Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 250969
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

19 grudnia 2017 , Komentarze (2)

W ostatnich trzech miesiącach  samochód sygnalizował  to , o czym pisałam wczoraj. Dziś powtórzył, mąż jutro jedzie znów do diagnosty. Dziś zastrajkował odkurzacz, mąż stłukł klosz od lampy, pralka  testowana jest na innym programie. Ostatnio pracy odmówiła zmywarka, radio przestało grać, ot  tak sobie.  Sprzęty mamy dobre, zaledwie 2 - 3 letnie , samochód ma 5 lat, a zatem nie powinno być takich zdarzeń. I wszystko na raz?  I tuż przed świętami? Jakiś chochlik u nas zamieszkał ? ;(. Z dobrych wiadomości - kupiłam buty jako prezent  gwiazdkowy. Wczoraj popatrzyłam na siebie z boku, obiektywnie  i powiedziałam dość!!! Dość chodzenia tylko w spodniach,  w kurtkach, dość szarości i burych kolorów. Powoli zamieniałam się w " kobietę w słusznym wieku na emeryturze". A moje piękne kiecki odmładzające wiszą w szafie, spódnice  czekają tylko na sygnał, zwariowane , kolorowe rajstopy zalegają szufladę. Dlatego moje nowe , ciepłe buty typu sztyblety z podwyższanym stanem , będą doskonale pasować do  image , które miałam i  chcę mieć .  Dziś wizyta u rodziców , taka porządkowo- higieniczna. Znów szantażem udało się przekonać mamę do kąpieli, do umycia głowy. Ucieszyli sie  z gałązek przywiezionych znad jeziora. Ustrojone, kolorowe, wygladaja pieknie. 

18 grudnia 2017 , Komentarze (2)

Bo było trochę nerwowo. W samochodzie zaświeciła się lampka sygnalizująca awarię silnika i konieczny kontakt z serwisem. Pralka nie odpompowywała wody i nie wirowała. Pierwsza sprawa, okazało się, że to elektronika wprowadziła błędny kod do tablicy rozdzielczej, ale trzeba było jechać do diagnosty. Na szczęście nie do autoryzowanego serwisu, gdzie za diagnozę byłoby 210zl, tylko do stacji kontroli , z zapłatą 80zł. Drugie, wystarczyło przepchać wąż odpływowy i po kłopocie. Oba zdarzenia pojawiły się w sobotę wieczorem, tuż przed świętami, gdy "fachowców" jak na lekarstwo. Ale szczęście nam sprzyja i dziś mąż rozluźniony na maxa. :D. Pogoda dziś dla bogaczy, pełne słońce, korzystaliśmy zatem jak się dało. Nasza wędrówka odbywała się z dala od głównych dróg, bo pojazdów tam bez liku i  smród nieziemski. Dzień powszedni, a nad morzem sporo wędrowniczków, małych i dużych. Coraz większy mróz widać na północy nad morzem, nawet Gdańsk był niewidoczny . W domu cieplutko, chociaż dla nas 20 stopni wystarczy. Jutro jedziemy do rodziców, zabiorę zielone gałązki, będziemy je stroić z mamą. Niech ma trochę radości. Pijam teraz max. 1 kawę dziennie, zamieniłam wodę z cytryną na  czczo na wodę z miodem i lepiej się czuje. Jadam tylko czerstwe pieczywo,  w małych ilościach i nie codziennie. 

17 grudnia 2017 , Komentarze (7)

Wczoraj zabrałam się za  segregowanie ozdób świątecznych. Wypierniczyłam wszystkie, które wyglądały badziewiasto, było chociaż lekko uszkodzone, wyblakłe, itd. Uzbierała się duża torba, a ja mam luzy w pudłach. Zrobiłam jeszcze porządek w kwiatach doniczkowych, zafundowałam im strzyżenie. Też wyglądają  liftingowo. Nie szaleję z ozdobami, natomiast sporo małych lampek ledowych umieściłam  w różnych miejscach. Gdy będzie potrzeba nastrojowego światła, oprócz świec włączę lampki. Światło zimą to lekarstwo dla duszy!!!:D. Dziś słonecznie i mroźnie. Nad morzem tłumy ludzi, którzy tak jak my , wybrali wędrówki zamiast zakupów. Rowery, rolki, kijki, hulajnogi, co kto lubi. W drodze powrotnej zaszliśmy do Empiku, nabyłam nowe wydanie "Italia mi piace!", płytę i książkę dla męża, dla siebie  kieszonkowe wydanie Marininy  i torcik wedlowski, który dołożę synowi do paczki. Dziecko lubi, niech dziecko ma.  Mąż chciał przed Bożym Narodzeniem umówić człowieka do montażu anteny Polsatu. Odwiodłam go od tego pomysłu, bo TV i tak nie oglądamy, teraz terminy byłyby zależne od montażysty, a  w nowym roku to my wybierzemy termin. Chyba namoczyły się wystarczające moje bakalie, a zatem pora na piernik. Udaję się do kuchni i będę coś kombinować. 

16 grudnia 2017 , Skomentuj

Noc przespana doskonale, a wtedy mogę góry przenosić. Po śniadaniu jakieś zajęcia domowe typu pranie, zmiana pościeli, zakupy , wypisanie kartek świątecznych, a potem pojechaliśmy nad jezioro. Zaczął padać drobny śnieg, padał 2 minuty. Ponuro tam i smutno, słychać było jakieś zimowe ptaki, ale poza tym nic, cisza, żadnych zwierząt nie widać. W domku oczywiście pani mysz urzęduje, nic na to nie poradzę. Nacięłam trochę gałązek iglastych, część mąż zawiezie na cmentarz, część zabiorę do rodziców ( choinki już nie stawiają), reszta do ozdobienia stołu wigilijnego. Nazbierałam też szyszek modrzewiowych, chcę je pomalować.  Poruszanie się teraz po mieście samochodem to tragedia. Na szczęście wyjechaliśmy na tyle wcześnie, że w drodze powrotnej korek był po przeciwnej  stronie.  A smog dziś czułam, fuj!! . Na obiad zrobiłam kotlety ziemniaczane ( zostały ziemniaki z czwartku), do tego kotleciki cielęce i kiszona kapusta duszona z kminkiem i grzybami suszonymi.  Potem wpadłam w trans gotowania, aktualnie już w garnku jest zupa  z czerwonej soczewicy, zawijaski z piersi kurzej, faszerowane papryką czerwoną, marchewką, czarną rzepą, zieloną pietruszką, duszone w pieczarkach. Podam to mięso z kaszą pęczak i ogórkiem kiszonym. Zrobiłam remanent w lodówce i tak mi wyszło. Aktualnie odpoczywam po obiedzie, za chwilkę zabieram się za segregowanie ozdób świątecznych . Musze znaleźć coś fajnego na parapet klatki schodowej. Sąsiedzi wystawiają małe ozdoby, przyłączę się. 

15 grudnia 2017 , Skomentuj

Rano ostatni pilates , znów nadgarstki wzmocniłam solidnie. To ostatnie zajęcia z tą trenerką. Szkoda! Potem II śniadanie ( kromka z pastą   z awokado, śledź opiekany do drugiej) i wyjście po zakupy i do biblioteki. Mąż w tym czasie okna mył , a było co robić po robotach tynkarskich! Włączyłam się do "zabawy" i w ten sposób obiad zjedliśmy dosyć późno. A na obiad upiekłam doradę + surówka z rzepy. Nadchodzą już pierwsze kartki świąteczne. Też jestem zwolenniczka takiej formy  pozdrowień i za chwilkę będę je wypisywać. Wczoraj rozmawiałam z koleżanką z pracy, też na emeryturze. Zadowolona jak  ja, pełna werwy i planów . Na wiosnę planujemy spotkanie . Koncerty brandenburskie  , zamówione na Gwiazdkę, już przyszły, czekam jeszcze na bolerko, ale to na zabawę sylwestrową, więc mam czas.Dziś pogoda była prześliczna, spacer  ograniczyłam do niezbędnego minimum, bo tak należało. Czekam jeszcze na sygnał od syna, co chce na prezent. teraz tak się porobiło, że prezenty nie są żadną tajemnicą.W rodzinie mężą było od strony mamy 8 rodzeństwa , żyją dwie osoby. Od strony ojca też 8 osób, żyją dwie siostry. U mojego taty też było ośmioro, został tylko tata, reszta już odeszła.  Kiedyś do wigilii zasiadało kilkanaście osób,  pożyczało się krzesła od sąsiadów. Dziś  rodziny są mniejsze , często porozrzucane, nieraz rozbite , niepełne. Boże Narodzenie lubię za rodzinny charakter, Wielkanoc jest bardziej duchowym przeżyciem.  Dlatego cieszę się na te święta, bo przyjdzie rodzina, będzie gwar, śpiewanie, gry i zabawy, smakowanie, itd. :)

14 grudnia 2017 , Komentarze (4)

Zaczynam ozdabiać dom, przyniesione są ozdoby z piwnicy, dobieram, układam w głowie co z czym. Wczoraj koło bulwaru zebrałam trochę szyszek, suszą sie teraz na kaloryferze. Będę je malować na biało, srebrno i złoto , a następnie układać z tego wieniec. Dodam kilka pasujących bombeczek i stroik gotowy. W środek spora świeca i już. Poza tym chodzę po mieszkaniu, zastanawiam się jak ozdobić poszczególne pokoje, przeglądam zastawę świąteczną, obrusy. Kupiłam dziś ryby , w Lidlu była polędwica z dorsza, która uwielbiają rodzice. Wzięłam tez doradę na jutro, upiekę ja z rozmarynem . Polędwice zamroziłam, lezy obok pstrąga , którego przyniósł znajomy. Jeszcze tylko karp dla męża. Dziś na obiad była zupa dyniowa, kotleciki cielęce i surówka z czarnej rzepy z mandarynkami i prażonymi orzechami. Taka surówkę zrobię na świąteczny obiad. Dziś była po to, abym upewniła się, że jej smak ostry, przełamany słodyczą mandarynek, będzie idealny do gęsi. Potwierdzam. Schudłam w sumie przez 2 tygodnie prawie 2 kg. Pilnuję wagi, ograniczam pieczywo, najadam się, ale bez przesady. 

13 grudnia 2017 , Komentarze (6)

Mam okno na świat. Rusztowania zdjęte!. Teraz zacznie się taniec związany ze sprzątaniem po tym całym zamieszaniu, mycie, wieszanie , ozdabianie, itd. Na Święta będzie jak znalazł. Waga powoli spada, dziś zaliczyłam spadek ok. 05 kg.Od początku tygodnia to całkiem, całkiem. Nie będę już rano piła wody z cytryną, bo właśnie od tego bolał mnie potem żołądek w charakterystyczny sposób , typowy dal nadkwasoty. Przed laty stwierdzono u mnie bakterię heliko, a zatem był powód do bólu. Dziś wypiłam na czczo ciepłą wodę i wystarczyło dla rozruszania jelit. Na śniadanie owsianka z jabłkiem, żurawią i miodem, herbata "zimowa" z suszonymi wiśniami i pomarańczą. Na obiad kapuśniak i grzanki z serem, na II śniadanie jabłko. Na podwieczorek planuję szklankę soku z marchwi, na kolację  sałatka z awokado i pomarańczy. Dziś było ostatnie latino solo w tym roku. Grupa szalała przy rytmach już sylwestrowych. Wróciłam spocona i sympatycznie zmęczona, za chwilkę udaje się na angielski. Jeszcze pilates w piątek i przerwa  do nowego  roku. Szukałam, szukałam i znalazłam. Klipsy pasujące do sukienki, za jedyne 10 zł  w sklepie Indiashop. Wyglądają bogato, błyszczą się i dobrze. Przecież to na jeden raz.

12 grudnia 2017 , Skomentuj

Wstaliśmy po 7, ciemno, ale cieplej niż wczoraj. Już po 9 byliśmy  na bulwarze, a tam niespodzianka, bo zimny wiatr, ponuro i ciemno na horyzoncie. Dzielnie parliśmy do przodu, w sumie wyszło ponad 6 km. Powrót na II śniadanie i po chwili wyjazd do rodziców. Mąż zawiózł tatę do lekarza, ja zajęłam się mamą. Namówiłam ją na prysznic, zmianę bielizny, ubrania zewnętrznego, wypiłyśmy razem  kawę.Potem rozmowa o konflikcie z tatą, o bezradności z powodu starości, niepotrzebnym wstydzie z powodu bezradności. Obiad na życzenie taty padłe kiedyś w rozmowie- kapuśniak na żeberkach, ziemniaki pure okraszone boczkiem, naleśniki z twarogiem. Smakowało im i na jutro jak najbardziej są zabezpieczeni. Zabrałam zamrożone przez tatę różne części kurczaka, upiekę, w piątek mąż zawiezie. Poza tym udało się przekonać mamę o konieczności wysprzątania jednej szafki ( od czegoś trzeba zacząć). Zmywarka umyła wszystkie naczynia z szafki, a ja ją umyłam. Oj, była potrzeba wykonania tej czynności. Po 16 wróciliśmy do domu. Okazało się, że zaczął się demontaż rusztowań, a zatem dzień ten wreszcie nadszedł!:)Ogromnie się cieszę i motywuje to mnie do dalszych działań. Depresyjne dni w zaciemnionym pokoju już poza nami!!!!! Jutro na latino solo będę fruwać!

11 grudnia 2017 , Skomentuj

Dziś na zajęciach Qigong trenerka pokazywała sposoby samoleczenia ciała. To metody chińskie, proste, polegające na opukiwaniu , masowaniu. Np. uszy, należy je masować z dołu do góry, powoli , delikatnie, masować całą małżowinę, wewnątrz, pociągać szczyt ucha, środek, dół. To wg. chińskiej medycyny mapa ciała. Wieczorami należy lekko opukać pięścią grasicę ( miejsce między żebrami górnymi), aby pozbyć się nagromadzonych  w ciągu dnia stresów, złych rzeczy. Nauczyłam się ćwiczenia poprawiającego ciśnienie krwi, co przy nadciśnieniu jest absolutnie potrzebne.  Znów wyszłam  rozluźniona, pozytywnie nastawiona do świata i ludzi. Spotkałam koleżankę z podstawówki, z jednej ławki, przyjęłam szczere słowa pochwały na temat mojego wyglądu. Jeszcze pracuje i ma zamiar otworzyć gabinet terapii dla osób starszych popadających w depresję. Wymieniłyśmy uwagi na temat niepewnej teraźniejszości , podłej polityki, na temat dzieci i ich statusu. Potem poszłam na poszukiwania bolerka, narzutki, szala, itp czegoś do zakupionej sukienki. Interesuje mnie kolor srebrny, i na tym temat można skończyć, bo nic takiego nie dostanę. Będę musiała skorzystać z internetu.Dziś u mnie kapuśniak na żeberkach, gotowany dla taty. W domu od razu zapachniało świętami. Jutro zawiozę rodzicom te zupę i będę mogła zająć się np. sprzątaniem u nich. 

10 grudnia 2017 , Komentarze (4)

Uff, mroźno dziś, z północnego zachodu wiatr ostry wieje. Koleżanka dała znać znad jeziora, że wczoraj spadł tam śnieg.A zatem zima przyszła. Dziś pospałam dłużej, bo wczoraj oglądaliśmy "Króla życia" z Robertem Więckiewiczem. Lubię polskie filmy, nie lubię natomiast niechlujstwa w nagłośnieniu. Jak zawsze było kiepskie, trzeba było mocno zastanawiać się nad wypowiadanym tekstem. A film z tych lżejszych,z morałem o treści: pieniądze nie są w życiu najważniejsze. Świetne sceny z prywatki u Kapsla, gdzie żony alkoholików  bawią się z wynajętymi na tę okoliczność żołnierzami. Po filmie jeszcze czytałam w łóżku i tak zeszło do 0:30.  Na śniadanie owsianka , na obiad jakieś mięso, mąż musi dostać ziemniaczki z sosem. Umówiłam się  na 30 na pedicure i manicure, będę mogła spokojnie przygotować się do balu  w następnym dniu. Dziś lepiłam uszka . Farszu zrobiłam sporo, jutro druga połowa. Mrożę je każde osobno, potem do pudełka i na Boże Narodzenie jak znalazł. Jutro planuję nastawić zakwas buraczany, może zajmę się pierniczkami, zobaczymy jak czas pozwoli. Umówiłam się z tatą, że ugotuję  kapuśniak na wędzonce. We wtorek zawiozę , dodam jeszcze naleśniki z twarogiem i obiad gotowy.