok"( A casa tutti ben), jutro  "Do smaku"( Quanto basta).  Film włoski ostatnio jest bardzo, bardzo dobry, odrodził się po latach marazmu. A na dodatek język, który mnie wprawia w stan euforii. Oba seanse są wieczorem, zamiast zastanawiać się, czy i co będzie w TV ( i tak prawie nie oglądam), wolę kino. Z samego rana mąż pojechał na cmentarz, ja zajęłam się domowymi sprawami, i na spacer mogliśmy wyjść już o 10. Kierunek bulwar, kawa nad morzem + prasa, potem codzienna wędrówka. Cieplutko, ludzie tak różnie ubrani, od zimowej odzieży po całkowicie letnią. Osobiście wolę lekko zmarznąć niż spocić się. Zapowiadana zmiana pogody na weekend , oby nie pokrzyżowała planów księgarskich  w Oliwie.  To moja kolejna propozycja na spędzenie czasu.  A poza tym znów szaleję w kuchni. Dziś zupa krem ze szparagów- to z resztek i końcówek wczorajszych,  surówka ze świeżej kapusty z koperkiem, dorsz smażony i deser - mango i jogurt z chia. Mąż zadowolony, zjada tak, że talerz świeci pustką.  Ostatnie pranie dziś wyschło, kupiłam kolejne zioła w postaci liści laurowych, i czekam , aby zacząć dekorować balkon. Co nastapi prawdopodobnie po majówce, aby już na 100%  kwiaty miały komfort.Taka namiastka ogrodu będzie w domu. Nasi znajomi także pozbyli się działki nad jeziorem. Coraz więcej całorocznych domów tam powstaje, zmienia się otoczenie z wiejskiego na podmiejskie. Ludzie betonują, wycinają drzewa, co pozbawia  uroku okolicy . Szkoda!

25 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

tak pięknie słońce świeci, szkoda dnia. Najpierw kawa, podgląd na stacji Zoom, jak wygląda Polska, a potem  już normalka. Śniadanie, krzątanina  wokół kuchni, wizyta w piekarni i w Biedrze. Kupiłam botwinkę, zrobię  na jutrzejszy obiad. Po powrocie z zakupów przebrałam się w lżejsze ubranie, nałożyłam nawet sandały na bose stopy. W cieniu jest 19 stopni, nad morzem lekka bryza, ale to sama przyjemność. Mąż dzielni sekundował mi w spacerze, podobno nic go nie boli. Noga faktycznie nie opuchnięta, ortopeda wczoraj sam nie był pewien, co to za przypadek. Oby tylko coś lekkiego. Wydreptaliśmy 9.000 kroków przez niecałą godzinę. Dystansu telefon nie pokazał tym razem. Ponieważ trasa jest taka sama jak zawsze, to było ok. 4,5 km.  Dla człowieka ze sfatygowana stopa to wystarczy. Nie mogę słuchać i patrzeć, jak rząd jednej słusznej partii rozgrywa nauczycieli.  Tak mi ich żal, rozumiem ich rozgoryczenie i frustrację. Brak zrozumienia jest okrutny, a jeszcze do tego co i rusz dochodzą informację, ile to obiecano Rydzykowi na jego sekciarskie pomysły.  Trudno żyje się w Polsce, trudno  jest zamknąć się całkowicie na otoczenie, społeczeństwo i krzywdę. I ta  obecność kościoła w polityce, brak zdania gdy trzeba, a wypowiedzi gdy nikt nie potrzebuje. Gdy przeczytałam, że coraz więcej Polaków wyprowadza się do Czech, na Morawy, też zamarzyłam.

24 kwietnia 2019 , Komentarze (5)

pora zacząć. Dziś kupiłam zielone, na obiad był makaron tagliatelle ze szparagami , w sosie maślanym, z parmezanem i zieloną pietruszką. Och, och, moje kubki smakowe szalały! Poza tym  młodą kapusta duszona z koperkiem i pomidorami, paszteciki   z mięsem z indyka rosołowego w cieście francuskim. Zrobiłam takie niewielkie, na jednego kęsa. Jutro zabiorę trochę do rodziców, razem z rosołem. Poza tym udało się kupić osłonę na balkon i zioła w doniczkach. To tyle z dobrych wiadomości. Te gorsze to boląca stopa męża, ortopeda wstępnie zdiagnozował złamanie zmęczeniowe.  I tak wyglądać ma kolejne lato. Trudno, jakoś to trzeba przeżyć, może skończy się ortezą. Z pewnością nad morze będę chodzić sama, tak bywa.   Na szczęście wiosna, dużo zieleniny  w sklepach, jakąś dietę  muszę opracować, poszukać rehabilitacji. Nasz wyjazd majowy do Grudziądza pod znakiem zapytania. Kolejne och.  Byłam w bibliotece, wymieniłam książki, chociaż lektura mnie nie zawiedzie. ;(

23 kwietnia 2019 , Komentarze (3)

ale jakże interesująca. Wracaliśmy przy pięknej pogodzie, ale co rusz mijały nas pojazdy pędzące jak szalone! To naprawdę było nieciekawe. Rozumiem, autostrada, dobra droga, ale na niej są także inne pojazdy. Na szczęście już to za nami. Wizyta u kuzynki , tam obiad, kawa, dużo rozmów, wesoło było. W domu byliśmy ok. 15 i zaczął się taniec. Układanie, pranie, chowanie, itd. Jeszcze rosół ugotowałam , zgodnie z obietnica sobie, zjadłam na kolację z ogromnym apetytem. Spałam wyśmienicie, zasnęłam tuż po 21, snem najedzonego niemowlaka. Rano śniadanie, potem z kawa do łóżka, lektura, relaks. Nad morze wyszliśmy po 10, dziś wykonaliśmy ponad 5km i ponad 8.000 kroków. Morze wzburzone, wiało od wody, na horyzoncie stały daw okręty NATO, wyglądało groźnie. W drodze powrotnej zakupy, także na dzisiejszy obiad. A zrobiłam młode ziemniaki z koperkiem, mizerię , jajko sadzone , czipsy z szynki parmeńskiej. Na deser jogurt z nasionami chia, z borówkami i świeżymi figami.  Poezja smaku;). Kolejne pranie się suszy, mąż zabrał się za prasowanie poprzedniego, ja za chwilkę będę robić przelewy, bo już pora. Jeszcze z bratem rozmawiałam, u rodziców bez zmian, klimatu nie ma, jest tylko obowiązek. Jutro w planach biblioteka, chciałabym także rozejrzeć się za kwiatami na balkon. Narazie  wybrałam  gatunki  z czasopism, teraz pora realizować. Naprawdę ciesze się, że wróciliśmy. Nawet wieczory w domu maja inny klimat, jest przytulniej, można wybrać czynności do wykonania, bo w domu zawsze coś się znajdzie. I nie na darmo mówi sie home sweet home!

21 kwietnia 2019 , Komentarze (2)

Śniadanie bardzo uroczyste, smaczne. Żurek z grzybami i jajkiem, biała kiełbasa, ćwikła z chrzanem, jajka, szynka, mazurek, warzywa. Po śniadaniu chwila oddechu i decyzja o  wizycie w Toruniu. I to był strzał w dychę, bo tym razem nie wiało. Ludzi zero, piękne słońce, spokój i cisza.  Przeszliśmy się bulwarami, potem błądziliśmy po uliczkach Starówki, podziwiając architekturę wymyślne ozdoby na domach. Wszystko pozamykane  jeszcze było, zaszliśmy więc do hotelu Bulwar na kawę. Tam na tarasie od strony Wisły zeszło nam kilkanaście minut przy lekturze. I własnie tam wyczytałam o absolutnym must have. To dwie książki 1/ Rytuały na co dzień, autorkami są siostry Narain, 2/ Recepta na dobre zdrowie , autorstwa Frederica Saldmanna. Pierwsza  o tym, jak o siebie dbać, druga, jak odżywiać się, aby być szczęśliwym i zdrowym. I nie są to książki o dietach. Zamawiam  je.  Próbowałam już kilkanaście dni odżywiać się według reguł tej drugiej, czułam się lepiej , lżej i tak szlachetniej. Wyjazd do Torunia była zatem owocny pod każdym względem. Po obiedzie sanatoryjnym , w tle odgłosy disco polo z pobliskiej kawiarni z fajfami, zaczęliśmy się pakować. Jutro po śniadaniu kierunek Gdynia. Pobyt udany, chociaż  w trzecim tygodniu już nużył. Pogoda dopisała, teraz tylko należy oczekiwać pozytywnych objawów  pozyskanych zabiegów. A we wtorek rzeczywistość codzienności, na co czekam już z utęsknieniem! :)

20 kwietnia 2019 , Komentarze (2)

Po zabiegach, dziś były ostatnie. Po 2 dniach dziwnego stanu mój organizm wrócił do normy i rano pokazuje 130/65 ciśnienie. Nie korzystam z nadmiaru słońca i nawet to kwietniowe jest dla mnie za .  Dziś była pełnia i znów nie spałam dobrze, a wstać musiałam po 6. Niby wolne i odpoczynek , ale to wcale nie tak. Przesłałam  życzenia znajomym, część dziś, część wczoraj. Długo rozmawiałam z kuzynką , kilka razy z synem i z kolegą opiekującym się naszym mieszkaniem.  Cieszy mnie waga, która ładnie spadła, brzuch zrobił się  mniejszy i mam silniejsze mięśnie brzucha. Poznaję to po wykonywanych ćwiczeniach w basenie. Przepisane krople z jemioły pomagają, bo  problemy skończyły się jak ręką odjął. W sanatorium świąteczny wystrój, cisza i spokój, tylko kurczaki hałasują, ale one już są małymi kurami. Sporo czytam, dziś ciekawy artykuł autorstwa Adama Zagajewskiego, artykuł o domowym hospicjum na Podlasiu , czeka mnie jeszcze kilka fajnych tekstów, co cieszy. Powoli zaczynam pakowanie w drugą stronę, czyli do domu. Stopa męża czuje się lepiej ( chociaż nie pytałam!) , ja planuję  czynności do wykonania po powrocie do domu. Z pewnością ugotuję rosół, bo marzę o domowym rosole, pójdę do biblioteki, zastanowię się nad okwieceniem balkonu. Oczywiście odwiedzę rodziców, co uznaję za obowiązek naturalny. Poszukam także czegoś ciekawego na weekend, a na spacer nad morze wybiorę się z radością. A tymczasem  dziękuję Wam za życzenia, wszystkim znajomym i tym mniej znanym życzę spokojnych , zdrowych i rodzinnych Świąt Wielkanocnych i optymizmu na wiosnę Bo pozytywnie myślący człowiek świeci innym blaskiem, takim ładnym;).

17 kwietnia 2019 , Komentarze (6)

nie, nie będę szła śladami Morawieckiego, broń Boże.  Po prostu miałam zmęczenie organizmu, ciśnienie skoczyło, ból głowy, zawroty. Pomiar wykazał 160/90, co przy mojej normie 120/70 to jest wynik! I tak przez 2 dni, a zatem o ćwiczeniach wysiłkowych zapomniałam, za zgodą lekarza. Być może skoki pogodowe zrobiły swoje, ale czułam się niekomfortowo, szczególnie, że mama miała udar. Dziś spadek i aktualnie mam 150/60(?) , ale jutro już chce być aktywna. Podobno to wcale nie takie wysokie ciśnienie, ale ja dopasowuję je do własnego organizmu i mam zdanie odrębne. Ale już dosyć o tym. W holu sanatorium od 2 dni stoi gablota , odkryta, a w niej jest kilkanaście kurczaczków, poidła, lampa nagrzewająca. Towarzystwo  gaworzy piskliwie, garnie się do ludzi, ale nie dotykamy ich. Wygląd śpiącego kurczaka, z rozłożonymi skrzydłami, naprawdę rozczula:D.  Pogoda dziś wprost znakomita. Mąż kupił gałązki brzozowe, zrobiłam wazon z butelki po wodzie, owinęłam  żółtą serwetką, gałązki udekorowałam kolorowymi jajeczkami zabranymi z domu. Jest od razu świątecznie. Przez ostatnie dni nie mogę sie pochwalić jakimikolwiek wyczynami, a nie,  jednak mogę. Spałam po południu bite 2 godziny i to bez chwili przerwy! Kartki świąteczne  z życzeniami wysłane, prezenty kupione. Zaopatrzyłam się w spore ilości pierników , różnych  smaków i kształtów, dokupię jeszcze ze dwa opakowania soli kąpielowej, dla kolegi jest już  ognista woda pt" Gruba pszczoła". On lubi takie lokalne klimaty, a podlewa nasze kwiaty domowe.  Pobyt w Ciechocinku faktycznie wyleczył mnie z marzeń o przeprowadzce do małego miasta. Umarłabym z nudów, z marazmu i byle jakości. A zima tu musi być straszna!

15 kwietnia 2019 , Komentarze (10)

jak kończyła się piosenka Ireny Jarockiej Gondolierzy znad Wisły. To motyw dzisiejszego dnia, bo znów poszliśmy nad Wisłę. Tym razem  w stronę Torunia, czyli wałami za Słońskiem Dolnym Pusto tam, ptactwa dużo, zieleń w oczy wchodzi agresywnym kolorem. Nie powiem , abym nie była zmęczona po powrocie, zrobiliśmy 10 km i 14.000 kroków. Dumna jestem, że się chciało, że jeszcze możemy, bo zdaję sobie sprawę z wagi ruchu  dla zdrowia. Już tęsknię za Gdynią, za jej gwarem, atrakcjami, za morzem srebrzystym. Dwa tygodnie wystarczyłyby w zupełności.  I tu słyszę takie głosy, ludzie mają dosyć powtarzalności . Dziś była jeszcze gimnastyka i ćwiczenia w basenie solankowym. Jutro planujemy pojechać do Torunia, w środę mam masaż twarzy i dekoltu. Lubię takie relaksujące zabiegi. Dziś spałam tak mocno nad ranem, że nie słyszałam dzwonów kościelnych. To dobrze! W niedziele pojechaliśmy w stronę Włocławka, zobaczyć Wieniec- Zdrój. Rozczarowało nas to uzdrowisko, ogromne gmaszysko w lesie i nic ponad to. Nawet kaplice ma na własne potrzeby. Potem na chwilkę do Włocławka i  tam do galerii, bo chciałam jakieś wdzięczniki kupić za troskę nad naszym mieszkaniem. Uciekaliśmy stamtąd szybko, z nudów, z tłoku, z braku zainteresowania oferowanymi towarami.  Kupię coś w Toruniu, coś lokalnego.Przeczytałam w sanatorium 5 książek, zabrałam się za szóstą. Pogoda doskonała, poprawię jeszcze przed wyjazdem opaleniznę, aby ciało nabrało złocistego koloru. I tyle z Ciechocinka, miasta uzdrowiskowego, acz nudnego i wcale nie przesadzam. 

12 kwietnia 2019 , Komentarze (11)

To Vitalianki kochane tak troskliwe są, że martwią się o moje samopoczucie. Dziękuję Wam, już jest lepiej. Poleżałam trochę, przytuliłam się do koca, jest dobrze. Dziś wstałam z chęcią  na zabiegi, ćwiczyłam zapamiętale. Pogoda się poprawiła, jest cieplej, słoneczniej.  Syn przysłał filmik z Poznania, jak mieszkańcy tańczą poloneza dla nauczycieli na Placu Wolności. Ciary miałam łza się zakręciła. Niech się trzymają nauczyciele, bo ich wykorzystają i okłamią jak rezydentów. Czytam wypowiedzi różnych osób na temat  strajku,  wspominające to, co otrzymali od swoich nauczycieli. Porusza mnie to, sama wspominam i jest mi po prostu wstyd za tych, co w imieniu Polski rządzą . Dziś przygotowałam karty świąteczne do wysłania , gromadzę wyrazy wdzięczności  dla tych, co pomagają w czasie naszego pobytu w Ciechocinku. A dzis przy obiedzie dwie panie otrzymały  życzenia od kuracjuszy, a od personelu po torcie, bo miały jakąś uroczystość ( imieniny lub urodziny). Pierwszy raz spotkałam się z takim miłym gestem. To naprawde zmiana czasów. Jutro mam 4 zabiegi, do obiadu zajęcia, a potem luz i wolna niedziela! Może pora pojechać gdzieś w Polskę? Na gimnastyce były ćwiczenia z taśmą, świetne. Na basenie znów wycisk, brzuch pracował , aż miło. Mąż wreszcie widzi i czuje, co kobiety muszą wykonywać, aby wyglądać jak kobieta:D.