byłam dziś u Mamy, słabiutka, cichutka i taka krucha. Robię zdjęcia za każdym razem i porównuje, nie jest optymistycznie. Łóżko wyciaga, a w przypadku starych ludzi dodatkowo. Moja staruszka zjadła trochę krupniku, popiła trochę kawy, Karmi nie chciała. To był chyba taki smak jednorazowy. Były wspomnienia z lat jej wczesnej młodości, zastanawiałam się kto ja jestem. Tak niestety już będzie, cóż z robić. Mama przesypia większość dnia, i nasze spotkania nie są zbyt intensywne, ale właśnie dlatego chociaż na kilka godzin pojadę w niedzielę. Trochę później, aby była bardziej rozespana, może uda się porozmawiać, popatrzeć sobie w oczy, przytulić. Pytała o Ojca i za każdym razem nie mam pojęcia jak reagować. Mama pyta, czy Ojciec wyszedł i kiedy wróci. Znów zaczęłam mówić, że pojechał do swojej rodziny, bo wówczas widzę uśmiech na Jej twarzy. Przed wizytą odwiedziłam grób Ojca, niedługo będą 4 miesiąc od jego śmierci. Znika powoli moja rodzina. . Na obiad dziś łosoś pieczony i mix sałat z winegretem. Poprawnie i zdrowo. Jutro mąż nie ma rehabilitacji, będę mogła poleżeć chociaż do 8, może z kawą? Wczoraj zrobiłam profil zaufany mężowi do e- recepty. Wygodne to i oszczędność papieru. Segreguję namiętnie i coraz łatwiej. Moim nieśmiałym zyczeniem jest, aby wszyscy z mojej wspólnoty byli zaangażowani. Często myślę o katakliźmie na naszej planecie i krew mnie zalewa, gdy slyszę o akcjach myśliwych, o odstrzałach , gdy AD pierniczy ( dosłownie) o gospodarce energetycznej Polski. Niedługo minie rok od śmierci Pawła Adamowicza i co? A tak to nas wszystkich poruszyło. Może jednak wyjadę do Portugalii?