Mam takie szczęście, że często trafiam na literaturę, której fabuła dzieje się w miejscach znanych mi, które odwiedziłam, widziałam. Skończyłam czytać 1 tom książki Agnieszki Litorowicz- Siegert "Karuzela". Wzięłam ją z biblioteki z uwagi na akcję dziejącą się na Pomorzu Zachodnim. Ostatnio bywałam tam często, chciałam poznać jakieś inne miejsca z tamtejszej okolicy. I tu niespodzianka, rzecz dzieje się w Szczecinku i jego pobliżu, a ja w Szczecinku byłam kilka lat temu, przejeżdżałam przez miasto nie dalej jak we wrześniu i kilka razy wcześniej. To był przystanek na trasie , z posiłkiem w restauracji na pomoście. Kilka lat wcześniej obeszliśmy wkoło całe jezioro Trzesiecko, spędziliśmy kilka dni w mieście, oglądając je z różnych stron, podziwiając park i położenie miasta. Lubię nieduże miasta z historią, a przecież tamte strony to nadal coś nieodkrytego, bo to tereny poniemieckie. W książce mowa jest także o Bernem Sulinowie nad pięknym jeziorem Pile, gdzie cudnie odnawiane są poniemieckie budynki oficerskie. No i informacja o zegarmistrzu Johannie Weule tworzącym zegary na wieże kościelne , ratuszowe. Taki zegar jest w Szczecinku, w Bartoszycach, ale i w Brukseli, Moskwie, Mediolanie. Kolejny raz , tym razem literatura pokazała, że ciekawie może być także w małym mieście. A, jeszcze taka ciekawostka. W Szczecinku jest Mysia Wyspa, z piękną plażą, a piasek tamtejszy został zwieziony m. in. z Łeby. To tyle w sprawie Szczecinka. Dziś znów ponuro, a wczorajsza aura dosłownie wymusiła wędrówkę , i ona była. Początek dnia to zakupy, gdy zauważyłam ogromną zwyżkę cen kawy, a potem nad morze, ku słońcu. Było przepięknie, wiatr typowy nad morzem dawał swobodę oddechu, szło się równo, szybko i z ogromną przyjemnością. Powrót do domu, gdzie w sobotę zaplanowałam na obiad pieczonego łososia, którego podałam z pieczonymi ziemniakami w skórkach oraz z moją własnoręcznie wykonaną kiszonką , zrobioną z różnych warzyw. Zalewa z dodatkiem czosnku, ziół, oliwy, smakowała niesamowicie, podobnie jak i warzywa. Zrobiłam późnym latem 3 słoiki, mam jeszcze 2 , chyba zrobię podobne z aktualnych warzyw. Jakie to smaczne! Takie polskie kimchi. Znów podjęłam próbę spożywania pieczywa ciemnego, ale skończyło się jak zwykle, bólem brzucha. Tak mam , muszę się z tym pogodzić, czyli odrzucić je w cholerę. Ograniczyłam słodycze, chociaż mój szczypior mąż kusi, np. pączkiem z chałwą. Moja miłość do chałwy zna, ale nie poddaję się łatwo.