Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 301353
Komentarzy: 6998
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 4 kwietnia 2025

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

17 grudnia 2018 , Komentarze (9)

Ojciec nie w humorze, marudził, że przyszliśmy za wcześnie, że gałązki do ustrojenia nie takie, że wpadamy do nich i zaczynamy się rządzić. Mąż mył kibel i łazienkę, ja zajęłam się kuchnią, obiadem i myciem zastawy na Wigilię. Narazie nie mam ochoty pojechać tam , nie mam ochoty na kolejne spotkanie. Mieliśmy razem zjeść obiad, taki dobry rosół tam ugotowałam. Wyszliśmy bez jedzenia, zostawiając wszystko , czując się jak intruzi. ;(. Dziś pogoda taka sobie, bo bez słońca, ale deczko cieplej. Rano zakupy, takie już z myślą o konkretnych potrawach. Jutro fryzjer, we czwartek dentysta, umówiłam także wizytę u endokrynologa, ale to w nowym roku. Syn zaczyna wigilijny maraton , przesyła zdjęcia z kolejnych spotkań przedświątecznych. A ja juz z utęsknieniem wypatruje jego przyjazdu. 

16 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Ta piosenka Starszych Panów dziś oddaje klimat pogodowy. Pada, prószy, lekko zawiewa, i tak na zmianę. Nad morzem  silny wiatr i sztorm, fale całkiem wysokie, a wiatr ze wschodu. Maszerowaliśmy dzielnie mimo wiatru trochę uciążliwego. Ale to jeszcze nie czas na śniegowce. Po powrocie do domu kawa smakowała rewelacyjnie. Do tego kostka gorzkiej czekolady, dla magnezu, kilka daktyli suszonych, orzech brazylijski i troszkę rodzynek. To musi wystarczyć łasuchowi takiemu jak ja , a dodatkowo zdrowe to produkty.  Wczoraj piekłam ciasteczka maślane, wyszło sporo, zamknęłam w puszce i nie ma  zamiaru ich ruszać do Świat. Waga ok, nie mam się czym martwić. Obiad dziś wzbogacę olejem z pestek dyni, którego orzechowy smak i zapach świetnie będzie pasować do zupy krem z brokuła. Na II danie  kilka ziemniaków i brokuł na parze, do tego schab w pieczarkach, kiszona kapusta dla chętnych. Zrobiłam jeszcze ostatnią listę rzeczy niezbędnych, trzeba je przytachać z pobliskich sklepów. To buraki i inne potrzebne korzenie. A jutro jedziemy do rodziców, sprzątać, przygotować co nieco do niedzieli, powalczyć z mamą w sprawie kąpieli, udekorować kupione gałązki jedliny. Oj smutne to, bo kiedyś mieszkanie rodziców pachniało ciastem, choinką i czystością. Dziś to  tylko wspomnienia, a widok odchodzących powoli rodziców jest niewyobrażalny;(.

15 grudnia 2018 , Skomentuj

Na szczęście już po, ale nie lubię tych dolegliwości. Nie wychodziłam wczoraj z domu z rozsądku i z obawy, sporo zrobiłam  koniecznych rzeczy. Przede wszystkim uporządkowałam moją dokumentację medyczną, tak przy okazji potrzeb na dziś na rezonans. Ugotowałam gar bigosu, już raz się mroził na balkonie , dziś drugi raz i potem  do zamrażalnika. Próbowałam, wyszedł pyszny! Zrobiłam ponad 50 uszek ( dla naszej trójki wystarczy), zupę brokułową i schab duszony z pieczarkami na dziś na obiad. Dziś pada śnieg, ten mokry, nieciekawy. Mąż rano pojechał na cmentarz, zabrał stroik, który wczoraj przygotowała( a właśnie, jeszcze i to!). A ja po zakupy drobne , potem do pasmanterii , poszukać jakiejś aplikacji do naszycia  na czarną sukienkę. Znalazłam fajny złoty, cienki łańcuszek, ozdobię nim dół i rękawy. Po drodze kupiłam jeszcze nową bluzkę , to ma być kolejny prezent od męża. To tyle. Czwartkowy koncert w Sopocie wypadł bardzo dobrze. To był koncert inauguracyjny z tytułu powstania Sopockiego Towarzystwa Muzycznego, takie nawiązanie do tradycji przedwojennych. Orkiestra Wojciecha Rajskiego jak zawsze znakomita, a solista zaproszony , trębacz niemiecki Hofs, dzielnie jej towarzyszył. A  w repertuarze  m.in.Corelli, Donizetti, czyli to , co lubię.  W pracach domowych towarzysza mi natomiast przeboje świąteczne , i wcale nie mam ich dosyć.:D

14 grudnia 2018 , Komentarze (4)

bo dopadła mnie grypa żołądkowa. Biegam co chwilę i niespecjalnie się czuję. Pa!

13 grudnia 2018 , Komentarze (4)

produkty na święta. Dziś  dzień zakupowy, z samego rana pojechaliśmy, aby uniknąć tłoku.  Już mam wołowinę na zrazy ( zamroziłam), susz na kompot x2 ( jeden dla rodziców)  wafle do Pischingera, małą buteleczkę rumu do tegoż, orzechy włoskie do łuskania, słodycze  pakowane( zostały w garażu) itd, itd.  Udało się kupić zabawki dla dzieciaków, dla 4 letniej dziewczynki puzzle bajkowe, dla półroczniaka przytulanka.  U mnie śnieg zaczął padać, a na Wybrzeżu 13 grudnia to dzień  bardzo ważny. Pamiętam moment wprowadzenia stanu wojennego, też śnieg padał, syn miał pół roku, groźnie to wyglądało. Czołgi na ulicach, armatki wodne, milicja w uzbrojeniu bojowym, koksowniki dla żołnierzy.  Godzina policyjna, pusto w sklepach, a nocne kolejki do mięsnego były łaskawie dozwolone.  Tłumy lgnęły do kościołów, szkoda, że ten trend został przez kościół zaprzepaszczony w sposób ohydny.  Wieczorem jedziemy do Filharmonii Sopockiej , na koncert inauguracyjny. Ta aura śnieżna będzie robić piękną atmosferę.  Po wczorajszych "wyczynach" fizycznych nogi bolą, ale gdy usłyszę fajną muzykę , rwę się do tańca, zachęcając męża do aktywności tego rodzaju. Lekko się opiera, niestety. A waga? Cudna,  i oby tak się działo:).

12 grudnia 2018 , Komentarze (4)

Po śniadaniu wpadł mi pomysł na wizytę na basenie. Mąż zadowolony, poszliśmy. Fajna godzina, mało ludzi, tylko 2 kobiety w szatni, luzik.  Pływało się dobrze, ale brak kondycji dał znać o sobie, pływałam zatem raz żabką krytą, raz na plecach, dla relaksu odcinka szyjnego.  Było fajnie, wyszliśmy zadowoleni, II śniadanie smakowało bosko po takim wysiłku. I dodatkowo spacer  wyszedł. Dziś środa, więc i tańce latino, ostatnie zajęcia w tym roku. Było energetycznie: mambo, sala, samba, cha- cha, bachiata, jive. Taka próba przed sylwestrem. Wróciłam do domu z myślą, że jeszcze czeka mnie język angielski. I tu poległam, nie dałam rady pójść, oczy same się zamykały, nogi bolą.  Trudno,dałam ciała , przesadziłam z wysiłkiem. Dziś odebrałam fajna wiadomość, przyspieszono mi  rezonans z nfz , mam badanie umówione na sobotę, zamiast marca przyszłego roku.  Waga wróciła na swoje miejsce, teraz będę "odrabiać" stracony czas . Syn przysyła zdjęcia z Berlina, gdzie znów przebywa służbowo, zamówiłam pierniczki z ichniejszych straganów świątecznych . Dziś na obiad jajko sadzone, fasolka szparagowa , maślanka i ziemniaki z koperkiem. Trochę lata tej ponurej jesieni.

11 grudnia 2018 , Komentarze (5)

Wizyta u rodziców nie była rozkoszą. Zmiana pościeli u mamy, próba kąpieli bez powodzenia, nieciekawa rozmowa z ojcem na temat braku świadomości z jego strony o potrzebie pomocy. To takie ciężkie sytuacje, trzeba mieć dużo cierpliwości i empatii. Wracaliśmy w szczycie, prawie godzinę. A co poza tym?  Waga jednak odpuściła na moją korzyść. Mogę zatem uznać, że na dziś jest pokonana.  Pogoda wstrętna, pada, chłodno, ciemno. Z pomocą przychodzą  sztuczne światła , ale przede wszystkim świece. Wcale nie są tanie, ale nie żałuję ich światła w domu.  Prace domowe, układanie, znów porządki drobne, jakieś zakupy. To taki czas, że "prace ręczne" są najważniejsze.  Kupiłam dziś ciasto francuskie, chcę we czwartek zrobić łososia w cieście na szpinaku, a co! Zupa rodzicom smakowała, była sycąca , akurat na taką pogodę. Miasto moje kochane całe  już udekorowane, ładnie to wygląda. Jutro ostatnie zajęcia w fundacji, oczekuję tańców do świątecznej muzyki, a na angielskim podobno będą śpiewy. Słowo Dzban słowem roku w gwarze młodzieżowej. Pełno takich dzbanów  wśród rządzących, niestety.

10 grudnia 2018 , Komentarze (3)

Pora zacząć piec i dlatego dziś zrobiłam ciasteczka owsiane z jabłkami.  Przydają się jako przegryzka do herbaty, gdy już nic  świątecznego nie "wchodzi". Są mało słodkie , z cynamonem i smakują obłędnie.   W tygodniu muszę zabrać się za uszka, bo to jest trochę roboty. Poza tym ciasteczka maślane, jako prezent odwiedzinowy, ładnie zapakowane . Wczorajsze zdobienie mieszkania "wyszło" także na klatkę schodową, gdzie zimują moje kwiaty balkonowe  ciemnozielone. Mąż wplótł w ich liście małe lampki  i teraz dzieciaki mają frajdę zapalając, gdy przechodzą. Na listkach zawsze ktoś coś powiesi od siebie świątecznego i taka to przyjemna zabawa. Pogoda różna, raczej chłodno, ale i na ładne słońce trafiliśmy. Przejrzystość powietrza niesamowita, hen na horyzoncie widać ciemne punkciki statków.  Przeszliśmy  prawie 6km i prawie 10.000 kroków. Po drodze weszliśmy na kawę , do specjalistycznego sklepu z kawa brazylijska, birmańska , ręcznie zbieraną. Nie mam fioła na punkcie kawy, ale zaczęło dosyć padać i tam przeczekaliśmy. Espresso to faktycznie kop niesamowity, nie powtórzę, wole kawę łagodniejszą.  Waga zastanawia się, ruszyć , czy stać w miejscu.Dam jej szansę wyboru!

9 grudnia 2018 , Skomentuj

Co?  Film dokumentalny na Planete+ o Gene Kellym. Obejrzeliśmy z zainteresowaniem wielkim,  wspominając każdorazowe oglądanie "Deszczowej piosenki"  i mistrzostwo tańca. Ile razy próbowaliśmy tańczyć tak lekko w deszczu, ile razy nasze dziecko podejmowało próby! A piosenka "Moses supposes..."  to mistrzostwo świata.  Okazało się, że Gene Kelly  był bardzo dobrym ojcem, ciepłym człowiekiem i perfekcjonista w swoim zawodzie.  To tak sobie napisałam:D.

9 grudnia 2018 , Komentarze (7)

Przepowiednie pogody niestety ostatnio sprawdzają się, bo pada od rana.  My odważni wyszliśmy z zamiarem, ale nie dało się. Deszcz zacina, po chwili byliśmy mokrzy, a to żadna przyjemność wędrować i kulić się przed opadami. Zostają  prace domowe, których przed świętami nie brakuje. Dziś mam zamiar wypisać kartki świąteczne. To jedna z moich ulubionych czynności przygotowawczych. Bo najpierw wybieram , dobieram kartki odpowiednio do osoby, potem tekst, musi być inny niż w zeszłym roku. Poza tym lubię pisać  , tak tradycyjnie, piórem lub długopisem. To mi zostało z czasów pracy zawodowej, gdy pisałam zawsze  na papierze, na brudno, dodając coś, skreślając , czytając całość i widząc to, co stworzyłam. Poza tym ręka jest sprawniejsza, gdy pisze się nie na klawiaturze, a tak zwyczajnie, po "staremu". W dobie internetu fajnie jest znaleźć w skrzynce pocztowej coś innego niż reklama pobliskiej pizzerni, a to coś kierowane jest imiennie do mnie.  I wcale nie musicie się ze mną zgadzać;).  Waga ruszyła lekko w górę po ostatnich ekscesach żywieniowych.  Nic dziwnego, taka ilość kalorii musiała zostawić po sobie ślad.  Dziś będę grzeczna i pokornie poddam się własnym postanowieniom.  Narazie pisze przy kawie z kawiarki włoskiej , i po raz kolejny dochodzę do wniosku, że teraz naprawdę czuję smak kawy. I jest to bardzo , bardzo przyjemne.