w Sopocie, to miejsce ciekawe, położone w idealnym miejscu dla turysty, mieszkańca, dla każdego. Wczoraj przed koncertem posiedzieliśmy na tarasie, napawając się widokiem Bałtyku wieczornego, spokojnego, otoczonego bujną zielenią wzgórz morenowych i klifów. Przy kieliszku prossecco takie wyczekiwanie było b. przyjemne. A koncert? A, i tu ciekawostka, bo liderką była córka Artura Żmijewskiego, Ewa Żmijewska. Z koleżanką z uczelni w LA, Shandy, dały popis muzyki country i nie tylko, dużo własnych kompozycji, starszych i nowych. Energetyczna dziewczyna, naprawdę. Sala nieduża, ale koronasyf daje większy komfort, gdy siedzimy co któreś miejsce. Była też piosenka protest p- ko sytuacji w Polsce, p-ko piętnowaniu ludzi, nienawiści i upodlaniu . Bisy obowiązkowe. Wieczór miły, powrotny spacer po centrum Sopotu pokazał , jak miasto żyje. Ile oryginałów na Monciaku! Ja zachwycałam się architekturą domów stojących w bocznych uliczkach, to ciekawsze. Dziś znów nad Bałtyk, jeszcze nie było tak ciepło, jeszcze szło wytrzymać. Obiad piątkowy, smażona polędwica z dorsza, sałatka z winogron, czerwonej fasoli i czerwonej cebuli , z niewielką ilością jogurtu i majonezu. Jeszcze zrobiłam gar papryki faszerowanej mięsem, w sosie pomidorowym oczywiście, a rosół nadal "dochodzi". Na niedzielę kupiłam bilety do Teatru Szekspirowskiego, na zwiedzanie tego miejsca, bo warto. A, i warto odwiedzić galerię sztuki w Sopocie, jest wystawa prac Bruno Schulza, oraz kolekcja Starmacha. Kto w Sopocie jest, warto zajść. Korzystajmy póki można, bo niedlugo okaże sie, że tylko narodowościowe utwory, dzieła itd. będzie można oglądać.