Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 252519
Komentarzy: 6514
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 25 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

30 sierpnia 2020 , Komentarze (4)

Miało padać, miało być pochmurnie, a okazało się prześlicznie, ciepło i słonecznie. Do lasu pojechaliśmy przed 8, blisko, więc po 40 minutach byliśmy na miejscu. Pierwsze wrażenie- ogromna cisza, pusto na polach, nie słychać ptaków. Wrzosy przepięknie kwitną i wabią oko. Borówki czerwienią się  wśród zieleni, taki las lubię. Przeszliśmy znaną trasę grzybową, trochę kurek i tyle.  Widać za mało jeszcze padało, aby grzybnia ruszyła.  Chwilkę siedzieliśmy na skraju lasu, patrząc na sprzątnięte pole, na obłoki płynące, na zieleń uspokajającą oczy. Cudne takie chwile, przywołuję je  zimą, gdy jest ponuro za oknem. Skromny posiłek, pół jabłka, pół mandarynki, herbata rooibos, i powrót. Ogromnie się cieszę, że pojechaliśmy, teraz mam głowę wolną od natłoku myśli, które dziś nie pozwoliły zasnąć. Nawet ciepłe mleko  nie pomogło. Na obiad dziś zupa buraczkowa, gulasz mięsny z pieczarkami  , do tego kopytka razowe( dla męża) i surówki.  Dziś mąż oporządził dynię, jutro ugotuję zupę jesienną.  Wczoraj pochowałam ubrania letnie, sporo "przesiałam" i zostaną zaniesione do sklepu charytatywnego. Luźno mam w szafie, ale nie lubię trzymać rzeczy , których nie noszę przez kilka lat.  Czytam książkę pt. "Strażnik rzeczy zagubionych"  Jest urocza, taka poetycka,  o dobru, którego nigdy za dużo.  Za oknem dzieciarnia "rozmawia", czyli krzyczy do sienie, czyniąc niesamowity hałas. Na parapecie ostro pracuje trzmiel/bak, który karmi sie moimi kwiatami. Ostanie dni wakacji, jak to szybko zleciało! 

29 sierpnia 2020 , Komentarze (2)

bo taka aura dziś nad morzem. Fale nawet na gdyńskiej plaży, co zwiastuje zmianę . A wczoraj widoczność była taka doskonała, aż po Mierzeję Wiślaną.  Ostatnie dni wakacji, a na podwórku brak dzieci. Ciekawe, jak  pobyt w szkole wpłynie na ich funkcjonowanie, jak długo potrwa czas szkoły otwartej. Wczoraj spotkałam koleżankę, rozmawiałysmy m. in. na temat koronawirusa , obie stwierdziłyśmy, że przecież cały świat nie oszalał, że korona jest prawdą. Wczoraj miałam dzień gotowania, gulasz z pieczarkami, zupa grzybowa, zupa buraczkowa, bo ostatnio jadam sporo zup. Zawsze je lubiłam, teraz jadam 2x w ciągu dnia i to jest bardzo dobre na moją wagę. Pieczywo skromne, 3 niewielkie kromki bułki grahamki, tylko rano. Obiad bez ziemniaków , mięso tylko z jarzynką, albo same warzywa. Wczoraj oddałam holtera, wynik będzie  za tydzień. Na życzenie doktora  była próba wysiłkowa, w postaci szybkiego wchodzenia po schodach. Och, serce  prawie wyskoczyło, i ten brak tchu. Dziś miała być wycieczka do lasu, ale w nocy padało, nie było więc sensu chodzić po kolana w mokrym. W lesie nie oszczędzam się i z pewnością szukałabym grzybów w jakiś ostępach. W mieszkaniu chłodniej, siedzę wieczorami z kocykiem na kolanach. Moje kwiaty balkonowe także szykują się do jesieni, nieuchronne nadchodzi coraz szybciej. Nawet ogniki przebarwiają się kolorowo.  Był pomysł wyjazdu z naszą Fundacją   na wycieczkę do Bydgoszczy, ale upadł w przedbiegach. Bydgoszcz znam, byliśmy w miejscach ujętych w programie, to Opera Nova przyciągnęła nas, bo  w programie ujęto i przedstawienie. W ostateczności zrezygnowaliśmy z uwagi  na podróż w maskach, zbyt bliski kontakt z innymi  w czasie posiłków . Ostatnio miałam przykłady  reakcji ludzi  na wskazanie im braku maseczki.  Dosyć więc. Turyści wyjechali, co od razu rzuca się w oczy. Jest czyściej, nawet bezdomnych mniej .  Dziś na obiad wspomniany gulasz i dwie surówki, a waga rano baardzo łaskawa.  I nikogo nie muszę się pytać : jak żyć?

26 sierpnia 2020 , Komentarze (12)

 Przynajmniej nad morzem, bo rano tylko 14 stopni było, padał deszcz, wiało. Taka barowa pogoda do południa, teraz jest trochę lepiej, ale bez upałów. Odpowiada mi to. W przyszły wtorek notariusz, i koniec historii z mieszkaniem po rodzicach. Dziś pojechaliśmy przewietrzyć, zabrać ostatki, zobaczyć co w skrzynce. Nie mam sentymentu do tego mieszkania, bo rodzice przeprowadzili się tam po moim ślubie, a ja mieszkałam już z mężem. To nie były więc tereny mojego dzieciństwa. Po tej wizycie pojechaliśmy po zakupy do pobliskiego marketu w galerii. I wierzę w opowieści, że ludzie potrafią pobić za uwagi o braku maseczki.  Dzis zostałam nazwana nienormalną babą ( przepraszam, czy mogłaby pani nałożyć maseczkę?), chorą osobą, przewrażliwioną, a poza tym pandemii nie ma  i wirus to tylko wymysł głupich ludzi!  Ręce opadają, ale reagować i tak będę . Brak reakcji i przyzwolenie na  zachowania zakazane/ niedozwolone, powoduje większą  bezkarność, przenoszącą się na każdą sytuację.  To tak , jak z wulgaryzmami, mało kto reaguje, bo stały się one,  właśnie dzięki braku reakcji, czymś codziennym.(strach) Po nowych lekach mam rano bardzo niskie ciśnienie, nawet kawa nie działa. Dobrze mi z tym. Dziś ostatni chłodnik, z rzodkiewką, czosnkiem, koperkiem, a na II danie naleśniki z mięsem. Wczoraj smażyłam. Już jestem po obiedzie, za chwilkę będzie herbatka rooibos, aby brzuszek trochę odprężyć.    Myślę jeszcze o zaprawach pomidorów, ale na razie nie mogę trafić na tańsze. Będą jeszcze śliwki w postaci dżemu  i to wszystko. Przy moim nadciśnieniu solone kiszonki raczej odpadają.  A ja wolę świeże warzywa. Jutro przygoda z holterem. Na szczęście to tylko 24 godziny.

24 sierpnia 2020 , Komentarze (8)

Słuchałam wypowiedzi  żałobników na pożegnaniu Henryka Wujca. Jaki to musiał być piękny człowiek, jak przecudnie mówiono o Jego zachowaniach, zwyczajach, o  stosunku do ludzi.  Henryk Wujec był przez mnie postrzegany jako bardzo skromny człowiek, mądry i prospołeczny. Och, jak należy sobie zasłużyć, aby wspomnienia o nas  były tak ciepłe i piękne. To ogromna sztuka być dobrym człowiekiem. Odeszła kolejna osoba , z którą rozmowa z pewnością byłaby przeżyciem. :| Rano pognałam na pobranie krwi, jak zawsze był z tym problem. Potem po wynik biopsji, nie jest źle, to nieokreślony guzek , bez cech patologicznych, ale trzeba kontrolować.  Mam rodzinne skłonności do różnego rodzaju guzków ( po tatusiu), muszę więc je jakoś ogarniać. Spacer z przystankiem na kawę, ale była to kawa kolumbijska, strasznie kwaśna, po prostu niesmaczna na maksa.  Udało się męża namówić na nowe buty, jestem dumna z siebie! Odwiedziny w bibliotece, nabrałam samych nowości, kilka sensacji,jakaś obyczajówka, szt. 6 . Lubię mieć w zapasie książki, bo w sytuacji pozycji nietrafionej, zawsze mogę zmienić. Na obiad pierogi z grzybami i kapustą , kupne, ale z dobrego źródła, poza tym rosół z makaronem. Po nowych lekach ciśnienie ok. chociaż w nocy nie spałam dobrze. To chyba obawa przed wynikiem biopsji.  Ochłodziło się , a jeszcze w południe było na balkonie prawie 30 stopni.  Domowe ubranko zmieniłam na cieplejsze, a noc spędziłam pod cieplejsza kołderką.  Koniec wakacji kochani, tak to wygląda. Waga bz, chociaż staram się , aby spadła. Jedno dobre, mogę letnie spodnie zdejmować bez rozpinania, czyli coś tam osiągnęłam. Czekam na wiadomość od brata w sprawie wizyty u notariusza. Czwartek i piątek odpada, bo  holter, 1 września natomiast kino, oglądać będziemy  archiwalne, dokumentalne filmy o wybuchu II w. ś. Taki gest pamięci  ze strony mojego miasta, bo to wstęp wolny. Dzieje się zatem.

23 sierpnia 2020 , Komentarze (4)

bo dziś tylko 23 stopnie. Rano, bo po 9 , wyszliśmy nad morze. Turystów o wiele mniej, co od razu rzuca sie w oczy. Marsz dosyć szybki, niedzielne lody i kawa w kultowej Marioli , powrót także tempem nie najgorszym, razem wyszło 9 km.  Chwilka balkoningu ( fuj, jakie teraz słowa sa okropne!), obiad przygotowałam wczoraj, także niedzielny, bo rosół z makaronem, pieczony drób , kalarepka z marchewką.  Kolejny raz złapałam się na tym, że wypożyczyłam książki juz raz czytane. Jaka to strata czasu, bo znów muszę iść i wybrać. Wczoraj spacer też wieczorny, wcześniej się nie dało, umierałam z upału. Wybieraliśmy ulice z dala od atrakcji turystycznych typu koło , karuzela, gofry, gry itp. badziewie, pełne ludzi, hałasu i smrodu jadła. Już niedługo , bo za około miesiąc, będzie można pojechać do Gdańska, do Sopotu, przejść się uliczkami  bez ścisku, bez wszechobecnego "zapaszku" frytury. Jako miejscowi , znamy zakamarki Gdyni, gdzie można jeszcze czuć się swojsko, a i tam jest pięknie. Dzis po raz pierwszy brałam nowe leki, skrzętnie zapisałam  wyniki pomiaru ciśnienia, to dla pana doktora. Jutro badanie labo i odbiór wyników biopsji. Och, łapię się na tym, że często rozmowy zahaczają o choroby, a zawsze mnie to denerwowało u rodziców, u starszych znajomych. Musze  pamiętać o tym, że sprawa zdrowia to moja absolutnie osobista sprawa. Dziś w Ale kino + kolejny raz obejrzałam Tajemnice Filomeny. Jaki to okrutny "rytuał" stosowany był przez kościół katolicki, dotyczący odbierania dzieci małoletnim matkom, oddawanie ich do zagranicznych adopcji.  Tylko kobiety pozbawione możliwości macierzyństwa, a takimi właśnie były zakonnice, mogły tak postępować. Kolejny raz mną wstrząsnął ten film. Po moich kwiatach balkonowych widać nadchodząca jesień. One są wyraźnie zmęczone. A ja wypatruję już jesiennych kwiatów na straganach, bosa takie piękne. No i śliwki, te prawdziwe węgierki, słodkie i ciemne, chociaż wcale nie duże. Trochę dżemów znów zrobię. A zimą będe się cieszyć smakiem  ujętym w słoiku.   

21 sierpnia 2020 , Komentarze (7)

Dziś byłam u kardiologa, będę miała holtera, bo moje serce po prostu nie jest wydolne.  To po tatusiu.  Po mamusi słabe naczynia krwionośne . Geny się odzywają, te związane z wiekiem. Dlatego tak nie lubię upałów i  wchodzenia po schodach na jakieś wieże. Dla holtera będę musiała, aby pokazać , jak pompa pracuje. Dziś  upał nieziemski, rano zrobiłam zakupy, bo ten najgorszy  czas spędzam w domu. Kino włoskie zakończyło się wczoraj . Bardzo mi się podobały codzienne wyjścia  do kina, już po 2 seansach mieliśmy kilka osób znajomych! Wracając z kina, tak koło 22:30, oglądaliśmy nocne życie miasta. Ogromnie, rozpaczliwie wręcz, tęsknię do czasu bez turystów, bez rzucania butelkami po jezdni, bez wycia, ryczenia i wyzwisk, bez rzygania po  chodnikach. Niech ci "wspaniali" ludzie jadą za granicę , gdzie jakoś potrafią się zachować, bo mandaty straszą. Dziś dzień lightowy, także w jedzeniu. Tylko tagliatelle  z pomidorami i mix sałat. Lekko i smacznie. Na deser porzeczki czerwone, rozsmakowałam się ostatnio w nich.  Syn wrócił z Barcelony zadowolony, wypoczęty i pełen optymizmu. Zajęcia na UAM zaczynają dopiero od 15.10. ma więc jeszcze trochę luzu dydaktycznego. Nasz wyjazd zbliża się wielkimi krokami , i mam nadzieję, że dojdzie do skutku. Niestety  Covid-19 czyha za rogiem, przyczaił się tylko, a polować z pewnością będzie. 

18 sierpnia 2020 , Komentarze (3)

Rano na biopsję, nie chcieli ogląda wcześniejszych usg,poinformowali, że guzek jest mniejszy niż  w opisie, wynik za tydzień. Nic, tylko czekać. Dziś chłodniej, tak naprawdę, aż chce się wyjść. Po powrocie ze szpitala kawa, telefon do młodszej koleżanki z pracy i pogaduchy. Wczoraj zobaczyłam jej zdjęcie i smutne oczy, stąd ta rozmowa. Dziewczyna w wieku mojego syna, a po kilku przejściach . Cóż, samo życie.  Kolejny film włoski to komedia, średnia, chociaż śmiałam się. Opowieść o tym , jak ojciec radzi sobie z dziećmi pod nieobecność mamy. Czyli standard.  Znów zaprawy pomidorowe, wyszły 4 słoje, kupiliśmy wczoraj w Auchan pomidory po 3,50/ kg. W Gdyni już mniej ludzi , i to widać.  Niestety, brudzą okropnie, służby nie nadążają ze sprzątaniem. Trochę sie chmurzy, może i u nas jakiś deszcz się pojawi?  Przydałoby się zmyć chodniki . Drzewa coraz bardziej jesienne od suszy, moje kwiaty balkonowe dostają codziennie 2x wodę, 2x zraszanie,  są nadal ładne. Jeszcze nawóz co drugi dzień . Zastanawiam się, czy za rok będę chciała mieć kwiaty na balkonie. To zależy od  sytuacji  epidemiologicznej. Jeżeli będzie dobra, to raczej podróże, balkon odpada, szkoda zachodu. Wprawdzie ładnie to wygląda i fajnie siedzieć wśród kwiecia, ale znów załatwianie kolegi do podlewania, fatyga  i tyle.  Cóż, czas pokaże. Weekend zapowiadany jest znów gorący, muszę pomyśleć o łagodnym i lekkim menu. A dziś wreszcie kupiłam moje ulubione jabłka i gruszki. Az ślinka leci!    

17 sierpnia 2020 , Komentarze (2)

I w nastroju też, bo jutro biopsja.  Zapłaciłam  prywatnie, bo z NFZ byłaby za 2 tygodnie, najpierw do lekarza po skierowanie, potem do onkologa, i dopiero tam wyznaczają termin. Na szczęście mam usg z NFZ, bo na takie badanie pierwszy termin przewidywany jest na listopad!  Po cholerę pchać finanse w służbę zdrowia, lepiej  dać posłom i tzw, pierwszej damie, lepiej dać dla TVP, aby durny naród otumanić. I najlepiej niech będzie ich mniej, bo tylko chcieliby większe pensje, emerytury. itd. Posłowie przecież sa sami dla siebie, nie dla Polaków. :x.  Wczorajszy film, pod tytułem "Il Campione" był naprawdę dobry. Opowieść o młodym piłkarzu, sławie z AS- Roma, który  jest wykorzystywany przez wszystkich finansowo, nawet przez ojca. Dopiero nauczyciel, który ma przygotować go do matury , staje się jego przyjacielem.  Dziś będzie komedia o młodym małżeństwie. W ten sposób pozbywam się nieciekawych myśli o mojej tarczycy. Obiad z robiłam z tego, co było. Mięso ze skrzydełek z rosołu, doprawione cebulą, zieloną pietruszką, przyprawami ostrymi, zapakowane w dwie papryki , przykryte mozzarellą , to zalane sosem hiszpańskim pomidorowo-paprykowym, i do piekarnika. Do tego był ogórek kiszony. Z resztki rosołu zrobiłam ogórkową, będzie na jutro. Dzwonił brat, lada moment dojdzie do sprzedaży mieszkania po rodzicach. Byłam tam w piątek, może to był ostatni raz?  Czytam teraz książkę pt. Sonia, autorstwa Magdaleny Louis. Coraz więcej Polek pisze, na dodatek ciekawie. Rozliczenie za dostawę ciepła za zeszły sezon przyniosło nadpłatę, nie za dużą, ale kilkaset złotych. Ciekawe jaka będzie zima w tym roku?  Przeglądarka skierowań do sanatorium pokazała o 1700 mniej  przez niecały miesiąc. Nie jest źle, chociaż według wyliczeń wypada na listopad. Mam jednak nadzieję, że to będzie wcześniej. ładna jesień byłaby dobra.

16 sierpnia 2020 , Komentarze (5)

to tytuł programu  Grażyny Torbickiej, gdy jeszcze było w miarę normalnie  w Polsce. Ten tytuł odzwierciedla moje uczucia do X muzy. W piątek zaczełam tydzień filmu włoskiego, to był "Zdrajca", o likwidacji Cosa Nostry . Brutalny, prawdziwy i ciekawy, bo pokazujący Italię lat 60 i 70, gdy wszyscy praktycznie pracowali dla organizacji.  Wczoraj była przerwa w filmach, na recital Arkadiusza Brykalskiego, wykonującego piosenki  Przybory, Wasowskiego, Młynarskiego. To w Teatrze Ateneum w Sopocie.  Występ świetny, wykonawca spływał potem, dodatkowo podgrzewany jupiterami. Zaangażowany na maksa, z dobrym głosem, warto było. Natomiast nie warto jechać do Sopotu. Podróż SKM to koszmar z powodu gorąca, tłoku i wszelkiego rodzaju typków. Pojechalismy tak, bo zaparkowanie w Sopocie w sezonie to marzenie. Przejście deptakiem Monte Cassino przyprawia o zawrót głowy wobec różnorodności scen rodzajowych, wielości stylów , z golizna włącznie. Szybko skręciliśmy w jedną z uliczek bocznych, aby  absmak pozostawić za sobą. Wróciliśmy do domu taxi. Dziś kolejny film, i tak do czwartku włącznie.  Na szczęście wszystkie projekcje są o 20:30, nie tracimy więc dnia. A w poniedziałek jadę do szpitala , aby na Onkologii umówić się, lub wykonać nakłucie guzka na tarczycy. Trochę urósł, oby był sympatyczny.  Dziś pojechaliśmy trochę posiedzieć w cieniu drzew, w mieście jest okropnie gorąca, a w stronę morza wala tłumy turystów.   Przeczekamy te najgorsze godziny w domu, za żaluzjami, w chłodzie 23 stopniowym.  Na obiad brokułowa i polędwiczki duszone , z sosem zielonym + mizeria.  Taki  niedzielny obiad.   Skończyłam czytać Grishama Wyspa Camino. Nie  polecam, książka najzwyczajniej nudna i bez jaj.

13 sierpnia 2020 , Komentarze (1)

bo  jak inaczej nazwać codzienność emeryta, bez spektakularnych sytuacji? Czytam, to fakt, sporo , drugi. Chodzę codziennie, aby umysł  był zrelaksowany,  wykonując minimum 5 km. Planuję kolejne wyjazdy, bo uwielbiam to robić. Nie oglądam TV, bo nic tam nie ma, nie wzruszam się polityka, bo za bardzo denerwuje. Wczoraj dostałam zdjęcia z Barcelony, od syna, z miejsc nam znanych i odwiedzanych. Zabolało, bo zatęskniłam za tym niewątpliwie pięknym miastem, za jego melodią  , obrazami codzienności Katalończyków, ich wysiadywaniem wieczorem przy stołach.  Moje wysiadywanie ogranicza się do balkon, do parku, lasu itp. bliskości. Obejrzałam dziś kilka propozycji wyjazdowych , tak na już, na teraz.   Ceny dzikie, bo  za tyle mogę spędzić weekend w Lizbonie, albo kilka dni w Pradze. Odrzucam więc  ogromną chęć wyjazdu teraz, przekładając to na np. październik, kiedy to ja będę wybierać, grymasić i przebierać. A poza tym?  Na obiad zupa krem z cukinii, kaszotto z grzybami i gulaszem z udźca indyka + surówka z pora. Na deser owoce miękkie , czyli malina i truskawka, obie  porcje bez smaku. Zaczęłam ostatnio  więcej zajmować się swoim ciałem, tzn. namaszczam je, pielęgnuję troskliwie , wynajduję  co raz jakieś balsamy do ciała , wąchając je jak narkoman. Bo nie znoszę zapachu np. mango na ciele, pachnie mi sikami, nie lubię brzoskwini na twarzy, bo czuję się jak z budyniem. A czas spędzony w perfumerii, czy drogerii, to dla mnie fajny czas poszukiwań i czuję się jak dziecko w sklepie z zabawkami. Dużo kupuję kosmetyków naturalnych. Waga niestety stoi, chociaż dużo piję, ograniczyłam słodycze, pieczywo także. Chyba czas na wizytę u endokrynologa.  Skończyłam wczoraj " Sedno życia", polecam gorąco.