Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 250945
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 22 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 listopada 2017 , Komentarze (2)

Rano w sypialni 11 stopni. Tak lubimy oboje, na szczęście. Po śniadaniu - owsianka na wodzie z jabłkiem, żurawiną i jogurtem- poszłam umówić wizytę u fryzjera, potem do pogotowia krawieckiego , a następnie do kaletnika , w sprawie spodni i nowych nitów przy zapięciu. Przy okazji oczekiwania na wykonanie usługi kupiłam nowe leginsy, kilka produktów spożywczych, zaplanowałam w myślach dalsze prace . Mąż poszedł na swoje zajęcia, a ja upiekłam chlebek bananowy. Na początku cholera mnie wzięła, bo gdy dodałam jajka do masła utartego z cukrem, wszystko się zważyło. I co teraz? Wyrzucić?  Podjęłam decyzje o dalszym działaniu, dodałam mąkę z przyprawami i wszystko się unormowało. Prawdopodobnie jajka były za zimne. Z resztek razowca, którego wczoraj używałam do koreczków, zrobiłam grzanki  do zupy cukiniowej na dzisiejszy obiad. I jeszcze jedna decyzja, odnośnie ozdobienia domu  na Święta. Lampki ledowe umieściłam w zabytkowym kredensie na półce z porcelaną . Tak przepięknie to wygląda! Oświetlona porcelana olśniewa. Fajny to pomysł , niestety zdjęcie nie wychodzi ładnie, jakoś tak nijak. Powielę ten pomysł  wkładając lampki do okrągłego wazonu, umieszczę tam jeszcze malutkie bombki kolorowe, powinno być ekstra. Dzisiejsze ciasto swoim zapachem coraz bardziej przypomina o Bożym Narodzeniu. Ach, jeszcze jedna sprawa. Wczoraj zaszliśmy do szklarza, zapytać o cenę wymiany lustra  do przedpokoju. Mamy tam lustro w niezbyt ciekawej ramie, wprawdzie fazowane,ale zadrapane w kilku miejscach , porysowane. Jest stare i już niezbyt ładne. Koszt samego lustra ( 60x 90)  został określony na 300zł.! Postanowiliśmy kupić nowe lustro, z nową ramą. Wydamy połowę ceny!

29 listopada 2017 , Komentarze (2)

Dziś piękna pogoda, bo wyż. Rano w sypialni 12 stopni, a spaliśmy jak najedzone niemowlaki. Kolejny mój sukces, bo udało się namówić  męża na nowe buty zimowe, pasujące do zakupionej kurtki. Widać, że chłop zadowolony, wcale się nie dziwię, przecież każdy chce wyglądać fajnie, bez względu na wiek. Obraz starego pierdziela pieczołowicie utrwalałam w pamięci męża, teraz wie, co i jak i z czym. Mąż pojechał na cmentarz, potem do apteki po lek w ampułkach do iniekcji  w  kolano, do dostania tylko w jednym miejscu. A ja do sklepu po potrzebne kosmetyki, niedrogie ozdoby świąteczne i oglądanie już zakupionych butów zimowych męskich. Potem nad morze, chłodziło dziś już tak zimowo, szczypało w policzki. Szybki marsz, wyszło ponad 6 km i prawie 12.000 kroków.  Powrót do domu, pakowanie wcześniej przygotowanego poczęstunku i  na tańce. Były same kobiety, liczba ok 30% z ogółu uczestników  i żal, że komuś nie chciało się przyjść tylko dlatego, że wypadało coś z siebie dać. A wystarczyłby uśmiech. Tańców było niewiele, ale i tak chwilka relaksu wystarczyła. Teraz mam przed sobą poobiednią kawę, za chwilę wychodzę na język angielski, błogosławiąc minimalną odległość siedziby Fundacji od mojego mieszkania. Po powrocie z tańców poprosiłam męża, aby nałożył całość nowej odzieży i buty, wypadło to rewelacyjnie, a błysk w oku mojego faceta potwierdził, że tak miało być. I niech nikt nie mówi, że tylko kobiety sa próżne!;)

28 listopada 2017 , Komentarze (3)

Nad morze wyszliśmy o 9 rano.  Ponuro dziś i niestety nieładnie, ale  na bulwarze już sporo ludzi. Nadal biegają, nadal rowery, chociaż już zimno. Przeszliśmy żwawym krokiem całą trasę, a nawet więcej. Po drodze zakupy i na 11 do rodziców . Dziś  był pracowity dzień, bo  u rodziców rozmrażaliśmy lodówkę, mąż umył toaletę i brodzik,  ja ugotowałam zupę truskawkową ( dla Taty), zrobiłam pulpety w sosie koperkowym, ugotowałam marchewkę z groszkiem i budyń czekoladowy. Smaki przedszkolne , ale pasowały rodzicom, bo miękkie, łatwe w jedzeniu , smaczne. Cieszę się z wczorajszych zakupów, bo pomimo pobytu na emeryturze, wcale nie mamy tak dużo czasu. Wczorajsza galeria handlowa była możliwa do 12, na 13 mąż miał zajęcia na UTW, wracał o 15:30, zjedliśmy obiad, szedł na 16 na następne , wracał o 17. Wtorki oboje mamy wolne, stąd  właśnie wtedy wizyty pomocowe u rodziców, w środę mąż na 11 do 12, ja od 13:30 do 14;30 tańce potem od 16 do 17 j. angielski. We czwartki mąż  idzie na swoje zajęcia na 11 do 13, a ja w piątek na  9:45 do 11 na pilates. W taki rozkład  wpasować trzeba regularne posiłki, codzienne marsze nad morzem, zakupy żywności. Na dodatek mam tendencję wymyślania różnych udogodnień w domu, do domku nad jeziorem, trzeba zatem pojechać do marketów budowlanych i zetknąć się z rzeczywistością. A biblioteka?  A codzienne obowiązki , chociażby opłaty  przez internet. Gdy pracowałam , wykonywałam je często w godzinach  pracy, aby mieć wolny czas  w domu. Broń Boże nie narzekam, potrafię swobodnie gospodarować swoim czasem, ale i ja mam tak, że mogę zakupy  okazjonalne ( patrz odzież)  wykonywać w weekend. Jest wówczas więcej czasu na same zakupy , nie ma potrzeby wracania na  godzinę, bo jakieś zajęcia czekają. 

27 listopada 2017 , Komentarze (3)

.Dziś z samego rana mąż pobiegł  do Lidla i nabył parowar, piękny, spory i  jak najbardziej pożądany. Potem pojechaliśmy zrobić zakupy  odzieżowe dla męża. Miałam w tym osobisty interes, bo wczoraj w KappAhlu zobaczyła przecudnej urody płaszcz jesienny  w jodełkę i zamarzyłam o nim. Ale najpierw mąż. W sklepach pusto, fajnie się chodziło pustymi alejkami, bez tłoku, bez pospiechu. Udało się kupić kurtkę i spodnie, mąż zadowolony , a to  najważniejsze. Moja jesionka, bo tak kiedyś mówiono na płaszcz jesienny, także kupiona. Leży znakomicie, jest cudowna i nawet teraz mogę w niej chodzić.To mieszanka wełny z wiskozą.  Przyjętym zwyczajem odłożyliśmy po jednej rzeczy do odddania, skoro pojawiły się nowe. Po obiedzie zadzwoniłam do brata, do Dani. Dziś skończył 65 lat, nabył uprawnienia emerytalne i cieszy się jak gwizdek. Pogadaliśmy godzinę, ponarzekaliśmy na starość rodziców. Brat wraca niedługo do kraju, obiecał  pomoc , przyda się. Potem telefon do ojca, aby ustalić plan na jutro. Pomidorowa i makaron już ugotowałam. Jutro kupię mielone z szynki i zrobię pulpeciki w sosie koperkowym. Ugotuję też zupę truskawkową, bo ojciec kilka  już razy o tym mówił. Bedą mieli na następny dzień. Jutro czeka mnie jeszcze rozmrożenie lodówki rodziców oraz odkurzanie ich  mieszkania. Błogosławię mojego męża, który nie uchyla się od takiej pracy i bierze na siebie te cięższe czynności.  W środę na latino solo dzień "pojednania" czyli będą tańce, hulanka, coś do picia i do jedzenia. Zrobię koreczki z ciemnego chleba, muszę dokupić wykałaczek, bo to będzie party bez zastawy. Wczoraj zaczęłam czytać "Sztukę czułości " ks. Jana Kaczkowskiego. Po lekturze takiego tekstu człowiek od razu chce być lepszy, bardziej prawy i bliżej innych. (swiety).

26 listopada 2017 , Komentarze (6)

Lekka, bo byliśmy tylko w dwóch małych galeriach. Wczoraj wieczorem wpadłam na pomysł prezentu dla męża, dziś szukaliśmy. Pomysłem była skórzana kurtka , taka cieplejsza, z futerkiem pod spodem. Pomysł świetny, ale zapomniałam o tym, że mąż nie potrafi ( delikatne określenie) przebywać w sklepach odzieżowych.  Sporo fajnych rzeczy widzieliśmy, cierpliwość moja była już na granicy wytrzymałości, bo mąż kręcił nosem jak primabalerina. Rezultat? Dziś zero, niestety trzeba będzie wrócić . Ech, życie.;( Dziś pogoda raczej kiepska, ponuro i zbiera się na deszcz. Znów wybieram ciepełko  pieleszy domowych. Kupiona dziś Poisencja, nazywana też Wilczomleczem nadobnym, pięknie wygląda na stole i mocno przybliżyła nastroje świąteczne. Jeszcze tylko zapalę świeczkę zapachową i popołudnie  będzie wspaniałe.  Obiad zrobiłam wczoraj, nie mam  zatem dużo zajęć w kuchni. Nawet deser będzie w postaci galaretki cytrynowej. Niedługo Adwent, postanowiłam odstawić słodycze na ten czas. Zostawiam sobie "otwarte okienko słodyczowe" w postaci 2 kostek czekolady gorzkiej każdego dnia. W ten sposób zapewnię organizmowi magnez. Muszę pić więcej wody, bo zimna pora roku jakoś odpycha mnie od tej czynności. Moja waga  jest stabilna, ale chciałabym chociaż troszeczkę  zrzucić. No , tak ze 3 kg. i na stałe. Byłoby super. ;)

25 listopada 2017 , Komentarze (5)

Tak moje drogie, za miesiąc będzie już Boże Narodzenie, po kolacji najważniejszej w roku, po opłatku.  Jak mawia mój ojciec:" i po Świętach" . Tu się nie zgadzam,bo dla mnie to  dopiero się zacznie! Właśnie zaprosiłam kuzynkę męża z rodziną na pierwszy dzień Świąt. Wigilia będzie z rodzicami, niech odpoczną  po niej jeden dzień, a drugiego dnia z pewnością zagoszczą u brata. Tak chyba będzie rozsądnie i bez zmęczenia dla wszystkich.  Dziś także rozmawialiśmy z mężem na temat naszej 40 rocznicy ślubu, która wypada w Boże Narodzenie. To takie dni, że uroczystości z tej okazji przełożymy na porę cieplejszą, może w plenerze coś się uda. A zatem został tylko miesiąc na przygotowania. Już ustaliłam ze sobą menu świąteczne i zaplanowałam gry towarzyskie  , a nie tylko siedzenie przy stole.  Protestów i zdań odrębnych nie było!  Natomiast dziś  robiłam remanent w lodówce ,będzie zapiekanka z różnych pozostałości, co mąż uwielbia, ja zresztą także. Aktualnie leje deszcz, na szczęście dziś 5 km. wychodziliśmy przed południem, Bałtyk wyglądał jak szare lustro, mimo wczesnej pory było sporo ludzi.  Po powrocie zrobiłam kawę w kawiarce, zapach unosił się nieziemski w całym domu. Sprytni ci Włosi, że wymyślili takie fajne urządzenie. Kawa Lavazza okazała się doskonała, świeżo mielona  w ręcznym młynku. Wraca slow food .

24 listopada 2017 , Komentarze (2)

Nad ranem spadła półka zawieszona wczoraj przez męża. Na szczęście nic się nie stało, tylko małżonek najadł się strachu i wstydu. Wstydu, że nie posłuchał żony, aby wziąć inne mocowania( mądrzę się), strachu, czy półka się nie zepsuła. Ale wszystko ok, już wisi ponownie, mocno i stabilnie. Dlatego właśnie dziś wstałam po 6 i długo przed pilatesem byłam gotowa do wyjścia. A pilates dał dziś do wiwatu, czuję moje pośladki, moje uda rozciągnięte, jestem bardziej rozluźniona. Dziś było 28 kobiet, trenerka zadowolona z nas, ona widzi dużą zmianę, a ja z przyjemnością wracam z takich zajęć ze świadomością, że jeszcze mogę. Po II śniadaniu pojechaliśmy po zakupy . Najpierw Auchan, większa ilość mleka, masła ( po 5zł), mąka, cukier, sporo wina już na Święta, słodycze, przyprawy, itd. Sporo wydaliśmy, ale w wielu przypadkach skorzystałam z promocji. A ludzi było, Matko Bosko!. A przecież to normalny dzień pracy, jak im się udaje? Przy okazji  w kilku sklepach oglądaliśmy parowary. Decyzja jeszcze nie zapadła , a w gazetce znalazłam zapowiedź parowara w przyszłym tygodniu. Czyli los wyraźnie wskazuje, że powinnam kupić. Dziś na obiad zrobiłam jajko sadzone, ziemniaki i pieczone warzywa. Mocno doprawiłam je ziołami i innymi "ozdobnikami" smakowymi, były doskonałe. A teraz odpoczywam, bo wprawdzie nie przeszłam więcej niż 3km, ale zrobiłam prawie 9.000 kroków. Mam pełną świadomość, że mam nogi. 

23 listopada 2017 , Komentarze (7)

Pod koniec marca upłyną 2 lata jak jestem na emeryturze. Jak najbardziej jestem świadoma tego faktu, ale zajęć nie mam wcale mniej. Przed emeryturą większość czasu pochłaniała mi praca, na dodatkowe zajęcia nie miałam zbyt dużo czasu. Ograniczałam się do codziennych wędrówek nad morze , czasami jakieś wypady sklepowe. Większość podstawowych obowiązków domowych spoczywała na mężu. Teraz natomiast , wprawdzie wstaję o 2 godziny później, bo o 7 a nie o 5, to wcale nie mam mniej zajęć. Dom mam wylizany, jak powiedziała kuzynka męża, porządek utrzymuję, sprzątając na bieżąco, zakupy prawie codzienne, bo nie lubię robić zapasów mięsa, wędlin, itp. 3 razy w tygodniu mam zajęcia na UTW, więcej czasu poświęcam rodzicom, morze odwiedzam także codziennie. Częściej jestem w kinie, w teatrze, odwiedzam okoliczne wystawy, muzea. W domu powtarzam j,angielski, czytam Gazzetta Italia na głos, aby przyswoić sobie jak najwięcej słówek. Bibliotekę odwiedzam co 2 tygodnie, wracając z 8 książkami do domu. To sporo zajęć , dlatego dziś zrobiłam sobie dzień lekkiego odpoczynku. We czwartki nie mam zajęć, uporządkowałam tylko sekretarzyk w sypialni, odkrywając przy tym kilka ciekawych przedmiotów. Obiad ograniczyłam do wczorajszej zupy oraz kupnych pierogów z kapustą i pieczarkami. Nie odpuściłam morzu, bo dziś przepiękna pogoda i spacer był obowiązkowy. Przeszliśmy 7 km , wykonując prawie 12.000 kroków. Jutro ma pilates i z ogromną przyjemnością rozciągnę swoje ciało. A teraz będę pomagała mężowi skręcać półkę, która kurier z DHL właśnie przyniósł. 

22 listopada 2017 , Komentarze (2)

Pogoda zniechęcająca, ale nie nas, wytrawnych marszowiczów! Poszliśmy nad morze, ludzi prawie 0, zacinał śnieg z deszczem, zimno, mokro. Szliśmy jak motorki, 5 km. w niespełna 40 minut, rozgrzani i zadowoleni ze zwycięstwa nad lenistwem. Niestety, kto nie lubi listopada, ma dziś prawdziwe powody. Ja do takich osób należę, ale się nie poddaję. Na obiad dziś zrobię zupę ziemniaczano-porową , krem oczywiście, z krakersami z szynki szwarcwaldzkiej.  Na II danie pieczone uda kurze i brokuł gotowany na parze.  Za chwilkę wychodzę na latino solo, czyli będę ćwiczyć czaczę, salsę, bachiatę, itp. Z pewnością rozgrzeją takie rytmy największego smutasa. A po południu i wieczorem oddam się samym przyjemnościom, czyli lekturze, muzyce, i marzeniom o wykonywaniu zmiany starej witrynki na stolik kawowy.;).

21 listopada 2017 , Komentarze (10)

Listy do M3 - i niech to będą ostatnie listy. Gdyby ktoś prowadził audycję radiowa jak aktorka Różczka,  gdzie każda sekunda jest na wagę złota, to  byłaby to najgorsza stacja , z najgorszym prowdzącym. Aktor Zamachowski, kiedyś mój ulubiony, teraz gra ogony byle jakie i byle jak. Aktorka Szapołowska , no tak,  ona  ma być a nie grać. Aktor Szyc, z taka waga   jak dwa Gibony, raczej nie dogoniłby nikogo, niewiarygodna postać. Aktor Grabowski, nie wyszedł z roli Kiepskiego, a szkoda. Aktor Malajkat , najbardziej mi szkoda, że brał udział w czymś takim.Niby zagubiony i w rozpaczy, a nagle jak ręka odjął , cud i tyle. Gościnny udział aktorki Stenki niezły, ale dupy nie urywa. Rola statyczna . Aktor Karolak powtarzalny i właściwie bez gry w tej części. Film nudny i tyle. Na sali cisza panowała, tylko kilka chichotek reagowało na psią dupę. Aktorka Dygant powinna wnosić o zwrot kasy za wykonany dziób kaczy, bo wygląda po prostu nieładnie.  Fabuła o niczym, ludzie mieszkający w mieszkaniach jak z bajki, jedynie Stanisława Celińska pokazała prawdziwe mieszkanie wcale nie bogatych .  Młody Kazik nieprawdziwy i tyle. Zbiór ogromny aktorów wcale nie marnych, tylko po co? Uznaliśmy z mężem, że należy raz na jakiś (rzadki!) czas obejrzeć taką głupotkę, aby docenić  filmy prawdziwe, na które z pasją chodzimy. To jest moje zdanie .