Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 252441
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 lipca 2020 , Komentarze (4)

w Sopocie, to miejsce ciekawe, położone w idealnym miejscu dla turysty, mieszkańca, dla każdego. Wczoraj przed koncertem posiedzieliśmy na tarasie, napawając się widokiem Bałtyku wieczornego, spokojnego, otoczonego  bujną zielenią wzgórz morenowych i klifów. Przy kieliszku prossecco takie wyczekiwanie było b. przyjemne.  A koncert?  A, i tu ciekawostka, bo liderką była córka Artura Żmijewskiego, Ewa Żmijewska. Z koleżanką z uczelni w LA, Shandy, dały popis muzyki country i nie tylko, dużo własnych kompozycji, starszych i nowych. Energetyczna dziewczyna, naprawdę. Sala nieduża, ale koronasyf daje większy komfort, gdy siedzimy co któreś miejsce.  Była też piosenka protest p- ko sytuacji w Polsce, p-ko piętnowaniu ludzi, nienawiści i upodlaniu . Bisy obowiązkowe. Wieczór miły, powrotny spacer po centrum Sopotu pokazał , jak miasto żyje. Ile oryginałów na  Monciaku! Ja zachwycałam się architekturą domów stojących w bocznych uliczkach, to ciekawsze. Dziś znów nad Bałtyk, jeszcze nie było tak ciepło, jeszcze szło wytrzymać. Obiad piątkowy, smażona polędwica z dorsza, sałatka z winogron, czerwonej fasoli i czerwonej cebuli  , z niewielką ilością jogurtu i majonezu.  Jeszcze zrobiłam gar papryki faszerowanej mięsem, w sosie pomidorowym oczywiście, a rosół nadal "dochodzi".  Na niedzielę kupiłam bilety do Teatru Szekspirowskiego, na zwiedzanie tego miejsca, bo warto. A, i warto odwiedzić galerię sztuki w Sopocie, jest wystawa prac Bruno Schulza, oraz kolekcja Starmacha. Kto w Sopocie jest, warto zajść. Korzystajmy póki można, bo niedlugo okaże sie, że tylko narodowościowe utwory, dzieła itd. będzie można oglądać. 

16 lipca 2020 , Komentarze (11)

 film Leonarda Buczkowskiego, to powinien być tytuł aktualny  tegorocznego lata. 16 stopni, pada, leje, zimno i naprawdę nie chce się nic. Lato? Wakacje?  Winić mogę Dudę, który leciał wczoraj rządowym śmigłowcem na Hel, nad naszymi głowami. Przywlókł ze sobą paskudną pogodę.  A' propos Dudy, bony wakacyjne nie dla emerytów!  Oj jak mnie to rozbawiło, ta naiwność w obiecanki, ale " ciemny naród wszystko kupi" jak kiedyś powiedział najbardziej obrzydliwy prezes TVP. :x. Wczoraj mebelki ładnie "przyszły", zdążyliśmy wszystko ustawić, zagospodarować , itd.  Cieszymy się jak dzieci z nowej zabawki , co chwile wchodzę tam, przyglądam się, zastanawiam  nad ozdobami . Jestem w nich oszczędna, bo to tak jak z biżuterią - lepiej mniej , ale dobrej jakości. Dziś wieczorem będziemy na koncercie w Sopocie, oby pogoda nie była już tak obrzydliwa. Potem weekend, może pojedziemy do Gdańska, może do lasu, bo kurek na hali zatrzęsienie. Powoli czas myśleć o zaprawianiu pomidorów.   Rozmowa z żoną szwagra na temat wspólnego wyjazdu we wrześniu. Nasze ustalenia  zbiegły się co do obiektów , trasy, itd.  Dziś na obiad mam ruskie pierogi i szpinak z ricottą . Gotuję teraz z dnia na dzień, tylko zupy są na 2-3 dni. Warzyw tyle, owoców, nic , tylko wybierać. A przy straganach zawsze ślinka cieknie, rozum podpowiada stop, nie przerobisz. !    Przez pandemię umknął mi  czas na usg tarczycy. Muszę koniecznie zrobić. 

15 lipca 2020 , Komentarze (9)

mi jest, nadal nie mogę się otrząsnąć. Tu przypomina mi się piosenka Kazika" moja ojczyzna na pół podzielona". Wprawdzie to było o NRD, ale teraz jak ulał. A dziś rozbawiła mnie informacja o wkręceniu Dudy przez Rosjan. Podobną sytuację miał  kiedyś jeden z byłych prezesów Sądu Okręgowego w Gdańsku.  Miał dyscyplinarkę i został odwołany. W omawianej sytuacji raczej tak się nie skończy, poleci najwyżej czyjaś głowa, ale niesmak pozostanie. I tak mamy niestety przez kolejna kadencję !(strach). Wczoraj kupiliśmy trochę nowych mebli do pokoju syna ( odwiedzanego 2-3 razy w roku), bo poprzednie miały już prawie 30 lat. Wprawdzie drewno, ale sosna, miękka sosna, więc ząb czasu widać.  Zaproponowałam je młodej kuzynce męża, która pasjonuje się , podobnie jak ja, w przywracaniu  meblom nowego życia. Weźmie.  Dziś, wczoraj też, zmaganie z nadmiarem książek. Bardzo trudno podjąć decyzje, co zostawić, co oddać. A ja dziś malowałam krzesło, ciemne krzesło jasną farbą. Trochę to potrwa. Odwiedziłam mieszkanie po rodzicach, oddaliśmy do hospicjum mnóstwo ręczników, kilka kompletów pościeli, pieluchy, podkłady,  kubki ceramiczne. Niech mają drugą szansę. Na obiad szykuję młode ziemniaki okraszone boczkiem, posypane koperkiem, do tego żółta fasolka i kefir.  Na deser lody z owocami: maliny, truskawki, porzeczki. Ciepło dziś, pranie dosycha, będzie kolejna porcja do prasowania. Meble "przyjadą" po południu, a jutro do teatru! Ach jaka zawierucha!

13 lipca 2020 , Komentarze (10)

Nawet pisac mi sie nie chce. Jestem w rozpaczy i tyle. To świadomość  rzeczywistości tak boli.

12 lipca 2020 , Komentarze (5)

Ja dziś już wybrałam. To konsekwencja szanowania Konstytucji, praw człowieka, ochrony środowiska, przepisów prawa, itd. Nie wstydzę się pomagać ludziom bezdomnym, kupuję książki s. Chmielewskiej, aby dołozyć się do "kotła", nie boję się zwracac uwagi nawet Policji, gdy łamane są przepisy, gdy komuś dzieje się krzywda. Po obejrzeniu kiedyś filmu " Pewnego razu w listopadzie" oraz filmu "Kler"  wiele zmieniłam w swoim postępowaniu. Nie oceniam bezdomnych za ich wybór, pomagam, gdy mogę, gdy oni chcą . I gdy najdzie mnie chęć posiadania czegokolwiek ponad miarę, biorę ksiązkę Dominik Loreau "Sztuka umiaru". Ona sprowadza mnie na właściwą drogę. Taka drobna asceza jest całkiem przyjemna, polecam.  Narazie walczę z nadmiarem ciała , nabytego przez czas pandemii, smacznego pobytu w Białym Zdroju, czas mniejszej aktywności fizycznej. Dlatego dziś do gulaszu ( indyk, czerwona cebula, czerwona papryka, pomidor, czerwona fasola) zjadłam ryz gotowany z kurkumą.  Wybieg dzisiejszy to prawie 10.000 kroków, co cieszy. Wczoraj wypiłam ponad 2 l. wody, 3 herbaty rooibos, zjadłam michę sałaty. Wracam powoli do dobrych nawyków. Sobotni wieczór spędziliśmy z "Gliną", gdzie graja aktorzy, nie gwiazdy.  Pogoda nadal nie rozpieszcza, a to juz prawie połowa lipca. Za to zieleń zachwyca, czyli coś za coś. Proza.

11 lipca 2020 , Komentarze (11)

bo starym zwyczajem gotuję dziś obiad już na jutro, sprzątam, załatwiam niezałatwione. Rano na cmentarz, oj, była już pora, bo wiatry i deszcze swoje zrobiły. Powrót piechotą i w ten sposób wykonaliśmy ładny spacer. Po powrocie  całkiem spokojnie wypiłam drugą kawę ( gdy słucham tej piosenki , mam ciary), przeczytałam w Wyborczej wywiad z Markiem Kondratem. Przypomniał mi się rok 1989  , gdy Polacy tak zgodnie podejmowali decyzje na temat swojej przyszłości. Dziś jesteśmy podzieleni, i zastanawiające, widzimy te same rzeczy w odmienny sposób. Jak to się stało? Co było przyczyną? I nawet mówić się boimy o tym.  Pamiętacie serial "Daleko od szosy"? Jaką determinację miał Leszek, aby wyrwać się ze swojego środowiska bez przyszłości, jak garnął się do nauki mimo ogromnych przeszkód. Moja teściowa od 37 roku swojego życia została wdową, z trójką dzieci, ale nikomu z nich nie przyszło do głowy, aby zostać na utrzymaniu mamusi. Wszyscy wykształceni, potrafili  utrzymać się pracą własną.  Dziś jest łatwiej , czy trudniej?  Bo gubię się, gdy słyszę młodych, że nie opłaca im się pracować , że nie mają na nowego smartfona, dzieci to później, najpierw bryka . Dosyć .

Na obiad dziś pieczony pstrąg,  mix sałat, mąż jeszcze wrzucił do piekarnika kilka ziemniaków, ja się obyłam.  Coraz dłużej leżę na akumacie, czuję się po niej wspaniale.  Uwielbiam słuchać utworów Bacha, z zamkniętymi oczami, gdy mata masuje moje lędźwie.  Pogoda bz. , chociaż jest nadzieja na cieplejsze dni. Chciałabym nałożyć nowa sukienkę w kolorze limonki, kapelusz słomkowy, czarne sandały , i pójść leniwie na spacer.  A narazie Eros Ramazzotti umila mi popołudnie i marzenie o tym, aby zamieszkać tak, jak Marek Kondrat, gdzieś, gdzie ludzie są dla siebie braćmi.  W Wysokich obcasach fajny  wywiad z taką tuszawą, odjazdowa kobitka , która w TVN Style testuje diety. Lubię ją oglądać, ma dziewczyna poczucie humoru.

10 lipca 2020 , Komentarze (6)

Wybory tuż tuż. Oj jak chciałabym , aby Polacy przejrzeli na oczy, zobaczyli tę ciemnotę panującą. Trzymajcie kciuki za mądrość, nie za kunktatorstwo i rozdawnictwo. Państwo winno rządzić sie jak rodzina. Gdy trzeba zainwestować, żenie się należy zacisnąć pasa, a nie rozdawać. Gdy trzeba pracować dłużej, pracuj, zdobywaj wykształcenie, dokształcaj się sam , bądź miły dla sąsiadów, nie podważaj ich wyznania, zwyczajów, sympatii. Wybieraj tych, którzy są z Tobą , a nie przeciw, którzy  poważają cię, a nie  wsadzają do grupy lepszych/ gorszych Polaków.

Dziś kino i film Tu i teraz. To film do refleksji, do przemyślenia, czy warto tak bardzo zabiegać o popularność, sławę, zapominając o codzienności, o chwili, o potrzebach innych ludzi.  Polecam. 

Pogoda nadal do dupy, rano było tylko 15 stopni, połowa lipca ? Za grzechy?  Zrobiłam dziś większe zakupy, aby mieć na kilka dni spokój. Muszę ugotować rosół, bo "chodzi" za ,mną ( od razu sobie wyobrażam tę scenę), jutro będzie pstrąg pieczony, bo dziś po kinie poszliśmy na pastę.  Moja ulubiona to aglio olio, bo nie lubię, gdy smak makaronu jest zawalony innym smakiem.  Przed kinem usiedliśmy na espresso, obok siedziały dwie kobiety z psem. Ja nie przepuszczę żadnemu ( baba na psy= pies na baby). Zapomniałam zostawić grahamkę w domu, zaczęłam ją jeśc do kawy, pies zareagował. Był piękny, z dużym czarnym nosem, pieknymi oczami, ale nieśmiały. Kawałek bułki pozwolił mu na schowanie dumy i zbliżenie się . Nazywał się Dima, tak zawołała pani, której głos rozpoznałam. Odwróciła się, no tak, : poznaję panią po głosie, bo chyba się nie mylę ? Pani Maria Seweryn? Potwierdziła.  Krótka miła rozmowa o zwierzakach. Takie mam zdarzenia. Ostatnio w Krakowie Jerzy Trela  na Rynku , teraz Maria Seweryn.  Wczoraj na hali kupiłam piękne suszki , kolorowe, cieszące oczy. Jutro zaniose na cmentarz teściowej, ona lubiła takie kolorowe kwiaty. 

8 lipca 2020 , Komentarze (8)

Zimno się zrobiło, pada, wieje. Wizyta nad morzem była, wyszło 6 km, jak na taką pogodę, nieźle. W Empiku kupiłam dwie książki z wydawnictwa Wielka Litera ; Wenecja , i Gazo. Obie  opisują miejsca cudne. Autorką Wenecji jest Manuela Gretkowska, pokazuje miasto  widziane swoimi oczami. Była w w Wenecji tydzień, zwiedzałam jak natchniona , teraz poczytam, jak  autorka to widziała. Gazo to niewielka wysepka niedaleko Malty, tam chciałabym pojechać. Może teraz tak będą wyglądać podróże? Mam z tej serii Lizbonę, świetna.  Byłam dziś w bibliotece, kilka pozycji pożyczyłam, ale to takie branie co jest, bez wyboru.  Poza tym na piątek kupiliśmy bilety do kina na " Tu i teraz", opowieść o Francuzie, który jedzie  bez planu do Korei, aby spotkać się z dziewczyną, z którą spotykał się na Skypie. Poza tym nic ciekawego, codzienność, którą lubię, bo mogę wszystko po swojemu, bez pośpiechu. Jedzenie  standardowe, wykorzystałam resztę cukinii na zupę, druga zapiekanka z wczoraj była dziś podana z ryżem. Na deser czerwona porzeczka, wspaniały polski owoc, pełen witaminy C, zdrowy i smaczny.

7 lipca 2020 , Komentarze (2)

To chyba pokłosie pobytu w Lantaarnie, bo dziś wzięło mnie na gotowanie. Rano na cmentarz , do rodziców, potem do ich mieszkania, wziąć klucz ze skrzynki. Brat wreszcie założył nową wkładkę. Kilka drobiazgów w Jysku, bo jest fajna przecena na skorupy, a następnie po ciemne winogrona . W domu  zupa krem z pomidorów , to z wczoraj, a potem: sałatka z winogron, czerwonej fasoli, czerwonej cebuli ( moja wersja), koperku i majonezu z jogurtem . Wyszła pyszna, naprawdę polecam. Na  główne danie dziś faszerowana cukinia , znów w pomidorach, do tego pieczone , malutkie ziemniaczki młode i rzeczona sałatka.  Ziemniaki były b. małe, obierać nie było co, potrzymałam je w zimnej wodzie tak z godzinę, umyłam, zlałam oliwą, obsypałam ziołami, i do pieca razem z  cukinią. Mąż zrobił sesję zdjęciowa i wysłał synowi, a ja puchłam z dumy! W tzw. międzyczasie upiekłam biszkopt z truskawkami, to na deser. Z wagowych spraw uprzejmie donoszę, że  białe wino bardzo, ale to bardzo podnosi , co tylko ma podnieść. Dlatego teraz ograniczam  jedzenie. To dzisiejsze też  było w ilościach skromnych na moim talerzu.  Od powrotu zeszło mi trochę wody, więc waga powoli wraca.  Pogoda aktualnie jak dla mnie, bo bez upałów. W nocy chłodniej, od razu dobrze spałam. Nadal korzystam z akumaty, jestem z niej bardzo zadowolona. Jutro wreszcie pójdę na zajęcia , jutro i w czwartek , aby rozciągnąć ciało. Potrzebuje tego. Dziś śniłam o poziomkach, które garściami jedliśmy w czasie wyjazdu. Przyjemny sen. A po stronie kultury, kupiłam bilety na dwa występy w Teatrze Atelier w Sopocie . Jeden będzie z piosenkami Przybory i Wasowskiego oraz Młynarskiego, drugi to dwie dziewczyny z utworami inspirowanymi jazzem, latino i country. Trochę zabawy przyda się latem.  A  meble wróciły na swoje miejsce.

6 lipca 2020 , Komentarze (20)

są zawsze miłe, chociaż było fajnie. Nie, nie w Dworku Tradycja, gdzie zapłaciliśmy za 7 dni z góry , po 3  nocach zrezygnowaliśmy, kompletnie rozczarowani. Cała para tam idzie w gwizdek, tzn. w opowieści właścicielki o sobie. Reszta to zupełne nieporozumienie.  A szczytem była mielonka z puszki na śniadanie, gdzie miejscówka chwali sie regionalnymi potrawami! Udało się załatwić  pobyt w zeszłorocznym miejscu. Ach, ach i jeszcze raz ach!  I to nie przesada.  Ponieważ w dniu naszego przyjazdu wracał także mąż właścicieli. nieobecny przez koronasyfa od 3 miesięcy, w czwartek mieliśmy powitalną kolację. Przyszło kilkoro ludzi , znajomych im i nam, a podano do jedzenia:  ostrygi, krewetki, prawdziwe Matjasy, mule francuskie i , uwaga, homara, który został żywy uwieczniony na filmiku.  Do tego białe wino, wspaniały nastrój, pogoda jak marzenie . W przypadku ostryg i homara to był mój pierwszy raz , ale jaki! Wszystko było doskonałej jakości, świeże i takie smaczne. Pozostałe dni pobytu to także wędrówki. Pokonywalismy dziennie ok. 10 km. , aby wieczorami oddawać się obżarstwu. Jadłam  pyszną sałatkę z czerwonej fasoli, czerwonych winogron, pora i ociupinki majonezu ( mam zamiar ją popełnić).   Pieczone żeberko, to pamiętałam z zeszłego roku, ale nadal było absolutnie doskonałe.  Węgorz w sosie prowansalskim, na śniadanie  codziennie naleśniki, jajecznica z    jajek kur biegających.  Miejsce to wieś Biały Zdrój , czysta,  kolorowa, kolejny raz nagrodzona za  swój obraz.  Leży nad jeziorem , jest tam plaża z pomostem. Nasi gospodarze to pensjonat Lantaarn, nie ogłaszają się ze swoimi usługami, ale i tak  mają zapełnienie do końca roku. Nie pokazuje zdjęć, bo taki mam zwyczaj, można je zobaczyć w internecie, kto chce.  Tam można się poczuć jak na wakacjach u rodziny. Dziś powrót do normalności. Kolega dbający o kwiaty przyłożył się. Mój balkon jest cudny i taki obfity! Dziś na obiad zupa krem ze świeżych pomidorów  ( udało się kupić tanio), fasolka szparagowa zielona, jajko sadzone i ziemniaki z koperkiem. Na jutro planuję faszerowaną cukinię . Odwiedziłam dziś fryzjera, gdzie prawie zasnęłam. teraz tam nic nie można, więc o czytaniu gazet czy wiadomości z telefonu zapomnij. Siedziałam jak mumia, a  oczy same opadały. Po powrocie do domu werwy dostała, bo mąż pod moją nieobecność poprzestawiał meble.  Nie znoszę tego , wielokrotnie prosiłam, aby nie wykonywał takich ruchów beze mnie, w tajemnicy. Zagotowałam się.  To tyle u mnie, jutro Was odwiedzę, bo dziś trzeba wrócić meble na miejsce.