Ostatnio dodane zdjęcia

O mnie

Odchudzam się. Wiadomo.. inaczej po co bym tu była?:) Nic nowego.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 6500
Komentarzy: 86
Założony: 16 listopada 2005
Ostatni wpis: 27 marca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
creeda

kobieta, 39 lat, Ełk

168 cm, 91.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 lutego 2014 , Komentarze (2)

Wróciłam do żywych. Tzn po 2 dniach ciężkich przeżyć powstało kilka prostych i przyjemnych decyzji, otóż jeśli na prawdę nie mam ochoty na ćwiczenia, to ćwiczeń nie będzie. Jeśli mam ochotę na słodkości, to raz w tygodniu, powiedzmy w niedzielę, można mi zjeść niewielki kawałek ciasta, czy czegoś tam... powiedzmy cukierka. 
Ryż i kasze są dobre.
Chleb pełnoziarnisty też jest dobry.
Czy inny pumpernikiel (kto wymyśla takie nazwy).

Bieganie! To nie prawda, ze wszyscy będą się patrzeć i śmiać ze mnie... To na prawdę nie prawda.

Ważenie się wtedy, kiedy widać wizualnie jakieś efekty i "czuć w kościach", że schudłam.
 Dzisiejsze moje menu szału nie czyni. 
Po wczorajszym obżarstwie odchorowanym w nocy, śniadanie pominęłam.. no niestety.. Na obiad warzywa z rybą, na kolację owsianka, w międzyczasie inka z mlekiem.

20 minut ostrego skakania z dziećmi w ramach rozgrzewki, pulsometr potwierdzał, że jestem rozgrzana... 40 minut na stepperze, 
W sumie spalone 500 kcal, 0,06 kg tłuszczu :P 
Ciekawe.. codziennie mam taki wynik, a waga ani drgnie. Ot cuda techniki...

27 lutego 2014 , Komentarze (6)

Czuję się beznadziejnie. Waga nie spadła, a nawet troszeczkę wzrosła, wymiary też praktycznie stoją w miejscu... Mam podły humor i po prostu jest mi źle. 
Z tego powodu zjadłam 2 kawałki ciasta jogurtowego, które własnoręcznie poczyniłam w imię tłustego czwartku..
Nie mam motywacji. Po prostu czuję, że się poddam jeśli nic się nie zmieni.
No bo jest to frustrujące, kiedy człowiek się stara z całych sił, codziennie ćwiczy aż kałuża potu pod nogami się robi, czy w chorobie czy nie, trzyma dietę, że jak sobie pozwoli w końcu na coś słodkiego, to po chwili człowieka mdli... To po prostu żenada jest. Żal. Żałość. Koszmar! A kysz.

26 lutego 2014 , Komentarze (1)

Dzisiejszego dnia nie mogę zaliczyć do udanych. Co prawda był niewielki spacer, w pewnym momencie można było nazwać go marszobiegiem, z dietą trochę lepiej, ale ćwiczenia zawaliłam. 
Juz rano obudziłam się mocno nie w sosie.. Ciągle mi coś nie pasowało, brak mleka do kawy doprowadził mnie do furii.. Brak mleka do kawy to sytuacja, która zawsze tak na mnie działa, ale nie czynię zamachu na drzwi lodówki raczej.. Przyszedł czas ćwiczeń, do których zmusiłam się dopiero jak przyjrzałam się sobie w lustrze... Skakanka.. plącze się zaczepia.. po 5 minutach poszła w kąt, ćwiczenia na ramiona doprowadziły mnie niemal do płaczu, bo złości mnie, że obciązenie 0,5 kg to wciąż za wiele, żeby wytrzymać kilka minut bez robienia sporych przerw. Stepper... zapomniałam dziada nasmarować.. skrzypi, przeskakuje coś tam, dzieci ciągle coś chcą, albo płaczą, albo kombinują coś niezgodnego z prawem, a ja ze wszystkich sił staram się utrzymać tętno w okolicy 155, a ten mały #$%^^ wciąż piszczy, że za nisko, choć nogi palą żywym ogniem..wciąż słyszę "mamoooo, a wiesz co...", "mamooo, chce mi się...", "mamoooo....... MAAAAMOOOOO!".. Po prostu tego nie wytrzymałam. W sumie ćwiczyłam 32 minuty, razem z rozgrzewką i ramionami... beznadzieja. W ogóle mogłam nie zaczynać, oszczędziła bym sobie nerwów i rozgoryczenia... Nie wiem w sumie co się dzieje...
Dzień na minus.
A jutro... pomiary :|

25 lutego 2014 , Skomentuj

Zapalenie zatok dalej daje mi się we znaki, ale poniedziałkowy i dzisiejszy (wtorkowy) trening mam zaliczony. Wczoraj normalne aeroby, dzisiaj mega sprzątanie i 12 interwałów... Tylko z dietą trochę nie tego.. Wbrew pozorom nie za dużo.. raczej za mało. O wiele za mało...

Kawa z mlekiem, kilkanaście łyżek jogurtu naturalnego, kawałek ogórka, pół kotleta mielonego, jabłko, owsianka. Ani to poukładane ani zbilansowane, ani dietetyczne, tyle że niewiele. Po prostu... kicha. Muszę koniecznie popracować nad porządną dietą, wyszukać jakieś przepisy, bo całkiem z sił opadnę. 
Ale jak mam gotować 3 różne obiady prawie codziennie, to mi się nawet patrzeć w stronę kuchni nie chce.
Jeszcze biegam codziennie z córką na zastrzyki... jak wyjaśnić czterolatce, że to co boli to pomaga... i tak całe życie! :)

23 lutego 2014 , Komentarze (1)

Niestety nie potrafiłam przejść obojętnie obok mojej wagi... pomimo twardego postanowienia, ze ważę się w czwartki.. Miłe zaskoczenie, ponieważ pomimo 92,5 na pasku, piątkowe ważenie wypadło źle, bo 92,8, ale za to dzisiaj 92,1 kg zachwyciło moje oczy o 7 rano ;) Mam nadzieję, że w czwartek zobaczę 91,5... Trochę to nierealne, aczkolwiek nadzieja musi być. Działa cuda w dążeniu do celu.
Widzę też gorszą stronę tego wszystkiego.. pogodziłam się z zastojem... więc skoro go nie ma, znaczy, że jeszcze się pojawi. No nic. Może nie będzie aż tak źle...

22 lutego 2014 , Skomentuj

Udany tydzień pod względem treningów. Nie opuściłam ani jednego pomimo choroby, dzisiaj zrobiłam 12 z 16 zaplanowanych interwałów na skakance (50:10) 
Jakoś tak dziwnie wyszło, ze pomiary robię we czwartki.. Dziwny dzień, taki niecharakterystyczny do tego celu ;P 
No cóż.. może to i lepiej, po co się załamywać tak od początku tygodnia..
Piękna linia mięśnia mi się zrobiła na łydkach... oj piękna..

22 lutego 2014 , Skomentuj

O 3 w nocy obudził mnie silny ból ucha i piszczenie.. Takie dzwonienie w uchu. Teraz lewe, bo 2 ostatnie dni, bolało prawe.. Chyba niestety lekarz mnie nie ominie.. Jak ja to kocham.

Dzisiaj interwały. Dobrze.. niedługi wysiłek, jeśli znajdę siłę, dorzucę kilkadziesiąt "pompek"... bo moje obecne wykonanie pompek jest dalekie do ideału.. Ręce to mój najsłabszy punkt w całym ciele. Jeśli ktoś nie jest w stanie wykonać nawet jednej pełnej pompki, to co to znaczy? Dno.. Z mułem.

21 lutego 2014 , Skomentuj

Rozgrzewka, 8 minut treningu ramion, 40 minut na stepperze z dalszym treningiem ramion przez połowę czasu, z obciążeniem po 3 kg na rękę, chłodzenie. Przy zapaleniu zatok i uszu, bez leków, to chyba nieźle... ;)

Szkoda że mój mąż się obija... no cóż.. 

21 lutego 2014 , Skomentuj

Centymetry niby idą w dół.. Ale to nie jest dla mnie wyznacznik.. Wystarczy przecież, że zmierzę się w odrobinę innym miejscu.. Waga praktycznie stoi, a dziś nawet urosła, pomimo ćwiczeń, diety, przestrzegania pór i wielkości oraz jakości posiłków. 
Pierwszy kryzys?
 Nie minął nawet miesiąc odchudzania. Dlaczego nie potrafię sobie wytłumaczyć racjonalnie, że to nic takiego, żeby się nie poddawać, żeby brnąć do przodu za wszelką cenę, a rezultaty przyjdą wcale nie tak wolno, a już niedługo... 

Mam niezmierną ochotę powrócić to codziennych rytuałów codziennego ważenia się oraz niezbyt zdrowego sposobu odchudzania....:/ 
Ciężko jest walczyć tak zupełnie samotnie... :(

20 lutego 2014 , Skomentuj

Ranek, po całkiem spokojnej nocy przy 2 chorych dzieci okazał się.. dołujący. Dzień ważenia i pomiarów.. Schudłam... całe 0,3 kg... przez tydzień, codziennie podejmując duży wysiłek, jedząc mądrze, nie za dużo, nie za mało, nie chodzę głodna, wg mnie jest nieźle. Ale przyznać muszę, że na głodówce chudłam więcej... Nie wiem jak to się działo. Nieustannie spadało ze mnie około 1 kg tygodniowo, regularnie, chyba ze okres się zbliżał, ale zawsze później się wyrównywało.. 
Przeczytałam mnóstwo porad w internecie - jedz więcej, jedz inaczej, jedz, jedz, jedz i ćwicz, odchudzaj się i jedz... dla mnie to niepojęte. Moze i głupie, ale niepojęte, że mam jeść dawkę kcal którą jadłam i tyłam, i jeszcze chudnąć, kiedy nie mogę schudnąć jedząc mniej niż jadłam, za to na pewno zdrowiej i bardziej zbilansowane.

Nie chce mi się mierzyć cm... Zrobię to później.. czuję że nie bardzo mi się to opłaca, bo zdołuję się mocniej...