Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251327
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 24 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

14 września 2018 , Komentarze (12)

  Koniec, finito, the end. Wczoraj po 21 ogłosiliśmy ostateczny koniec remontu. Wici rozesłane, muszę się zastanowić nad terminem parapetówki.  Bo przecież mam teraz mieszkanie jak nowe!!! Ale, gdy wychodzę z domu nawet na krótki spacer, zakręcam wodę. Bo życie toczy się dalej, fatum trwa, bo mój ojciec zalał sąsiadów. Wprawdzie to niewielka plama, ale coś wisi w powietrzu. Od razu dzwoniłam do brata, aby wreszcie ubezpieczył mieszkanie. Oddala temat z dnia na dzień, oby, tfu, nic się nie stało. Wracając do nas, moja perfekcja  w sprzątaniu spowodowała, że więcej kłóciłam się z mężem, poddał się argumentowi, że jak zrobi teraz porządnie, to następny raz będzie za  ho, ho czasu. I naprawdę napawam się teraz ciszą, spokojem i ładem. Dziś po raz pierwszy od  prawie 3 miesięcy kawę  śniadaniową piłam w łóżku, czytałam jakiś czas. Potem były same przyjemne zajęcia, typu wieszanie obrazów, dekorowanie , ozdabianie. Obiad był poza domem - kuchnia tajska. Porcja spora, oboje zabraliśmy ze sobą pudełka. Krótki spacer, kupno biletów na Dogmana na jutro,  w domu herbata celebrowana w ładnych filiżankach, kawałek babki piaskowej. No lubię takie klimaty i już.Teraz czas pomyśleć o przygotowaniach do wyjazdu. Przed chwilą dzwonił syn, akurat jest w okolicach Coloseum, raczy się aperolem spritz, zazdroszczę i tyle. Nie rozmawialiśmy na temat papieża i audiencji, będzie okazji face to face.Wczoraj zdążyłam jeszcze doprowadzić swoje dłonie do porządku po pracach remontowych. Nie zawsze miałam na nich rękawiczki, stąd taka potrzeba. Polecam peeling Paloma , złuszcz i świetnie natłuszcza . 

12 września 2018 , Komentarze (5)

bo wszystkiego po trochu. Z rana poszłam do Empiku odebrać zamówioną książkę " Smak kwiatów pomarańczy"  To rozmowy z Tessą Caponi- Borawska o jedzeniu, o kulturze, o włoszczyźnie ogólnie mówiąc. Zabiorę ją na wyjazd, będzie jak znalazł na wieczory. Po drodze  drobne zakupy i plany na dziś. Majster będzie aż do 20, zrobiłam zatem II śniadanie, aby wytrzymał do obiadu dziś późniejszego. Jedziemy do rodziców. Po powrocie zrobię tagliatelle ze szpinakiem, wczoraj opędziłam towarzystwo zupą warzywną.  Zamówiłam pranie dywanów, ktoś przyjedzie po odbiór, zwrot wypranych będzie po ok. 2 tygodniach.  To pralnia  susząca, piorąca, trzepiąca, itd., czyli taka maksymalnie  dla mnie.  Gdy wieje to w mieszkaniu więcej śmierdzi stęchlizną. Coraz częściej zastanawiam się nad rzeczoznawcą, bo nie wytrzymam tego smrodu długo. Tak to jest, gdy się ma czuły nos. Powoli przeglądam szafę , szykując się do jesieni. Niestety moje drogie, kiedyś to nastąpi, być może niespodziewanie , a ja będę przygotowana. Nie lubie być zaskakiwana, tak jak nie lubię specjalnie niespodzianek, tych dużych. znaczących. Bo małe, zabawne i okazjonalne, jak najbardziej.   Syn dziś na audiencji u Papieża, zazdroszcze i czekam na relacje.

11 września 2018 , Komentarze (2)

Dziś pan remontowy miał wpaść tylko na chwilkę. Ta chwilka trwa do tej pory, a jesteśmy po 14. Cała gładź położona wczoraj na sufit napęczniała od wilgoci i po prostu spadła. Robota od początku. No cóż, nadal jestem poddawana próbie cierpliwości. Dziś wstałam o 6, spać nie mogłam, zobaczyłam  cienie pod oczami na swojej twarzy. Czy to już deprecha? Nadal wali stęchlizną w sypialni, nie codziennie, ale są chwile nie do wytrzymania. Wstaję z gilem do pasa. Czytam o sposobach likwidacji tej rozkosznej woni i cóż. ? Ozonowanie, czekanie , może i latami. Na dodatek mój ulubiony sąsiad będący sprawcą, postawił bezmyślnie karmnik dla ptaków na krawędzi swojego balkonu i mam obesrany swój balkon. I jak tu myśleć pozytywnie o ludziach?  Chcąc się odprężyć  ugotowałam zupę dla rodziców, drugie danie , upiekłam biszkopt ze śliwkami. Jutro tam jadę   ojciec sygnalizował potrzebę pomocy.  Do sąsiada wyślę męża, bo nieopatrznie  jeszcze nazwałabym po imieniu takie zachowanie.  A zupa była jarzynowa i tyle dziś na obiad. 

10 września 2018 , Komentarze (5)

koniec. Dziś nawet balkon został posprzątany, a pan remontowy zabrał część swoich gratów. Niestety nadal czuję stęchliznę, chyba będziemy ozonować drugi raz. Ale to po powrocie z wyjazdu. Dziś odkurzałam książki, każdą brałam do ręki,  a jest ich trochę. Nabrałam ochoty na powtórkę z niektórych, takich, które zachwyciły mnie przed laty. Przypomniałam sobie przy okazji o posiadanych zasobach znaczków pocztowych, slajdów, poradników dietowych. Ach, czegoż to człowiek nie kupował. Wczoraj przygotowałam paczkę do Fundacji, z nieużywanymi zasłonami ( nowe!, ładne!) i serwetkami  świątecznymi ( były takie modne, we wzorki  z okazji), teraz dojdą niektóre książki. Jak już pisałam ( ? napewno?) , pozbyłam się całkowicie  firanek, stawiając na żaluzje.  Jestem zadowolona, bo mieszkanie stało się nowoczesne i przestrzenne.  Spałam  niespecjalnie, bo oglądałam tv, co robię rzadko  i nie o porach późnych. Obejrzałam pierwszy odcinek serialu z Agatą Kulesza, ale chyba zrezygnuję z pozostałych. Przewiduję treść , będzie mroczna, niesmaczna ,bo o molestowaniu i zboczeniach, o degeneracji w Policji. Mam dość takich tematów. Na obiad dziś pomidorówka z makaronem , łosoś pieczony z rozmarynem , ziemniaki pieczone i kiszona kapusta.  Na jutro planuje tagliatelle ze szpinakiem. A dzis pan remontowy zachwycał się zupą, miłe to.

9 września 2018 , Komentarze (2)

I ruszam się, bo tak trzeba. Waga ładnie wróciła do normy sprzed wyjazdu, a to dzięki dreptaniu po domu . Co ja się namyłam podłóg, odkurzałam , wycierałam, prasowałam, przenosiłam tam i z powrotem. Ale są za to rezultaty. W poniedziałek zaczynamy ostatni tydzień  remontu. Dziś na obiad wyłącznie  rosół, bo czasu było mało. Ale w sobotę ugotowałam wspaniały sos hiszpański z książki o jelitach. Zrobiłam 3 zapiekanki , z ziemniakami, z makaronem i z kasza, każda z bitkami z indyka  z serem . Chłopcy pałaszowali aż miło. A ja wyczyściłam lodówkę z resztek. Dziś brat wizytuje rodziców, zmienili zdanie , prosili o zupę. Cieszę się, coś im ugotuję  na moja wizytę. Narazie nie robię manicure, chociaż paznokcie mam zniszczone niesamowicie. Ale to za wcześnie, bo znów będe pracować z chemia, rękawiczki nie zawsze pomagają. Czytam ostatnio mało, bo czasu brak. Wieczorem padam na nos i zasypiam szybko. W czasie wyjazdu mam zamiar nadrobić zaległości.

7 września 2018 , Komentarze (2)

działka rekreacyjna jest tylko wspomnieniem. Żal? Nie i jeszcze raz nie. Może na wiosnę poczuje jakąś nostalgię, ale narazie mam co innego na głowie. Dziś na obiad dania "przedszkolne", bo zupa krem z cukinii , naleśniki z twarogiem i surówka z marchwi z jabłkiem. Dania lekkie, ale smakowało niesamowicie. Wprawdzie naleśniki były z baru mlecznego, korzystam jednak z takiej możliwości, skoro są przepyszne!! Kto jadał w polskich barach mlecznych, tych prawdziwych, ten wie , o czym piszę. Wczoraj odwiedziliśmy małego chłopczyka, który pojawił się na świecie 3 tygodnie temu. Zapomina się szybko, jaką drobinką jest noworodek . Ustka układał do ssania, wyginał się i puszczał śmieszne bączki. Pracy przy maleństwie od groma , ale to szkoła dla rodziców. Nasz majster dziś maluje smrodliwą farbą zacieki na suficie. Aż w gardle drapie. Jeszcze tydzień, jeszcze chwilka i będzie finisz.  Przebieram już nogami z niecierpliwości.

6 września 2018 , Komentarze (8)

i powoli wszystko się klaruje. Mąż aktualnie skręca nową szafkę do łazienki. Pozbywamy się poprzedniej , będzie luźniej i nowocześniej. Przy okazji zrobiłam porządek w środkach czystości, mam tego od licha i ciut, ciut.Żaluzje do dużego pokoju zwanego salonem wybrane, zakupione nawet, czyli nie ma odwrotu. Pan remontowy powoli zaczyna wchodzić w fazę wykończeniową , a my tęsknimy do relaksu, odpoczynku i porządku w mieszkaniu. Dziś na obiad wczorajszy barszcz, jeszcze smaczniejszy. Znajoma przysłała umyślnym paszteciki z kapusta własnej roboty i było to pyszne. Na II danie makaron z kurkami, mix sałat . Chłopcy zadowoleni, mlaskali z zachwytu,ja zresztą też. Dziś późnym popołudniem wizytujemy chrześniaka męża, który stał się po raz drugi ojcem, tym razem synka. Po obiedzie zrobiłam kawę z kawiarki i tak mi się  zatęskniło za moim potomkiem, że zadzwoniłam na chwilkę  rozmowy. Synek zdrowy, w poniedziałek zaczyna wakacje zagraniczne, czego zazdroszczę. A potem będą opowieść i  wspominki!

5 września 2018 , Komentarze (5)

bo jak inaczej nazwać przygotowanie się do sezonu zimowego? A czyniłam to robiąc własną "wegetę", ze zmielonych warzyw, zielonej pietruszki, z dodatkiem oliwy i soli. Zamroziłam kilkanaście foremek silikonowych, będą do zup warzywnych. Poza tym smażą się powidła z węgierki, niezbyt słodkie, za to z dodatkiem cynamonu. Pachnie w domu!  Zebrana wczoraj pigwa została wymieszana ( po obraniu) z zeszłorocznym "maceratem", przesypana cukrem, postoi chwilkę do zalania alkoholem. A na obiad dziś barszcz ukraiński z fasolą białą oraz duszona kapusta kiszona , na której prażyła się polska kiełbasa. Danie z dodatkiem kminku, garści grzybów suszonych. Wersja z kiełbasą dla facetów ( mąż i pan remontowy). Miałam dziś melodię do prac kuchennych, poszło zatem szybko i sprawnie. Dla zainteresowanych podaję ponownie, że książkę "Jelita wiedzą lepiej" napisał Michael Mosley. Czuję się zdrowsza nawet wtedy, gdy tylko ją czytam!:D. Wrzesień nadal cieplutki, a my wysiadujemy w domu z przyczyny  znanej. Dziś jest robiony pokój dzienny, zwany salonem. to prawie 28 m kwadratowych powierzchni, będzie co robić. Zapakowaliśmy wczoraj całego Mroza o Chyłce, całą Bondę i Cobena, jutro wybieramy się do biblioteki, aby to podarować. Niech inni maja radość. Kolagen służy mi, stawy mniej bolą, muszę dokupić kolejną porcję. Mój organizm wraca do formy.

4 września 2018 , Komentarze (11)

Z samego rana pojechaliśmy na działkę, ostatni raz , bo w piątek notariusz. Cisza, spokój, nie ma ludzi. W domku czyściutko, myszy brak, gotowe na nowego właściciela.  Poszliśmy na grzyby niespiesznym krokiem, ale tylko kurki  udało się zebrać. Sporo ich, jutro będę wymyślać potrawę. Po grzybach śniadanie na tarasie, ostatnie , ale sentymentu nie ma. A na jutro ugotowałam barszcz ukraiński, taki z fasolą białą . Wizyta u rodziców  lekko drętwa,obiadu nie wieźliśmy, bo :" nie życzymy sobie żądnego jedzenia, nawet ciasteczka."  Ok., taka wola, szkoda, że wynika z dąsów na uwagę, że przy emeryturze  łącznej ponad 5.000zł jeść zupy w proszku to po prostu wstyd. Gdy opowiadałam o sękaczu kręconym własnoręcznie, trochę miny zrzedły rodzicom.  Poza tym zapieprz w mieszkaniu do upadłego. Energa przysłała rachunek za prąd, o 1,5 raza wyższy, a to przez osuszacze i ozonowanie. Uff, wydatki, wydatki i końca nie widać. Musze wrócic do książki o jelitach, najwyższa pora.

3 września 2018 , Komentarze (4)

bo  okazało się, że pan remontowy zrobił niespodziankę i gotowe są sypialnia, łazienka, kuchnia i przedpokój. Teraz zatraciliśmy się zupełnie w porządkowaniu, a jest tego sporo. Jestem zmęczona do bólu, a przed nami jeszcze sporo. Ale już widać światełko w tunelu i to cieszy. Nasz pobyt na Suwalszczyźnie był ciekawy, pogoda dopisała, widzieliśmy wiele. W Wilnie nie kochają Polaków i dają temu wyraz. Kręciłam sama sękacza w Wiżajnach, obok stała pani, która brała udział  w programie Okrasy.  Widoki z góry Cisowej zapierają dech w piersi, przyroda regionu jest przecudna, ale wole jedzenie podlaskie. Suwałki czczą przede wszystkim Marię Konopnicką, w muzeum opowiadają o niej wspaniale, ciekawa wystawa, nieznane historie  z życia pisarki. Na pamiątkę kupiłam zakładkę z Koszałkiem  Opałkiem - świetna!  Augustów i rejs statkiem po jeziorach oraz kanałem , to prawdziwa atrakcja. Miasto ładne, zadbane, dużo oferuje.   Była to fajna wycieczka. A dziś zapisałam się na lektorat z angielskiego, jako kontynuacja z poprzedniego roku UTW.  Na temat mojej wagi wypowiadać się nie będę, po co sie dołować?