Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251227
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

5 czerwca 2018 , Komentarze (3)

Czekam na prognozę pogody dla Dolnego Śląska na następny tydzień. Dziś przeglądałam i układałam ubrania do ewentualnego zabrania ze sobą. Koncepcja jest, a potem będę decydować. Narazie odświeżam krótkim praniem, pogoda sprzyja i schnie wszystko.  Dziś lekko chłodniej, dobrze będzie się spało. Rano nastawiłam rosół z młoda włoszczyzna, rosół na skrzydełkach, bo moim zdaniem dla rodziców taki najlepszy. Potem wizyta u fryzjera, a rosół gotował sie. Gdy wróciłam, zjedliśmy II śniadanie, ugotowałam makaron i pojechaliśmy do rodziców. Obiad w postaci tegoż rosołu, gulaszu z indyka z papryka i boczkiem, ziemniaków  młodych z koperkiem i mizerii - podano.  Porcja na jutro jeszcze została , tak miało być. Ponownie pojadę w piątek, dzień przed wyjazdem, aby  brat nie fatygował się już w tym tygodniu. Rozmowa o niczym, jak zwykle narzekania ojca, brak pomysłu własnego na pomoc, odrzucanie przedstawionych propozycji. Ale szczytem wszystkiego było stwierdzenie, że mój brat mówi o mnie nieciekawie, a syn studiujący w Poznaniu uciekł ode mnie. Pozostało mi tylko wyjść i tyle.  (szloch) Poza tym jestem zadowolona z mojej wagi, dziś zjadłam tylko 1 krówkę i dwa ciasteczka , czyli bardzo mało słodyczy ( jak na moje możliwości). Na śniadanie owsianka , po której długo nie czuję głodu. Owoce i młode warzywa to teraz moje ulubione jedzenie.  Jutro pedicure, czyli kolejna chwila relaksu. 

4 czerwca 2018 , Komentarze (2)

W nocy pobudka z powodu nietoperza, który latał po sypialni, nie mógł się wydostać. Powtarza się zeszłoroczna przygoda. Nie powiem, aby przyjemna.  Po śniadaniu na kijki. Wybrałam trasę widokową, z możliwością obejrzenia domków , nowych i starych, z chwilką  relaksu na pomoście dużego jeziora, z wędrówką przez zacieniony las. Wyszło ponad 5 km. i prawie 8.000 kroków. Porządkujemy działkę, chowamy co trzeba, pozbywamy się co niepotrzebne. Wrócimy dopiero za 2 tygodnie, trzeba wszystko zabezpieczyć Młodzi sąsiedzi są jeszcze jakiś czas, poproszę o podlewanie, a w zamian udostępnię im nasz teren trawiasty, uporządkowany, akurat dla dzieci. Taka transakcja wiązana chyba jest ok? Woda będzie moja, nie poniosą kosztów. Wczoraj zrobiłam jeszcze gulasz dla rodziców, gulasz z indyczego mięsa.Wczoraj prowadziliśmy z mężem rozmowy na temat naszych innych sąsiadów, uciążliwych, bo gustujących w alkoholu i spędzających czas właśnie w taki sposób. Musimy opracować system wykręcania się od tego towarzystwa, aby nie było urazy. Dla nas pobyt na działce to nie hałaśliwa zabawa przy wódce, piwie czy winie.Już wczoraj spacer wykonaliśmy omijając ich domek.Niedługo przyjedzie syn, aby z mężem oglądać mistrzostwa. Musze zapewnić sobie na ten czas sporo książek. Moja waga? Jest ok, bez szaleńczej radości, ale spadek widoczny po spodniach. I tak niech spada dalej.

3 czerwca 2018 , Komentarze (1)

Dziś poranna kąpiel w jeziorze sprawiła mi ogromna przyjemność. Było jeszcze pusto, cicho, tylko komary atakowały me ciało. Woda przyjemnie chłodziła , a po takiej przyjemności śniadanie smakuje znakomicie. Jest zielono, jest kolorowo od kwiatów, jest ptasio i trelowo, czyli wszystko. Ptaki korzystają z karmnika, gdzie podrzucam coś, znajomy pies przychodzi na dokarmianie, ludzie co chwila przepływają przed naszymi oczami. Wczoraj było sporo gości , hałas od budowy obok, nieustające ujadanie psów sąsiada, uciekliśmy do lasu.   Spotkaliśmy panią sarnę, pana zająca, pana bociana. Zboże już wysokie, w nich chabry i maki. Co chwila oglądaliśmy się , aby podziwiać odcienie zieleni. Dziś za ciepło na rowery,prawdziwy żar, a a nie chcę kusić losu, bo przecież z a tydzień wyjeżdżamy. Odpoczynek na tarasie to jest to, co lubię. Czytam, rozwiązuje krzyżówkę, rozmawiamy z mężem, podglądamy trzmiela, który wciska się w kielich krzewuszki .Wczoraj kosiliśmy pozostałą część terenu, bo trawa rośnie jak głupia. Praca była trudna, teren spadzisty i  z muldami, ale udało się. Jutro ostatni dzień naszego pobytu, robimy przerwę na 2 tygodnie. Oby spadł deszcz i podlał rosliny!

1 czerwca 2018 , Komentarze (2)

Czekam na burzę, która powoli, ale nadchodzi. Dziś upał nieziemski, bo w cieniu 30 stopni. Ale i tak z rana wybraliśmy się rowerami do pobliskiej wioski. Nie powiem, aby lekko mi szło, szczególnie pod wzniesienia, i to wcale nie duże. Kondycja zerowa! Wróciłam zgrzana, zmęczona, teraz bolą mnie kolana i lędźwie, to od wstrząsów na polnych drogach. To dziś kolejny mój wyczyn, bo rano, tj, po 8 , zaliczyłam jezioro i pływanie. Wczoraj wieczorem byliśmy na ognisku u sąsiadów, były kiełbaski, ziemniaki pieczone, a towarzyszył nam 3 tygodniowy chłopiec, śpiący w ramionach ojca. Było przyjemnie, ale muszę przyznać, że takie wieczorne, czy nocne życie , nie dla mnie. Wróciliśmy tuż przed północą, wchodziłam do łóżka naprawdę zmęczona. Wolę poranne wstawanie i wczesne łoże.Dziś na obiad zupa jarzynowa i kopytka ze  szpinakiem. Zrobiłam tez pulpety na weekend, z szynki wieprzowej w kapuście młodej.  Wagi tu nie posiadam, nie wiem zatem co i jak, ale to nie jest takie ważne. Robi się coraz ciemniej, burza daje znac o sobie z oddali. Skończyłam czytać dwie książki Puzyńskiej i więcej po nie nie sięgnę. Denerwuje mnie taka rwana narracja.  Dzwoniłam do syna, bo pomimo 37 lat to przecież moje ukochane dziecko. Syn znów w rozjazdach niemieckich, namęczy się chlopak, ale tak wybrał. To jego życie. 

31 maja 2018 , Komentarze (1)

Jestem znów nad wodą. Dziś lekki wiaterek chłodzi przyjemnie. Zieleń wabi i zachwyca, podlewałam dziś moje rośliny z dbałością. Przywieźliśmy ze sobą znów furę różnych rzeczy do jedzenia, na szczęście już gotowych, aby jak najmniej siedzieć przy garach. Nałożyłam dziś trzymane na działce krótkie spodenki, które w zeszłym roku jakoś tak zmalały. Teraz w nich siedzę i jest ok. Mąż maluje komin, a ja, po układankach przywiezionych rzeczy, odpoczywam i mam zamiar za chwilkę poczytać. Póki cień na tarasie, póki nie tak gorąco.,Na działce obok trwa remont. Przystosowują dom do całorocznego pobytu. Pracy ogrom, ale od rana zasuwają równo. To Ukraińcy, pracowici i grzeczni. Przywiozłam ze sobą wapno i Fenistil, aby jakiekolwiek ukąszenia nie były straszne. Kręcą się koło nas szerszenie, odganiam je, ale boję sie ich jak cholera. Nadal mam w pamięci chłopaka pogryzionego  w głowę, który do dziś jest rośliną.  Trzymajcie sie zatem siostry cieplutko, odpoczywajcie jak sie da i dbajcie o siebie. Ja dzis znów zapisuje lekki spadek.

30 maja 2018 , Komentarze (6)

Wpadliśmy do Gdyni na chwilkę. Kwiaty podlane, rodzice zaopatrzeni( jarzynowa z młodych warzyw, z udkami gotowanymi, leczo na boczku, z kiełbasą i czosnkiem - tak lubi ojciec), zrobione dwa prania, wyprasowane, wizyta u ortopedy, przelewy bankowe. To tyle dziś, bo z samego rana wracamy nad jezioro. A było cudnie! Przed śniadaniem kąpiel w jeziorze, potem śniadanie na tarasie. Kawa smakuje wówczas dodatkowo. Kręciliśmy się po działce, kosząc, uzdatniając, upiększając. Sporo czytania, jakaś gra towarzyska, rower, i znów pływanie w jeziorze. Tym razem przed kolacją. Telewizora nie mamy, słuchamy płyt lub treli ptasich. Szparagi, jajko sadzone, maślanka, młode ziemniaki, pomidory, truskawki. To się przewija najczęściej w naszym menu. I koperek, który dodaje smaku i zapachu, i herbata z własnej mięty. Jutro zatem będziemy tam znów. Bo naprawdę szkoda pogody na siedzenie w domu.

25 maja 2018 , Komentarze (9)

Mama zaopatrzona, przebrana, pieluchomajtki nałożone, pościel zmieniona. Oboje nakarmieni, a było czym Dzieci ( brat i ja, bratowa i mój luby), przygotowały się solidnie, bo: dwie zupy, dwa drugie dania, kopytka, zielona fasolka, 3 rodzaje ciast, kawa, herbata, kwiaty.  Mam zjadła bardzo porządnie, gorzej jadł ojciec, bo przy jedzeniu mnóstwo ma do powiedzenia. Wszystko stygnie, on to rozgrzebie i potem zostawia. Chyba za karę nie powinien dostawać deseru. Gramy z bratem do jednej bramki, gdy mowa o opiece. Niestety, już ten czas, gdy należy rodziców traktować jak dzieci. Poszło wszystko zgodnie z planem, starsi pewnie teraz leżakują, a ja mam pewność, że na weekend są zaopatrzeni. W Gdyni szykuje się deszcz, a może nawet burza. Ochłodziło się znacznie , to trochę przeczyści powietrze. Patrzę na mój balkon i jestem bardzo zadowolona z jego wyglądu. Elewacja jest biała, a ja zastosowałam kolory doniczek i kwiatów słodkie  i radosne. Mam żółte w białe kropki, groszkowe, fiolecik jaśniutki i białe. Fajnie wygląda. Chcemy jutro pojechać nad jezioro, pobyć z 4 dni, nasycić się zielenią, spokojem, cisza i śpiewem ptaków. Przygotowałam już rosół gotowany z młodą włoszczyzną. Ach, jak w domu  pachniało!  A burza własnie się wita !

24 maja 2018 , Komentarze (4)

Pogoda cudowna od samego rana. W Gdańsku byliśmy ok. 11 i najpierw  kupiłam sukienkę letnią. Taka ze sklepu Unisono.  Potem kawa, lody  i włóczenie się po Gdańsku, kluczenie wśród masy turystów. Podziwianie piękna miasta, a potem spotkanie z rodziną, już przed Muzeum Morskim . Stawilisię wszyscy, młodzi, starzy, nawet ciotka lat 86. To wystawa malarstwa Kazimierza Ostrowskiego, obrazy fantastycznie kolorowe, obrazy jak z kloców lego, abstrakcja  niesamowita. Znam je od lat i jestem z tym obeznana, ale zawsze coś nowego mnie zachwyci. Wystawę odwiedził Wicemarszałek Borusewicz, udało się chwilkę porozmawiać z Marszałkiem.  Rozmowy z osobami dawno niewidzianymi, opowieści. Potem jeszcze kawiarnia jeszcze wszyscy razem. To było miłe spotkanie i najważniejsze, że wyraźnie potrzebne.  Dziś przeszliśmy 8 km. i ponad 13.000 kroków. Po takim dniu  jestem zadowolona z mojej aktywności, z potrzeby komunikowania się. Ale, bo i ale jest, zjadłam dziś naprawdę porządną porcję lodów, mam nadzieje, że to nie odbije się na mojej wadze zanadto. A jutro od rana zabieram się za obiad na Dzień Matki. Pojadę do rodziców deczko wcześniej, bo nie wiem, co tam zastanę. Rozmawiałam dziś z koleżanka, która także była na wystawie. Jej ojciec "żąda" określonych czynności od niej, wygonił z domu kolejna pielęgniarkę, ma także syna, ale to córka jest od pomocy. Jej ojciec ma tyle lat co mój, to widać taki gatunek, z SSS- syndromem stałego skwaszenia.

23 maja 2018 , Komentarze (3)

Bo pracowałam dziś jako prasowaczka. Udało się wreszcie wynieść od mamy pranie zalegające, takie do prasowania.  Namawiana wielokrotnie niestety odmawiała pomocy. A dziś wyprasowałam 8 prześcieradeł, 4 zmiany pościeli, dwie piżamy ojca, 4 jego koszule, kilka ścierek, itp drobiazgów.Przy okazji doprałam niedoprane, a pogoda sprzyjała takim czynnościom. Byliśmy dziś u rodziców, aby pomóc przy zmianie komody na nową. Starą mąż rozebrał, ekipa meblarzy ją zabierze. Przy okazji udało się coś poukładać  w szafach, namówić  mamę na pieluchomajtki, posiedzieć  z nią chwilkę  na balkonie. Ojciec coraz odważniej mówi o zatrudnieniu kobiety do pomocy. Takie myśli ma po rozmowach ze swoimi znajomymi, którzy korzystają z pomocy osób wynajętych.  Oby to wypaliło! Dziś waga cudna, to znaczy, że tarczyca wraca do normy. Ubranka takie luźne się zrobiły, a wczoraj łaskawie patrzyłam na moją odzież  letnią.  Na obiad dziś zupa krem z cukinii, tagliatelle pełnoziarniste z pulpetami w sosie  z papryki, kapusty, pomidora, marchewki. Do tego mix sałat . Smaczne to było . Umówiłam się dziś do fryzjera , na 5 czerwca, jeszcze pedicure, może jutro to załatwię przed wyjazdem do Gdańska. Bo jedziemy do Muzeum Morskiego na wystawę wujka mojego męża. Spotkamy sie  przy okazji z rodzina, a przed  wystawą powłóczymy się trochę po Gdańsku. Pogody ma sprzyjać.

22 maja 2018 , Komentarze (2)

Spałam dziś bardzo mocno, bo nie słyszałam zabawy pod oknem, urządzonej przez rozentuzjazmowaną grupkę. Zawsze podobało mi się to słowo, użyłam z rozkoszą! Po śniadaniu wyjechaliśmy do Decathlonu, tam kupiłam na wędrówki kurtkę przeciwdeszczową , odporną na tenże opad, w cenie 34zł + jakieś grosze. Potem  do Leroy, stałam się właścicielka koszuli  ecru w szare paski i błękitnych bermudów w białe paseczki.  Następnie  zakupy spożywczo- chemiczne, zioła i rośliny na balkon. Tu wybrałam tymianek cytrynowy i hyzop lekarski oraz goździki. Jestem teraz właścicielką pelargonii zwisających koloru bladego różu oraz koloru fuksji, goździków miniaturowych i ziół. Od drugiej strony mieszkania , na parapecie kuchennym mam same zioła, już korzystałam z nich przy gotowaniu. Rozmowa z bratem w sprawie szczegółów spotkania. Na mnie przypadło przygotowanie II dania. Już się zastanawiałam i zrobię kilka różnych potraw. Upiekę kurczaka, zrobię pulpety w sosie koperkowym i upiekę schab. Będzie nas 6 osób trochę zjemy, reszta zostanie dla rodziców. Do tego fasolka szparagowa( jeżeli dostanę zieloną, bo żółtej nie trawię ostatnio, jest moim zdaniem bez smaku), jakaś surówka, kawałek ciasta i tyle.  Bratowa ma ugotować zupę. Po powrocie z zakupów poszliśmy na spacer, w drodze powrotnej zaszliśmy do pobliskiego sklepu meblowego, aby zobaczyć komodę dla mamy. Ojciec jej szuka  po różnych sklepach, ale trudno jest coś dopasować, gdy takie meble nie są już produkowane. W sklepie zastaliśmy, ku zaskoczeniu, mojego ojca, który miał taki sam pomysł, i akurat finalizował transakcję. To taki zbieg okoliczności , czasu i miejsca. Aktualnie czytam  Katarzynę Puzyńską, nieźle to idzie, ale bez zachwytu. Idzie deszcz, od razu zrobiło sie chłodniej. A ja cieszę sie, że wykonałam dziś ponad 11.000 kroków i ponad 6km.