Wczorajszy obiad urodzinowy odbywał się w restauracji chińskiej. Nie jestem fanka tej kuchni, ale sajgonki smakowały mi , były wyborne, pierożki także i makaron ryżowy. reszta ok, ale wszystko w sosach zaprawianych mąka ziemniaczaną. To nie moja bajka. Wolę surowe warzywa, chrupiące pod zębami, od mazideł mącznych, których smak się zmienia w zależności od potrawy , i nic więcej. Ale było miło, rodzina się spotkała. Przy okazji rozmowa o strajku nauczycieli, bo i nauczycielka była obecna. Biedna wpadła w depresje po zawieszeniu, zdołował ją fakt braku zrozumienia ze strony rządu, rodziców. To trudny i bolesny temat , i całkowicie rozumiem stanowisko nauczycieli, że bez opłacenia dodatkowych godzin w weekendy nie będzie festynów, nocowania w szkole, wycieczek. Konsultacje z rodzicami w godzinach pracy nauczyciela, a nie po pracy rodziców. Nie będzie kserowania za własną kasę, dostarczania materiałów ze środków własnych. Nikt nie żąda od pielęgniarki, aby przynosiła do pracy środki opatrunkowe, od lekarza, aby zaopatrywał szpital w lekarstwa. Wybrańcy narodu w postaci posłów dostają nawet obiady po cenach promocyjnych, finanse na utrzymanie biur, asystentów, paliwo na niewidzialne samochody, itd. Ich praca ogranicza się często do bezmyślnego podniesienia ręki, a nieobecność na sali obrad aż kole w oczy. To boli i ja to rozumiem. . Dziś leczę wczorajsze obżarstwo, wieczorem brzuch mnie bolał od różnorodności. Poszłam w butach na obcasie i naprawdę był to koszmar, wyszłam po prostu z wprawy chodzenia na wysokościach. Dziś spacer nad morzem, na obiad zupa szparagowa i jakieś resztki z dni poprzednich. Jutro zrobię spaghetti , aby nic nie zostało na czas wyjazdu. Moje ulubione to aglio olio, najprostsze i dlatego najlepsze.