w nocy śnieg prószył i to tak dosłownie, bo tylko lekki puch na ziemi. A za to słońce świeci, jest pięknie. Na spacer wyszliśmy już po 9, aby złapać słońce na bulwarze. Spotkaliśmy znajomą z pięknym labradorem, przywitał się z nami uroczo. Od północnego wschodu zimno wiało, ale szliśmy równym krokiem i tempem. Wyszło prawie 6 km i ponad 8.000 kroków. Po drodze zakupy w Lidlu , kupiłam rybę o nazwie wilk morski, czyli zębacza. Będzie na piątek. Dziś 3 dzień bez obżerania się słodyczami, a waga daje znać o nowej formie odżywiania. bo ładny spadek. Kusi mnie słodkie nadal, ale dziś zaspokoiłam ten głód polową marakui i polową cherimoyi . Na obiad zupa z soczewicy + filet z kurczaka , mix sałat . Dla męża dodatkowo ziemniaki. Na śniadanie rozkoszowałam się grzankami z nowego tostera, były z grahama, jedna do jajka na miękko, druga z szynką , kawałeczek z powidłami. Do tego kawa z mlekiem , mandarynka i pół jabłka. Nie wiem czy pójdę na zajęcia, bo bardzo bolą mnie biodra po wczorajszej gimnastyce. Faktycznie, wczorajsze ćwiczenia polegały na wyginaniu nóg w biodrach, może to? Narazie skończyłam robić przelewy, popijam herbatę, za chwilkę zrobie sobie drugą, była smaczna.