Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251045
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

27 stycznia 2018 , Komentarze (2)

Dziś pogoda przecudnej urody, pojechaliśmy do Orłowa. Akurat słońce w "rozkwicie" było, tak cudnie oświetlało i klif , i molo. I nawet morze zrobiło się błękitne po horyzont, którego wczoraj nie było. Gdynianie uwielbiają spacery, a zatem sporo ludzi zmierzało naszymi śladami. Poszliśmy w kierunku Kolibek i zaszliśmy do Jadłostajni, czyli miejsca wystawiania  produktów ekologicznych do spożycia.  Odbywa się to w dawnych stajniach królewskich dworku królowej Marysieńki.  Posmakowałam kilka produktów, np. ser owczy, który był rewelacyjny smakowo , ale i cenowo ( 120zł/kg), makowiec bez mąki, kotlecik jaglany, twarożek kozi, chleb na zakwasie z siemieniem. Wypiłam też czysta witaminę C oraz czysty kollagen. Butelka kollagenu  , taka 750ml.,  to koszt 120zł, trzeba to wypić w ciągu miesiąca. Drogo, co nie mówić. Wprawdzie dłonie po posmarowaniu tym cudem faktycznie zrobiły się gładkie, ale ja akurat nie mam kłopotu ze skórą i jej gładkością. Odpędziłam od siebie myśl zakupu tej butelki. Dziś na obiad zrobiłam kasze gryczaną z warzywami i piersią kurzą. Pokroiłam mięso w paseczki, doprawiłam i podsmażyłam . W tym czasie kasza prażyła się w piekarniku z kawałkiem masła. Potem usmażyłam  warzywa , tj. cukinię, paprykę, białą rzodkiew, cebulę, czosnek. Dodałam zielona pietruszkę i zioła. Podałam wymieszane z kaszą i posypane parmezanem. Pachniało i smakowało bosko! Pół godziny i obiad gotowy, pełnowartościowy i łatwy w przygotowaniu. Pogoda zmieniła się, napłynęły chmury i wyraźnie zbliża się jakiś opad. Spada ciśnienie, muszę wypić herbatę, może dziś czarną ?

26 stycznia 2018 , Skomentuj

Tak naprawdę zasnęłam po 3:30, bo to ostatni rzut oka na zegarek był. Myśli się kłębiły, meblowałam, remontowałam, kupowałam. itp przez noc. Wyczekiwałam tylko, kiedy wreszcie sen przyjdzie, a obok mąż tak słodko pochrapywał. Nie mogłam pozwolić sobie na odespanie, bo rano czekało mnie przygotowanie obiadu dla rodziców. Łosoś wyszedł przepięknie, ziemniaczki pieczone także. Wszystko smakowało i to najważniejsze.  PO wizycie jeszcze spacer, bo tego dziś brakowało. Mgła nad morzem, horyzont zakryty. Ale za to na trawnikach puściły się młode pędy żonkili!  Widoczna niedaleko choinka migająca światełkami  jakoś tak niespecjalnie wyglądała w tych okolicznościach przedwiośnia. Takie to zjawisko. ;). A rano spotkała mnie miła niespodzianka, bo kolejny spadek wagi, od niedzieli to razem 90dkg, czyli zakładany kilogram będzie dotrzymany. Sporo młodzieży na ulicach, zaczęły się u nas ferie. Oby tylko dziś nie było przemarszu nocnego powracających z imprez, chciałabym się wyspać.

25 stycznia 2018 , Skomentuj

No i dobrze, od niedzieli poszło 400dkg w dół, czyli wzorcowo. Jakoś tak lżej się czuje  na umyśle, gdy waga fizycznie spada. A teraz muszę się pilnować, aby nie zrobić sobie "nagrody" w formie jakiegoś bzdurnego jedzenia, bo to wszystko pójdzie w.... , albo i dalej.  Dziś cała noc przy otwartym oknie, wreszcie nie miałam po nocy gluta w gardle i ustach. A nad morzem dziś fajnie, czuło się wiosenne powiewy, nawet ptactwo śpiewało jakoś radośniej. Przeszliśmy kawał drogi, a ciekawe jest to, że na spacerach dobrze się nam omawia wszelkie sprawy. Wprawdzie potem często mąż zapomina  co ustaliliśmy, ale to drobiazg. Ułożył mi się przy okazji obiad dla rodziców na jutro, zaszliśmy zatem do Lidla po rybę. Upiekę ją w piekarniku razem z ziemniaczkami ( wcześniej podgotowanymi), do tego surówka z białej rzodkwi a przed rybą zupa ogórkowa, bo rodzice ją lubią. Zawiozę też trochę schabu pieczonego, aby mieli na dni następne.  Dziś kupiłam bilety do teatru na połowę lutego , na sztukę pt "O co biega". Poprosiłam o bilety ulgowe, a tu: a zniżka z jakiego tytułu? . A z tytułu wieku.  Naprawdę? Oj, to gratuluję wyglądu, naprawdę świetnie się pani trzyma." No cóż, polubiłam kobietę!  Chyba każda by polubiła, prawda?  Taka mała  rzecz a cieszy.

24 stycznia 2018 , Skomentuj

Dziś akcja banki, bo przelanie sporej kwoty na konto w innym banku bardziej oprocentowane, założenie konta także dla męża, aby dalej obracać środkami przelanymi,  bo pieniądze powinny pracować , a nie leżeć,  leżeć może sweter w szafie. Pani w głównym banku wcale nie była  zdziwiona, a nawet  stwierdziła, że coraz więcej osób tak postępuje i kierownictwo może wreszcie się obudzi.No cóż, to nie my powinniśmy prosić o propozycje , to bank winien dbać o klientów. ;)Dziś +6 stopni,  w stosunku do wtorku o 10 stopni więcej , szaleństwo! Na angielskim gorąco było, bo kaloryfery grzeją na całego. Grupa zrównoważona, a moje  "schowane" w głowie wiadomości coraz częściej wychodzą, to dobrze. Miło mi tam i tyle. Na latino ćwiczymy czaczę , fajnie tak się pobujać w rytmach Santany. Teraz będzie 2 tygodniowa przerwa, muszę znaleźć coś w zamian, aby nie przytyć. A jutro mam wolne od zajęć i  może pojedziemy  do Orłowa ? Tam  z wysoka morze wygląda bardziej.

23 stycznia 2018 , Skomentuj

W niedzielę pójdziemy na spotkanie z Wojciechem Waglewskim. Wstęp wolny , lubię gościa i jego muzykę. Byliśmy kiedyś na koncercie w Blues Clubie, pamiętam ciary do dziś.  Na luty planuję teatr , a dokładnie  coś w Centrum Kultury w Gdyni, bo bilety niedrogie, a fajne sztuki grają. Mamy wprawdzie blisko do Teatru Muzycznego, ale co robić, gdy ten rodzaj sztuki  nam nie po drodze. Przeczytałam nową książkę Joanny Bator Purezento. Jest wspaniale uspakajająca, wiele można się dowiedzieć o Japonii, polecam. Waga leciutko w dół. Ze słodyczy tylko 2 kostki czekolady gorzkiej, pieczywa normalnego zero, dużo herbaty zielonej , sporo wody. Czekam na rezultaty. Dziś mroźno, bo -3 , zimny wiatr i odczuwalna temperatura  jest niższa. Ale i tak dzielnie wypełniona została dniówka  w postaci spaceru, a właściwie szybkiego marszu ze względu na mróz. Po drodze biblioteka, kilka rezerwacji, 3 książki pożyczone. Teraz mogę się zająć obiadem, a potem  lektura, ćwiczenia, trochę HGTV, bo lubię. Inspiruje mnie oglądanie remontowania wnętrz. Potem przenoszę coś z tego na teren mojej działki nad jeziorem.

22 stycznia 2018 , Skomentuj

Zaczął się nowy tydzień, a z nim wracam na tory spadkowe. Powoli ruszam, ospale, ale drga coś. Na śniadanie 2 kromki chrupkiego , jedna z masełkiem i rzodkiewką, druga z serkiem i z rzodkiewką + zielona herbata. Na II ś. sałatka z pekinki z czerwoną papryką, ogórkiem kiszonym, pietruszką zieloną, oregano, oliwą i cytryną, kromka chrupkiego z wędzonym karmazynem + kawa z kawiarki z mlekiem. Na obiad będzie powtórka z wczoraj + ryż, bo wczoraj potrawa była  bez ryżu. Dziś zaliczone już 5 km. Nad morzem pięknie, śnieg się utrzymuje, jest biało i czysto. Mrozik lekki sprawia, że spacer był rześki. Dzwoniłam do rodziców, proponują wizytę dopiero w piątek, co mi  też pasuje. Po powrocie zajęłam się sprawami domowymi, zamówiłam roczną prenumeratę Gazzetta Italia, roczną prenumeratę W drodze , zapłaciłam to, na co już czas. Nastawiłam rosół, przygotowałam schab do pieczeni. Będzie do pieczywa dla męża.Porzuciłam zamiar zajęć basenowych, bo godziny mi nie odpowiadają. Wracam do dywanówek, które zawsze przynosiły pozytywne rezultaty, zajmę się książką o jodze, otrzymaną na gwiazdkę. Poza tym pamiętam ćwiczenia z pilatesu, będę je wykonywać.  To powinno wystarczyć. 

21 stycznia 2018 , Skomentuj

Pada śnieg, puszysty, biały miękki. Jest tak pięknie w tym śniegu, nawet zawalone nim okulary nie przeszkadzają, nawet rozmazany tusz pod oczami. Poszliśmy do kina na "Atak paniki" . Recenzje oszałamiające, a dla mnie to dziwny film. Wulgaryzmy padają gęsto, nie wiem, czy to taka moda? Świetna rola  pisarki, którą mąż prosi o rozwód.Tragiczna sytuacja osób z trupem w samolocie, to samo dotyczy dopalaczy branych przez małolatów. Nie będę opisywać całości, ale jeżeli tak żyją ludzie sukcesu, ludzie z pasją i uzależnieniami ( patrz kelner), to dziękuję , zostanę tu, u siebie. (slina) Na śniadanie 2 kromki  chrupkiego, jeden z twarożkiem i papryką, drugi z masłem i jajkiem na twardo, herbata zielona, pół jabłka i pół mandarynki. Na II 3 morele suszone i ciasteczko owsiane.  Na obiad gulasz z indyka, papryki, cukini, cebuli, marchewki i soczewicy. Zjadłam to z ogórkiem kiszonym  bez  innych dodatków. Podwieczorek mnie pokonał , bo zjadłam 5 herbatników, 1 katarzynkę i lody. Na kolację planuję jakiś nabiał i małe marchewki. Wypiłam już 1l płynów, muszę trochę przyspieszyć z przyjmowaniem. Ruchu tylko trochę , śnieg walił w twarz niekomfortowo.Zapisy na aquaerobic jutro, jestem zmotywowana, bo lubię taki rodzaj ruchu.Dzwoniłam do rodziców, maja dyżur przy telefonie, bo odbierają życzenia od wnuków. 

20 stycznia 2018 , Komentarze (3)

Już w domu, było całkiem, całkiem. Komfortowy pobyt, rozpieszczona zostałam. Basen wspaniały, szlafroki puszyste, żarełko smaczne, zabiegi rozluźniające. A na dodatek doskonała cena.  Droga powrotna bez przeszkód  a powrót zawsze działa na mnie pozytywnie. Chwilka przerwy, bo skończyłam oglądać na Ale kino+  serial pt"las" , i zajrzałam na Vitalię. Czytam pamiętniki,są to wyznania z reguły osób bardzo młodych i młodych. A ja muszę pamiętać, że w moim wieku już metabolizm nie taki, że zdrowie nie pozwoli wykonywać ćwiczeń dla 30 latki. I tak w basenie ostatnio  ćwiczenia były dla mnie betką, wykonywałam je w rytm muzyki, chociaż  w wodzie to wcale nie łatwe, a obok młodsze kobitki jakoś tak mniej ambitne były. Nie ważyłam się od tygodnia, bo nie było okazji, nie wiem zatem z czym zaczynać będę jutro.  Kupiłam dziś pieczywo chrupkie jaglane, paprykę czerwoną, trochę nabiału, mięso indycze, jabłka. Na niedziele wykombinuję z tego posiłki, a na pozostałe dni muszę odszukać diety z Vitalii, które kiedyś miałam. Mój cel , to 1 kg na tydzień. Odrzucenie  pieczywa, słodyczy , dodanie wiekszej ilości zieleniny i warzyw powinno przynieść rezultaty. Tak przynajmniej oczekuję. 

19 stycznia 2018 , Skomentuj

Piątek wieczorem, a zatem pora się szykować do powrotu. Sporo nowych ludzi przyjechało na weekend, a my chcemy iść jeszcze na basen. Mam nadzieje, że nie będzie tłoku.  Dziś dzień przetykany zabiegami , na spacer poszliśmy dopiero po obiedzie . Nie interesują nas sklepy, a zatem kierunek zalew. Smutne to miasteczko poza sezonem, młodzi nie mają gdzie się podziać, nie widać żadnych propozycji, a teraz mają ferie. Chcieliśmy pograć w ping- ponga, ale ktoś "schował" siatkę. Pytanie do obsługi zostało bez echa. Cieszę się, że wracamy, bo chciałabym już zająć się swoja wagą. Wracam na aquaerobic, zostawiam pieczywo, porzucam słodycze i podjadanie.  Wzorem Dużejpandy zakładam na nadgarstek gumkę, będę nią szarpać przy chęci grzeszenia zgubnego. Łatwo nie będzie, bo jestem nieprawdopodobny łasuch na słodycze.   Mój tydzień będzie zatem obciążony 3 x ruchem  grupowym, ( pilates, basen, taniec latino) codzienną wędrówką nad morze , zobowiązaniami dietowymi wobec siebie.  Nie zrezygnuję całkowicie z kawy, bo taka z kawiarki, świeżo mielona  raz dziennie będzie akurat na popołudniową godzinę.  Już teraz popijam przede wszystkim herbatę zieloną, herbatkę z pokrzywy, herbatkę malinową. No, może dobra, czarna herbata zastąpi czasem kawę.  Nie chcę więcej piać, bo to zapesza.

18 stycznia 2018 , Skomentuj

Znów sypie, jest pięknie, biało, podniośle.  Po śniadaniu poszliśmy do Muzeum Ziemi Kamieńskiej. Zawsze w małych miejscowościach odwiedzamy takie miejsca, to żaden wysiłek , a można zobaczyć coś ciekawego. I tym razem tak było, smutek przemawiał z eksponatów poniemieckich, bo przecież to ich ziemia była przez wiele wieków. Zdjęcia zniszczonego okrutnie miasta miasta, jak rany na ciele. To wszystko pokłosie polityki i niestety tak było od czasów dawnych.  Zrezygnowaliśmy z obiadu w uzdrowisku, udaliśmy się na rybę do baru "U Zubowicza."  Kilka stolików. kilka propozycji podania , wybraliśmy zupę rybną ( smaczna, ale bez zachwytu) i smażonego dorsza. Ryba świeża, ale zbyt nasączona olejem przy smażeniu. Ale i tak wygrana nasza, bo propozycja uzdrowiska  pieczeni rzymskiej , której oboje nie znosimy, była nie do przyjęcia. Objadłam się jak bąk, raczej zrezygnuje z kolacji. Dziś znów masaże, bardzo je lubię, wieczorem aquaerobic i trochę wysiłku w wodzie. Potem popływam chwilkę, po wczorajszym basenie czuje mięśnie nóg, to dobrze. Teraz tylko martwię się pogoda, aby nie sypało tak w czasie powrotu. W zeszłym roku było podobnie, gdy wracaliśmy z Inowrocławia. Widoczność na 20 m, zamiecie na autostradzie, strach było jechać.