Dziś w Poznaniu pięknie świeci słońce. Taką pogodę zapowiadał wczoraj księżyc, widoczny doskonale, gdy wracaliśmy od Dominikanów. Moje życie duchowe zawsze dostaje nowej adrenaliny po wizycie u o.o. Rzadko widuję tak pełen kościół, ogrom młodzieży, to bardzo optymistyczne i podniosłe. A na dodatek padają tam mądre słowa. Dziś przed śniadaniem poszłam kupić ciasta u Kandulskiego. Jest z głowy i bez potrzeby stania na ostatnią chwilkę. Potem śniadanie w gronie rodziny, pojechaliśmy do syna na kawę. Syn jest amatorem kaw zamawianych internetowo. To kawy z całego świata, dziś była z Kuby. Ubiegłoroczny prezent w formie włoskiej kawiarki zaowocował fascynacją kawami, ich przyrządzaniem, itp. Potem drobne zakupy i m. in. zającowe prezenty. Dla męża i dla syna kupiłam po książce, wiem, że i ja dostane coś do czytania, wiem nawet co, bo podpatrzyłam, a co! Wieczorem znów do Dominikanów, a jutro czeka mnie huk pracy. Na szczęście sypiam tu dobrze i wypoczęta wstaję. Świat wygląda wówczas zupełnie inaczej, nawet gdy pogoda nie dopisuje.