Całą noc padało, nadal pada, o dłuższym wyjściu nie ma mowy. Rano na pilates , przy okazji zapłaciłam za zajęcia na nowy semestr. Dziś ćwiczenia trudne, trenerka nas chwaliła, ale dupsko mam kwadratowe z bólu. Dzwoniła po zajęciach kuzynka męża, też uczestniczka zajęć, że poprzednio doznała kontuzji mięśnia udowego. Przyznała, że być może nieprawidłowo wykonywała ćwiczenia. Skorzystała z pomocy fizykoterapeutki i jest ok. Ale pilatesu nie porzuca. Po zajęciach krótki wypad do biblioteki, potem mąż poszedł kupić prezent gwiazdkowy dla pani, z którą ma swoje zajęcia. Tam jest grupa osób naprawdę doceniających wolontariat prowadzącej. Po prostu składają się na prezent po kilka złotych bez gadania, przypominania, unikania. To fajna forma podziękowania za trud włożony w prowadzenie takich zajęć. A jakie to miłe dla obdarowanego ! Przez moment miałam dziś rozterkę, czy zachować się bardziej agresywnie jak mój dyskutant , czy odpuścić. Doszłam do wniosku, że zniżanie się do poziomu piaskownicy, to nie moja bajka, odpuściłam,chcę być , kolokwialnie mówiąc, bardziej dojrzała, od osoby stawiającej zarzuty. Tak będzie lepiej , temat i osoba nie są warte poświęcania im czasu. To było widać, słychać i czuć, jak określił klasyk. Wczoraj dzwonił syn, przyszły tydzień będzie miał bardzo męczący. Przyjeżdżają Niemcy, współprowadzący program grantowy. Wizyta potrwa 5 dni, będą panele dyskusyjne, spotkania robocze, warsztaty, itd. Poza tym lunche , kolacje, zwiedzanie, a wszystko w języku angielskim. Na szczęście syn posługuje się nim doskonale, ale i tak to męczące. Sama wiem jak to jest, gdy rozmawiam w języku obcym. Adwent za pasem, a zatem rozstanie ze słodyczami na 24 dni. Ciekawa jestem, jak organizm będzie reagował. Ach, muszę kupic gorzką czekoladę, obym nie zapomniała.!