Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 251302
Komentarzy: 6509
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 23 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

2 sierpnia 2018 , Skomentuj

nieziemski upał. Wczoraj siedzieliśmy znów w cieniu, słuchając zbliżających się pomruków burzy. Nadeszła około 14, zrobiło się ciemno i od razu chłodniej o 10 stopni. Lało znów długo, a ja czytałam książkę pt. Zemsta kobiety w średnim wieku" To jedna z pozycji znajdujących się na działce, do której wracam  co kilka lat. To opowieść o kobiecie przed 50, która zostawia mąż dla młodszej przyjaciółki kobiety. Kończy się pozytywnie i z bęcem dla niewiernego męża, co winno zadowolić każda czytającą. Po deszczu lekko chłodniej , wieczór spędzilismy na tarasie przy winie i rozmowie. Dziś znów  upał, o 7 pojechalismy rowerami na trochę dłuższą wycieczkę, wkoło jeziora Wysoka na Kaszubach.Dwa przystanki po drodze na wodę i chwilkę z oglądaniem pejzaży, wspaniałe uczucie pędu i wiatru we włosach przy zjeździe z góry, gorzej przy podjeździe. A po powrocie miała być kąpiel jeziorna, został tylko ta normalna, bo na jeziorze kożuch. Następnie pakowanie i powrót do domu, po drodze zakupy w Lidlu. masa ludzi, jakby jutro miał być koniec świata. W mieszkaniu niestety wilgoć odczuwalna, czekamy na jutrzejszą wizytę miernika. Gotuję dla rodziców ogórkową na żeberkach, my zadowolimy się bobem z chorizo i maślanką. Drugie pranie wiruje, kwiaty podlane, teraz tylko czekać na jutrzejszy wyrok. Pan twierdzi, że bardzo mu nas szkoda, ile razy pomyśli o rzeczach przykrych. Chociaż to.  Po tej rowerowej przejażdżce bolą mnie lędźwie od trzęsawiska polnych dróg, ale jestem z siebie dumna, że przejechałam . Po drodze spotkanie z żurawiami, bardzo to lubię. 

31 lipca 2018 , Komentarze (4)

tylko do wody. Na szczęście jezioro pod nosem, mogę zejść na pomost o każdej porze. A woda cieplutka, przyjemna  do kąpieli i cudownie chłodzi. Dziś tak właśnie zaczęłam dzień, od kąpieli w jeziorze. Potem wyprawa rowerowa do pobliskiej wsi, bo rano ( 8) jeszcze chłodno. I tak wróciłam spocona jak mysz ze strachu przed kotem, a jedynym rozwiązaniem była kolejna kąpiel. Znalazłam dziś miejsce do pobytu  na czas upału, w cieniu, w lekkim wiaterku chłodzącym, spędziliśmy tam kila godzin, bo na tarasie  okropnie gorąco. Na obiad zapowiedziane placki ziemniaczane, salatina z vinegretem i maślanka. Pije bardzo dużo wody, dziś sięgam po druga butelkę 2 litrową. Wczoraj po kolacji poszliśmy na spacer w stronę lasu, popatrzeć na krajobraz w wieczornym słońcu. Pola zaorane po koszeniu, wrzosy zaczynają kwitnąć, kończy się pierwszy miesiąc wakacji. Na jutro planujemy jakąś wyprawę plenerową, jakieś większe zakupy. Dziś przyszli panowie wymienić licznik wody na nowy, gminny przekaźnik. To mieszkańcy okolicznych wsi. Przy zakupach dzisiejszych zwróciłam uwagę na  dom obok sklepu i przystanku autobusowego, niewielki, jednopiętrowy, pięć samochodów przed nim stało, wszystkie z miejscową rejestracją, każdy marki niemieckiej. I tak sobie pomyślałam, czy to nie pokłosie 500+?  Po co ludziom  z jednego domu pięć samochodów ? Czy minimalizm to hasło znane wyłącznie  ludziom z miasta?. Kolejne " fajne" zjawisko, to przy drodze leśnej dwa olbrzymie wory , z których "wychodziły " słoiki  szklane , w ilościach nieprawdopodobnych, obok dwa telewizory starszej marki.  A ja chusteczkę papierową, zasmarkana, zanoszę do domu, do pojemnika na śmieci. Czy tylko ludzie z miasta wiedzą o konieczności ochrony środowiska? 

30 lipca 2018 , Komentarze (2)

 po wczorajszej burzy dziś pogoda marzenie. Po wczorajszym kilkugodzinnym deszczu rano mgła, jak mleko. Teraz świeci słońce, nie nachalnie, jest ciepło, spokojnie i wszystko schnie ładnie.  Spałam lepiej, myślę, czy ten ból nie od reumatyzmu, bo na zmianę pogody był?  Dziś poleżałam dłużej w łóżku, wyjątkowo lubię to nad jeziorem, gdy pogoda nie motywuje do wstania. Poczytałam, zjadłam nawet śniadanie tamże. Potem wyjazd na zakupy do pobliskiej wsi, po powrocie sprzątanie, odkurzanie, mycie, itp. W pigwowcach znalazłam grzyba, to wprawdzie muchomor, ale pojawiła się nadzieja. Wkoło cisza i spokój, mało ludzi jest na dłużej. Tylko wędkarze nad jeziorem zagłuszają cisze przyrody wulgaryzmami , a jakże. Obok mnie przysiadł świerszcz i gra na swoich odnóżach przepięknie. Mały, a taki głośny! Widać i on cieszy się z pogody. Dziś na obiad zaplanowany wczoraj grill, który nie wypalił  z powodu deszczu. Jutro mam zamiar usmażyć placki ziemniaczane, pierwszy i chyba jedyny raz w tym roku. Lubię, ale nie znoszę smrodu smażeniny, a tu robię to na zewnątrz. Jaka waga? Pojęcia nie mam, nie ważę się tu, bo i po co. ? To przecież moje wakacje!

29 lipca 2018 , Komentarze (7)

Noc okropna, bo duszna i z mocno bolącym biodrem. Rano upał , kąpiel w jeziorze była cudowną przyjemnością na powitanie dnia. Potem śniadanie i domowe zajęcia typowe. Zajęłam się najpierw praniem dywaników , bo tak ciepło a nawet duszno to wyschną szybciutko. Potem grabienie liści brzozy, zrzucanych na potęgę z powodu suszy. Wreszcie zrozumiałam, co oznacza określenie" pot zalewający oczy". No i w pewnym momencie i także momentalnie zrobiła się burza i deszcz pada od kilku godzin bez przerwy. Moje wyprane i prawie suche dywaniki zmokły doszczętnie, aktualnie "odpoczywają" pod dachem sąsiada. Kiedy wyschną? Bóg raczy wiedzieć. Pogoda zrobiła pa, pa, temperatura zeszła do 20 stopni, i znów mamy pecha. Planowałam grillowane sznycle indycze na obiad, włożyłam je do marynaty i tak leżą. Na szczęście jest rosół , mieliśmy co zjeść na obiad. Wczoraj odwiedził nas wędkarz łowiący nad jeziorem, zainteresowany zakupem, to kolejny chętny, a ja nadal podchodzę do tematu ze spokojem . Uda się, dobrze, nie, to będzie kiedy indziej.  Znalazłam na działce mój notes z 2009r., gdzie zapisywałam wydarzenia z kolejnych dni. Robiliśmy wówczas remont  w mieszkaniu, lipiec był paskudny , ten czas spędzaliśmy na działce. A dziś sytuacja się powtarza. 2009  to był rok, gdy przestałam palić papierosy. Ważyłam wówczas 65 kg i cudownie się z taka waga czułam. 

28 lipca 2018 , Komentarze (8)

znad jeziora, że jest cicho, ludzi brak, ostatnie ptaki śpiewają. Po II śniadaniu zabrałam się za odwiedzenie Vitalii. Koło siebie mam śliwki, pyszne w tym roku, książki, gazety. Naprzeciwko rośnie krzewuszka, w której co chwila pojawia się strzyżyk, ptaszek malutki, wyglądający jak kura.Moje rośliny zmarniały, mam nadzieję, że po podlaniu dojdą do siebie. Jest zielono mimo wszystko, lekki wiaterek chłodzi, a ta cisza i spokój koi . Na tarasie pojawiają się co chwila nasiona brzozy , zrzucane masowo. Zawsze dla mnie oznacza to zbliżający się koniec lata, krótsze dni, ale i niebo pełne gwiazd. Dziś na obiad gazpacho i pstrąg z grilla. Do tego sałata i będzie ok. Apetyt mam, ale jakoś mniej jadam ostatnio, a waga spada. To cieszy.

27 lipca 2018 , Komentarze (6)

Oznacza to, że za miesiąc znów będziemy w podróży. Tym razem na Suwalszczyznę i do Wilna. A tymczasem walczymy z remontem. pan remontowy przysłał swój kosztorys, jego praca wyniesie 10.000zł.  Materiały kupimy  my, czyli on , aby Vat był 8% . Ubezpieczyciel narazie nie dał takiej kasy, aby wystarczyło. Dziś napisałam odwołanie od decyzji o odszkodowaniu, bo wynika z niej, że to my mamy finansować roboty, a oni łaskawie zwrócą, albo i nie. Będę walczyć, nie dam się. Emerytura nie rośnie mi jak porost czy pleśń, a celem odszkodowania jest naprawienie szkody sprzed jej powstania. Czyli mam dostać kasę na remont, a nie czekać aż mi zwrócą. Pismo poszło, kolejna faktura za osuszanie także , no i kosztorys adekwatny. Zajęło to trochę czasu, ale przynajmniej jutro wyjadę ze spokojną głową.Dziś obiad zewnętrzny, zamówiłam krupnik i naleśnika z brokułami i serem. Nie zjadłam w całości, bo chyba żołądek mam mniejszy.Waga znów mniejsza, wody piję ponad 1,5 l. dziennie, nie objadam się, chleb w odstawce. Jutro będzie pstrag z grilla, i szykowanie sie na cały tydzień na działce. Ale laba!

26 lipca 2018 , Komentarze (1)

Dziś  zamknęłam w słoikach ponad 6 kg pomidorów, tym razem zwykłych. Tak robić zaprawy to ja mogę nawet codziennie.  Nadal piękna pogoda, od wczoraj suszymy mieszkanie na przestrzał przeciągiem. Wietrzyło się tak cały wieczór, całą noc i teraz cały dzień.  Póki sucho i nie pada, tak będzie dobrze.  Wizyta w bibliotece, bo część ostatnio pożyczonych książek okazała się nietrafiona. Przy okazji poszliśmy do koleżanki, której córka robiła nam kosztorys robót remontowych, dla ubezpieczyciela jako kontrpropozycję. Wprawdzie dziewczyna nie chciała żadnego "wdzięcznika" , ale kto nie przyjmie naprawdę dobrego wina  i cudnej filiżanki z Rosenthala?  Ja tylko mam nadzieję, że będzie smakować i się podobać. Mąż pojechał do rodziców z posiłkiem na 2 dni, bo zamierzamy wyjechać na działkę. W przyszłym tygodniu brat zajmie się dostawą. A dziś waga fajnie spadkowa, to pewnie też tabletki na niedoczynność tarczycy swoje robią. Na obiad będą pieczone uda kurczaka z pieczonymi ziemniakami + mizeria.  Nie mogę codziennie robić posiłków tylko pod siebie, mięsko dla męża też sie nalezy. 

25 lipca 2018 , Komentarze (5)

robić zaprawy z pomidorów. Przyroda jakoś wcześniej w tym roku wypuściła swoje owoce, nie chcę przegapić tego momentu. Kupiłam 5 kg pomidorów malinowych po 2,29zł /kg. To bardzo dobra cena. Wyszło 4 słoiki litrowe i 2 pół. Taki przecier wykorzystuje w zimie jako zupę, do sosów, nawet do picia jako sok. Robię to z odrobina oliwy, soli, sporo zielonej pietruszki. Zamknięte w słoje lato pachnie zimą wspaniale! Podobno śliwki obrodziły, zrobię także trochę dżemu, taki własny smakuje niesamowicie i wiem, że nie ma chemii. Poza tym teraz właśnie mam na to czas, bo gdy zacznie się remont, to nie będę mogła dysponować kuchnia do woli. Jutro zrobię powtórkę, może trochę więcej nawet. Na szczęście wynajmujemy garaż i tam mogę przechowywać przetwory.Wczoraj wieczorem wyszliśmy jeszcze raz nad morze, usiedliśmy na tarasie kawiarenki z widokiem, zamówiliśmy Aperol Spritz i było nam dobrze. Wkoło języki świata, ludzie młodzi, starzy, po prostu różni. Sporo osób poszło w nasze ślady, widać ten drink jest lubiany! Dziś na obiad zrobiłam faszerowane cukinie. Wprawdzie męczący jest fakt ich pieczenia , bo znów gorąco, ale za to efekt smakowy i wizualny! Palce lizać. Bardzo, ale to bardzo chcę pojechać nad jezioro i zostawić za sobą ten koszmarny widok , jaki mam w mieszkaniu. Osuszacze nadal pracują i ściągają wodę, nie wiem zatem, czy to możliwe. To juz miesiąc i tydzień tej beznadziei. Och, jak mam ochote komuś nakopać !

24 lipca 2018 , Komentarze (7)

Od rana bardzo gorąco. Pranie wywiesiłam, było suche po godzinie.Dziś nałożyłam sukienkę, pierwszy raz od dłuższego czasu. Czułam się bardzo odświętnie. Nad morzem tłumy wczasowiczów, w centrum Gdyni, gdzie mieszkam, także ulice pełne. To przecież szczyt sezonu. Poszliśmy w stronę Daru Młodzieży, potem do Yacht Clubu,  następnie na plażę i na skwerek koło Teatru Miejskiego. Usiedliśmy na chwilkę, aby napić cię wody, a tu na rowerze jedzie jedna z kobiet, która zainteresowana jest naszą działką Chwilka rozmowy, dowiedzieliśmy się, ile mogą zapłacić, i że są zainteresowani nabyciem. Mają się odezwać  ok. 14 sierpnia, gdy mąż wróci z rejsu. To miłe, a my narazie nie skaczemy z radości, bo to wszystko w sferze planów. Nic nas nie goni ani nie naciska. Odezwała się w nocy moja noga, muszę znów pokombinować, co powoduje ten ból. Na obiad malutka miseczka zupy z soczewicy, sznycel z piersi indyka grillowany + mix sałat z burakiem, kozim serem i śliwką. Wizyta u rodziców, negatywne wrażenie na temat ich kondycji fizycznej i umysłowej. Nadal odmawiają profesjonalnej pomocy. Rozmowa o niczym, powtarzane słowa. W domu nadal suszymy zalewisko, oboje jesteśmy załamani tą sytuacją. Przyspieszyć nie da rady, plany wakacyjne wzięły w łeb, siedzimy i czekamy. Waga dziś znów  łaskawa. To jedyne dobre. 

23 lipca 2018 , Komentarze (5)

i wczoraj oglądali działkę i domek pierwsi chętni. Bardzo im się podobało, mąż wróci z rejsu, to wpadną  w sprawie. Cenę podałam oczywiście na wyrost, aby móc z czego spuszczać. Nie szaleję z radości, bo to ma się  najpierw dokonać. A narazie sąsiad dokończy stawianie płotu, bo obiecał do końca czerwca, a niedługo koniec lipca. Dbać będę jak zawsze, bo nie umiem inaczej. Wprawdzie w myślach już podejmuję decyzję, co zostawić, co zabrać, i czy napewno jest mi to potrzebne. Przez  23 lata nagromadziło się różnego dobra i teraz co? Dziś po śniadaniu wróciliśmy do Gdyni. Ma przyjechać pan mierzyć wilgotność, zapadnie wówczas decyzja co dalej. Dzwonił pan remontowy, bo chwilowe jego milczenie przestraszyło męża, że nas porzucił. Zapewnił, że nie ma takiego zamiaru, jesteśmy w jego planach. Wakacje to sezon na remonty, trudno zatem o dobrego fachowca. Budujący się ( przebudowa) obok naszej działki dom będzie kiedyś z pewnością ładny, bo już widać jego okazałość. Niestety właściciel jest potwornym bałaganiarzem, cały teren ma zawalony materiałami z rozbiórki, materiałami nowymi, maszynami, itd. Dlatego właśnie chcę dokończenia płotu, aby nie widzieć aż tak bardzo tego rozgardiaszu. Dziś po powrocie weszłam na wagę i szok! Cały kilogram do tyłu! A przez ostatnie dni dzielnie maszerowałam, pływałam, chodziłam pod górę i jadłam mniej słodyczy i chleba. I wyszło!