Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

od ponad roku na emeryturze, co bardzo mi odpowiada. Jestem aktywną uczestniczką zajęć w pobliskiej fundacji, chodze na taniec hiszpański, na latino solo, na pilates, na język włoski. Aktywnośc zawodowa porzuciłam bez rozterek i bez żalu. Teraz realizuję swoje plany i potrzeby.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 254847
Komentarzy: 6518
Założony: 26 kwietnia 2017
Ostatni wpis: 27 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Campanulla

kobieta, 69 lat, Gdynia

168 cm, 73.70 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

27 lipca 2023 , Komentarze (2)

Chłodniej, deszczowo, ale oddycha się lżej. Moje zatoki uspokoiły się , jeszcze jakieś resztki po nocy, ale to już ulga w porównaniu z tym, co było. Nie ma rady, katar musi trwać 10 dni.  Dziś oba cmentarze, kwiaty ładnie się trzymają w taką aurę. Potem drobne zakupy spożywcze, nowa narzuta  na łóżko, jakieś poszewki pasujące, itp duperele. Na obiad byłam przygotowana od wczoraj, była pomidorowa, pulpety w sosie koperkowym , buraczki ( ja), marchewka ( mąż). No i owoce w postaci moreli i arbuza, w ilościach wielkości garści.  Zrezygnowałam z wycieczki do Hiszpanii, z powodu złego samopoczucia męża, który niestety coraz bardziej cierpi  z powodu kolana.  Aktualnie załatwiam sprawę zwrotu poniesionych kosztów, bo przezornie ubezpieczyłam wyjazd.  Potem jeszcze bujanie się z ubezpieczycielem, dostarczenie odpowiedniej dokumentacji medycznej, itp.  Cóż, widać opatrzność wyraźnie daje mi do zrozumienia, że nie mamy jechać. Przecież najpierw był Rodos, gdzie szaleją pożary. Cóż z tego , że wrześniowy termin, skoro tam same zgliszcza. Nie dziwię się , że Morze Śródziemne ma 38 stopni ciepła, że rekiny szukają pokarmu, że wybuchają pożary , ogarniając coraz większe przestrzenie.  My już zagranicy w tym roku mówimy pas.  Panicz będzie w poniedziałek, posłuchamy więc jak to jest w Australii, co tam zobaczył, jak jadał, jak ludzie i zwyczaje. No i zobaczymy się, przytulimy, coś smacznego zjemy. We wtorek byliśmy w kinie na  filmie "Pierwszy dzień mojego życia".  Arcydzieło to nie jest, oglądało się z zaciekawieniem, ale bez zachwytu. Z pewnością nie pójdę na Barbie, bo cukierkową tandetę oglądam  w tv, na szczęście rzadko, widzę na ulicach, niestety często. Mojemu rocznikowi udało się przeżyć bez Barbie, na szczęście. A poza tym w kinie nic ciekawego, repertuar wakacyjny.  Postawiłam więc na to, co znam, czyli na bibliotekę, gdzie udało się wypożyczyć  dwie pozycje w 3 tomach. Bardzo nie lubię czekać na kolejny tom powieści, gdy muszę sobie odtworzyć  historie z poprzednich. Kryminały porzucam na jakiś czas, mam ich przesyt. Postawiłam na literaturę łatwą, przyjemną i z reguły z happy endem.Właśnie dostałam maila od biura podróży, czyli zabawa w rezygnacje się zaczęła. 

24 lipca 2023 , Komentarze (9)

Wyjazd się sprawdził, było przyjemnie, pogoda wspaniała. Przeszkadzało mi tylko palenie ludzi na balkonach oraz zbyt mała intymność przy zabiegach. Widoki z balkonu na wał p-powodziowy, na pola , na łąki. Jeszcze kukułka kukała co rano. Przeczytałam dwie książki, zaczęłam trzecią. Był spacer nad Wisłę, do centrum Ciechocinka, do tężni, itp. Oboje jesteśmy zadowoleni.  Kwiaty na balkonie uchowały się na szczęście. Wczoraj zajęta byłam rozpakowywaniem, praniem, itp. zajęciami. Ale obiad zrobiłam i to były polędwiczki indycze na kołderce z warzyw duszonych z ziołami, zapiekane w serze scamorza. Pyszne! Do tego tylko mix sałat i już. Dziś zrobiłam wątróbkę  smażoną indyczą, z surówką z papryk różnych, ogórka kiszonego, pomidora i ziół.  Mąż ugotował gar ziemniaków, no to wyszły i kopytka. Będą na jutro ,  z pieczarkami.  W drodze tam i w Ciechocinku mocno nastawiona była klimatyzacja, i wyszedł z tego kłopot. Zatoki oszalały, katar, kaszel, potem wyksztuszałam  coś wstrętnego.  Po powrocie do domu zrobiłam inhalację z Azulanu, kupiłam Stodal, Islę , i tak bujam się, ale poprawa jest. Natomiast informacje  od rodziny nieciekawe. Dwa rozwody się szykują. Oba u mężczyzn, w jednym przypadku kobieta zauroczyła sie ukraińskim stróżem nocnym w firmie , w której pracuje , i poszła w ciemno. W drugim przypadku facet został porzucony  przez żonę , bo po prostu jest alkoholikiem, a o leczeniu  nie chciał słyszeć. W tym drugim przypadku kibicuję kobiecie, bo jest rzutka, inteligentka, zaradna i pracowita, mąż natomiast to rozpacz, zupełnie odwrotnie. Aktualnie korzysta z porad psychiatry i psychologa. To jest choroba, wiem, ale trwało to bardzo długo, dzieci  małe , już nie chciały być z ojcem. Szkoda. Ten pierwszy przypadek to dramat, bo historia znajomości jest długa, od lat nastoletnich. Przeszli tragedię straty pierwszego dziecka, urodził się tęczowy syn, zachwyt. I teraz takie coś.  A my z mężem w tym roku będziemy obchodzić 48 rok znajomości i 47 rocznicę ślubu. Kompromis, przyjaźń, szczerość i wspólne zainteresowania, to chyba sukces na dobry związek. Ostatnio czytałam wywiad z moja koleżanką z grupy na studiach, p. Jolantą Kwaśniewską, oraz z jej mężem. Jak ładnie o sobie mówią, jak ufają sobie i są pewni swoich zachowań. 

Taaak, małżeństwo wymaga pracy i wysiłku, wysiłku uprzejmości i tolerancji. Chociaż, tam gdzie jest uczucie, to żaden wysiłek.

15 lipca 2023 , Komentarze (5)

Znów wyjazd. Znalazłam fajny hotel z zabiegami, nad Wisłą. Jedziemy na tydzień, rozpieścić ciało, posnuć się w pięknych okolicznościach przyrody. Wczoraj  na obiad zrobiłam chłodnik z ogórka, rzodkiewki, szczypioru, kopru i jogurtu naturalnego. Pycha!!! Oprócz tego było spaghetti, a właściwie makaron bucatini z sosem pomidorowo paprykowym według mojego przepisu. Brzuchy zadowolone . Dziś , skoro zapowiadany jest taki upał, wyszliśmy na spacer o 7:30.Jak rześko było, bryza taka przyjemna, ludzie dopiero budzili się do życia. Tylko uprawiający sporty amatorskie już szusowali na bulwarze. Przygotowałam na wyjazd sukienki, ach, jak sporo ich mam, co cieszy. Mam zamiar sporo czytać, zrelaksować się porządnie, bo najdrobniejszy stres powoduje, że już noc zarwana. Taką mam konstrukcję organizmu.  Syn zadowolony z wyjazdu do Australii, przyjedzie opowiedzieć pod koniec lipca, bo teraz wciągnęły go obowiązki. Ma obronę licencjatu jako promotor, resztki rekrutacji, która w tym roku wyjątkowo dobrze wypadła. Praca wciągnęła panicza momentalnie. Wczoraj biblioteka, aby zabezpieczyć lekturę na wyjazd. Na ulicy starsza pani pyta mnie, na jakiej jest ulicy, bo chciałaby do banku. Nie wiem, czy to mieszkanka Gdyni, czy przyjezdna, ale miałam już kilka takich sytuacji, gdy starsze osoby wyraźnie zagubione , nie wiedzą gdzie się znajdują. Zawsze pytam wówczas, czy mogę pomóc. Mam nadzieję, że i ja kiedyś uzyskam taka pomoc, gdy pamięć już zaszwankuje.Kuzynka męża zapraszała na swoją 70 , odmówiliśmy, bo to w trakcie naszego wyjazdu. Swoją drogą, gdyby zaprosiła wcześniej, to nie byłoby odmowy, a jej decyzja była taka spontaniczna, to jej słowa. Dziś zastanawiam się przede wszystkim , jak uratować moje kwiaty balkonowe przed upałami. Coś tam wymyśliliśmy, ale czy to zda egzamin? Trudno, najwyżej zwiędną.

12 lipca 2023 , Komentarze (4)

Wakacje, upał, brak ochoty do czegokolwiek fizycznego. Ale jak trzeba, trudno. W domu zawsze jest coś do wykonania, a gdy człowiek, patrz emeryt, ma dużo czasu, zajęcie można znaleźć. Dziś trochę popadało, chwilami mocno, ale jest 25/27 stopni, to wszystko schnie błyskawicznie. Wilgoć w powietrzu jak w Nowym Orleanie. Wprawdzie nie byłam, ale powieści tak określają.Niedziela pod znakiem kultury ze smakiem, bo Opera Leśna i koncert Yoyce  DiDonato. Ach jaki to był wspaniały wieczór!  Głos DiDonato w pieśniach Mahlera to niebywałość nad niebywałościami, a i reszta repertuaru cudnie  wykonana. Posmakować takiej kultury na jakiś czas to po prostu rozkosz. Prowadził Conrado Moreno, orkiestra Polskiej Filharmonii Sopockiej  w pełnym składzie grała przecudnie. Zresztą, recenzje pokazały , że moje zachwyty nie są na wyrost. Wracaliśmy do domu tuż przed północą, w tłumie ludzi rozgadanych , z entuzjazmem rozmawiających o koncercie. Kolejny za rok, to już 14 będzie .  Panicz już w Poznaniu, dał znać, że wrócił, a wracał 28,5 godziny, oczywiście z przesiadką w Doha i z czekaniem , ale taka podróż jest bardzo męcząca. Co przyznał i młody człowiek.  Ogarnia się jeszcze po powrocie, zadzwoni na dłuższą rozmowę, czekamy. W poniedziałek wizyta u lekarza kontaktowego, zmiana Euthyroxu na  mniejszy, bo badanie  hormonów tarczycy wykazało za wysokie FT4. Tarczyca raczej mi nie  urosła , nie mam więc nadczynności, tylko niewłaściwie dobrany lek. Polecił go kardiolog jakiś czas temu, zupełnie nie rozumiem dlaczego bez konsultacji z endokrynologiem. Dziś zupa krem z cukinii, którą musiałam zagospodarować po zakupach męża. Prosiłam o dwie średnie cukinie, kupił daw zielone ogórki! Cóż, to zielone i to zielone.  Poszedł raz jeszcze, przyniósł dwa olbrzymy. Wykorzystałam jedna do faszerowania , to w poniedziałek, druga poszła do zupy.  Poza ty,m filet z drobiu + salsa z pomidora ,papryki, ogórka małosolnego, sałaty rzymskiej , koperku i przypraw . Dla męża były jeszcze  ziemniaki , ja zjadłam jednego małego jako jarzynkę.  Jutro fryzjer , autko idzie do warsztatu na dokończenie  przeglądu. Po  powrocie z warsztatu chyba gdzieś wyjedziemy na tydzień. Cel właściwie obrany, ale decyzji nie ma do ostatniej chwili.  Tak będzie najlepiej.  W Gdyni widoczny brak turystów. Przyzwyczajeni do nocnych eskapad pod oknami, w tym roku nie słychać , zero hałasu, tylko na weekendy tłumy. Inflacja daje o sobie znać , a na Jasnej Górze tańce, hulańce i swawole , nawet przy ambonie.  Dziś drobne zakupy na hali targowej, od sprzedawczyni usłyszałam, że kontakt z prezesem można zlapać przez jego kota. No fakt, chyba ma więcej empatii. 

4 lipca 2023 , Komentarze (3)

Mój zachwyt nad Olsztynem, tym fragmentem zielonym miasta, nie znalazł uznania w waszych komentarzach. A my z mężem uwielbiamy wioski i średnie miasta ( ".... gdzie żaden dom nad inny nie wyrasta" - Jeremi Przybora w wykonaniu Turnaua), gdzie odkrywamy cudeńka niewidoczne dla turysty pragnącego  szumu i gwaru. Gąsawa, mała wioska na Kujawach, z odkrytymi polichromiami na ścianach. Lubostroń, cudny pałac, z pięknymi przyległościami do oglądania. Sanok, Międzyrzecz, Stary Sącz, Jawor, Reszel, Kalisz, itd. , mogłabym długo wymieniać. Nie sztuką jest zachwycać się nad Krakowem, Gdańskiem, Wrocławiem. ja to mam na co dzień , a i tak widzę coraz to coś "nowego". W każdym mieście i miasteczku idziemy do muzeum, aby zobaczyć, jak to miasto funkcjonowało,  jak dziś daje sobie radę.  Nie zapomnę ubiegłorocznego Płocka, gdzie odwiedziliśmy 4 muzea, jedno ciekawsze od drugiego.  A Olsztyn ma swoje ciekawostki i przede  wszystkim tę zieleń, tak urokliwie  roztaczającą się między jeziorami i Łyną. Gdy słyszę rozmowy turystów o Gdańsku, a w Dworze Artura nie byli, nie widzieli przepięknego pieca, unikatowego na skalę światową, to smutek mnie ogarnia. Tyle.  Na dziś nadal szukam miejsca na kolejny wyjazd. Bo musi być ciekawie, samo leżenie i ciągły odpoczynek to nie ta bajka. 😉. Dziś byłam na pobraniu krwi w celu zbadania hormonów tarczycy oraz   cholesterolu.  Śniadanie zjadłam dopiero przed 10, czyli prawie 4 godziny od wstania. Wracając z przychodni weszłam na halę targową, kurki były, jak na lekarstwo, cena niebotyczna.  Kupiłam u rzeźnika schabowe z kością, smalec , aby przyrządzić małżonkowi typowy polski obiad, czyli kotlet schabowy z kapustą i ziemniakami.  Zjadłam , a jakże, ale serca mi ten kotlet nie skradł. Mięso rozbite, wymoczone w maślance, przyprawione, wszystko ze sztuką. Niestety , to nie mój smak.  Mężowi smakowało.  Powtórki długo nie będzie. Jutro obiad dla mnie, czyli tagliatelle z pieczarkami. To tygryski lubią najbardziej. Pogoda bz. czyli polski lipiec. Uciachałam sobie  trochę paluszka przy pracach z sekatorem.  Na szczęście nic poważnego. A to po leśnym robalu zeszło, ale opuchlizna trzymała się długo. zakaz wstępu do lasu, czy co?

3 lipca 2023 , Komentarze (7)

Nie, to nie będzie o pewnym ministrze, uważanego za zero. To moje rozczarowanie  po dzisiejszej bytności w lesie. ZERO kurek, nie ma nawet grzybów niejadalnych, nie ma jakichkolwiek. A ponieważ w tym tygodniu zapowiada się trochę deszczu, mam nadzieję, że grzybnia jednak nie wyschła na wiór. Obeszłam swoje znane tereny, fakt, ściółka zazieleniła się ładnie, jagody są , chociaż kwaśne i mało, a grzyba nie widać. Ugryzł mnie za to ( za co?)  jakiś robal, rozlało się po ręce, opuchło, zaczerwieniło. Trochę czasu już upłynęło, posmarowałam żelem na ukąszenia , ale nie schodzi. Ochota do wędrówek leśną ścieżka przeszła . Dziś chłodno, tak się od wczoraj zmieniło. Po 6 rano było tylko 15 stopni, wieje silny i chłodny wiatr. Typowy lipiec polski. Ale mnie już ciągnie, już dzisiejsza jazda samochodem przez las dała mi tyle radości.  Zaczęłam szukać znów miejsca do odpoczynku. Tym razem to będzie  ad hoc, pojedziemy z dnia na dzień. Wybrałam Pojezierze Brodnickie  oraz Warmię. Coś nad jeziorem, z możliwością zwiedzenia okolicznych zabytków.  Ostatnio oglądałam program Porada na Weekend, mowa była o Olsztynie, jego ogromnych terenach zielonych. A zatem nie tylko my zachwycamy się tym miastem. Kto nie był, polecam. Dziś na obiad ziemniaki z koperkiem i młoda kapusta duszona z pomidorami i koprem. Pycha, bo do tego maślanka. Nadal jadam ziemniaki z warzywami i mięso z warzywami, bez ziemniaków. waga ok, spadła, teraz stoi i na coś czeka, ale nie poddaję się. Syn z południowego końca Australii przeniósł się na północ.  Zaliczył po drodze operę w Sydney i Aidę. Ciekawa jestem jego wrażeń.  Ostatnio rozmawiałam z sąsiadem, takim 17 lat młodszym, a rozmowa dotyczyła Italii, jej uroków i języka. A on biedak myślał, że tylko jemu przynależy taki zachwyt.  Oj pojechałabym. Może  na wiosnę za rok? 

28 czerwca 2023 , Komentarze (5)

Nazwa Lipca wzięła się od kwitnących lip, tak myślę. Kwitną od jakiegoś czasu wcześniej, a ich upojny zapach po prostu uwielbiam. W Gdyni jest sporo miejsc wysadzonych lipami, bo to drzewo szybko rosnące, niektóre tuż powojenne. Jedna jest nawet na naszym podwórku. Po wczorajszym deszczu, a padało mocno, poranny spacer był ogromną przyjemnością, bo lipy pachniały w dwójnasób. Idąc aleją  w stronę bulwaru, aleją wysadzaną lipami, zaciągałam się mocno ich aromatem , i było mi bosko! Teraz siedzę na balkonie i wdycham te podwórkowe aromaty. Wczoraj gościliśmy na obiedzie koleżankę, bo zaprosiłam ją do nas. To osoba samotna od lat, chociaż była mężatką , na szczęście ma dorosłego syna. Mąż jak w powieści, pewnego dnia wyszedł z domu i nie pojawił się przez lat prawie 30, nawet rozwód był zaoczny. Same problemy miała z tą jego nieobecnością. Na obiad podałam zupę tajską, po której była przerwa na raczenie się winem rosso. Po godzinie ziemniaki, szparagi grillowane, jajko sadzone, kefir, na deser truskawki kaszubskie z jogurtem. Wszystkim smakowało, nie było przeciążenia organów wewnętrznych.  Czekając wczoraj na gościa wykonałam obiad na kolejne dni. Dziś byłą zupa jarzynowa z mięsem, jutro będzie papryka faszerowana mięsem mielonym , komosą ryżową , warzywami, podana w sosie ze świeżych pomidorów, doprawionym oregano i tymiankiem z parapetu balkonowego. Udało mi się w ten sposób wykorzystać zawartość lodówki. Sprawa samochodowa narazie leży. Obejrzeliśmy kilka różnych modeli, wszystkie są za niskie, a powyżej 100 tys nie chcę wydawać.  Mąż odpicował ( to z 40- latka) naszego Dyzia, wreszcie naprawdę porządnie go wymył , teraz jest jak nowy. Po endoprotezie pomyślimy o automatycznej skrzyni biegów. Zachwyt męża obrazkiem Toyoty AYGOX opadł poniżej zera, gdy naocznie zobaczył to reklamowane cudo.  Wejście osoby dorosłej na tylne siedzenie absolutnie niemożliwe, a kupowanie samochodu do robienia zakupów mija się z celem. Wszystko zatem przed nami. A w naszym wieku czekanie na coś jest ważne.Jutro kino i "Wszystko o moim starym" z Robertem de Niro. Trochę zabawy ( oby) się przyda. 

25 czerwca 2023 , Komentarze (7)

Pogoda nie odpuszcza, na Wybrzeżu nie padało od miesiąca, albo dłużej. Od rana jest po 20 stopni, nawet wiatr poszedł sobie w inne rejony. Nie lubię takiej pogody, gdy ciało puchnie, głowa boli, ubranie trzeba zmienić po przyjściu do domu, wziąć chłodny prysznic, bo inaczej człowiek się lepi i najzwyczajniej śmierdzi potem. Spacery tylko z samego rana, bo potem za ciepło. Ulicami poruszam się zacienioną stroną, noszę ubrania z tkanin przewiewnych, naturalnych, raczej sukienki , spodnie lniane. Pije dziennie dwie butelki 1,5 l wody , do tego arbuz, truskawki. Mięso odstawiam, jakoś nie wchodzi. Na jutro planuję ziemniaki, szparagi i jajko sadzone. Ziemniaki ostatnio jadam tylko do warzyw, mięso zaś tylko z warzywami, bez ziemniaków. No , może kasza albo ryż. Schudłam, bo znów mogę nałożyć spodnie krótkie, które ostatnio miałam na sobie w 2019r. Takie chwile lubię, gdy z ciekawością biorę ubranko nie oglądane od lat, teraz spoglądam na nie jak na nowe, bo dawno nie widziane. Syn dał znać i z Doha i już z Australii, że wylądował. Oby ten czas tam był dla niego przygodą. Planuję wyprawy, oglądam miejsca nieodkryte przez nas, takie bez tłumów. Umówiłam się na usg na koniec sierpnia. Tarczyca i jama brzuszna. Mam być do brzucha na czczo , a godzinę przed badaniem wypić 4 szklanki wody. Jak ja to wytrzymam, skoro badanie mam o 13 !?Wymiana klocków hamulcowych w samochodzie, zastanawianie się nad kupnem nowego auta. Środki są nawet za gotówkę, samochód ma być z salonu, nowy, ale czy jest to konieczne. ? Mechanik potwierdził, że nasz aktualny pojazd wytrzyma ładnych kilka lat. Jutro będziemy odwiedzać salony. Ja optuję za samochodem doskonałym technicznie, mniejsza o jego "urodę". No i nie musi być czerwony!😉

19 czerwca 2023 , Skomentuj

Wyszłam z domu po 8 rano, ale już było parno i duszno. Obskoczyłam wszystkie niezbędne do zakupów sklepy, przyniosłam zdobycze, powtarzałam 3 razy.  Za każdym razem dziękowałam opatrzności, że mieszkam w śródmieściu, bo wszędzie blisko. Wyszłam mężowi na przeciw, aby po jego rehabilitacji zaliczyć spacer. Nie doszliśmy daleko, moje serducho nie dało rady, bo parno, duszno, i ta wilgoć. Jak w tropiku. Spojrzenie na morze skrzące się w słońcu,widok dziecka zafascynowanego ogromem piasku na plaży- rewelacja. Wypijam  dwie 1,5 litrowe butelki wody, codziennie. Latam do toalety, bo jeszcze dochodzi arbuz( uwielbiam!), który ma w sobie samą wodę. Taki z lodówki , pokrojony w małe kawałeczki, do ręki i do ust. Pucha! Na obiad ogórkowa przygotowana wczoraj, naleśników nie było, były pierogi z mięsem. Do tego surówka z sałaty rzymskiej z ogórkiem, papryką czerwoną, tą długą, koperkiem i dipem jogurtowo-musztardowym. Znalazłam przepis na sernik z jogurtu greckiego, prosty, nieskomplikowany, więc zapałałam chęcią zrobienia. Po raz kolejny okazało się, że ręki do pieczenia to ty nie masz kobieto, oj nie masz. Wszystko według przepisu odmierzone, wykonane , i co? Pstro!  Zjeść zjemy , ale to nie to ,czego oczekiwałam. Zrobiłam do tego czegoś polewę z truskawek, aby chociaż ładnie wyglądało. Tak więc pozostaję przy posiłkach mięsnych, bezmięsnych , zupach, sałatkach itp. Porzucam ciasta, zostawiam sobie tylko te pewniaki, czyli biszkopt, babkę piaskową, piernik, sernik tradycyjny. Prostota woła o swoje miejsce.  Kupiłam Politykę, aby zapoznać się z poglądami mądrych ludzi  na aktualności polskie. A tam wywiad z moją koleżanką z grupy na studiach, Jolantą Kwaśniewską.  Miło się czyta o kimś znanym  osobiście. Jej postrzeganie ś.p. Lecha Kaczyńskiego jako człowieka, jako wykładowcy nie różni się od moich przemyśleń. Oby tylko w bracie bliźniaku nie zrodziła się z tego powodu chęć zemsty, bo nienawiść do ludzi to on ma już w sobie. Pamiętam Lecha, jak prowadząc z nami ćwiczenia kucał pod ścianą. I mówił, cicho, niezbyt wyraźnie, zawsze paląc papierosa. To były czasy wolności używkowej. Traktowany był przez studentów jak Radar  z serialu M.A.S. H. Dziś dzień jak upływa w formie opisanej wczoraj, za chwile wyschnie dzisiejsze pranie, będę delektować się widokiem moich kwiatów na balkonie, zacieniona sporym parasolem, z nogami na stołeczku, z książką . Ach życie !

18 czerwca 2023 , Komentarze (4)

Ono jest powtarzalne, może dla kogoś monotonne, ale dla mnie ma urok. Nie wiem, ile jeszcze zostało mi lat życia, może 15-20, chciałabym je przeżyć spokojnie, smakować każdą chwilę , bez stresu i nerwów. Wstaję teraz ok. 6:30, bo świat mnie już woła. Oglądam go z rana, jak jest rześko i jeszcze chłodno. Wychodzimy z domu przed 9 , kierunek Bałtyk, bo tam natura pokazuje, co możemy bezpowrotnie stracić. Emeryci są aktywni na bulwarze, pora dla nich odpowiednia, i to właściwie jedyne osoby, poza matkami z wózkami. W nadchodzącym tygodniu mąż jeszcze ma rehabilitacje, w tym czasie ja będę wędrować.  Mój małyżonek nie jest wybredny , mogę  więc planować posiłki ad hoc, bez zadęcia, bez zbędnych przygotowań.  W drodze powrotnej robimy niezbędne zakupy, w domu  II śniadanie i zajęcia w podgrupach. Jakieś pranie, odkurzanie, mycie tego, co brudne, no i gotowanie. Np. dziś zrobiłam ogórkową  z przekiszonych małosolnych, jutro kupię tylko naleśniki z twarogiem w ulubionym i kultowym  już barze mlecznym. Po obiedzie z reguły chwila relaksu z książką, kawą,  ostatnio na balkonie. Wówczas też dużo rozmawiamy o ewentualnych wyjazdach, inwestycjach, planach na życie.  Chwilka relaksu przy codziennej partyjce kości, gdy mąż denerwuje się okrutnie, a mnie to bawi. Nie potrafi biedak przegrywać. Popołudnie to znów zajęcia w podgrupach, prasowanie, wizyta w bibliotece, opłaty, itp. czynności. Wieczorami staramy się coś obejrzeć w TV, ale rezygnujemy z reguły na rzecz muzyki i lektury. Odskocznią od tych codzienności jest teatr, kino, koncert, spotkanie z przyjaciółmi. Utrzymywanie więzi rodzinnych przez cykliczne rozmowy telefoniczne . Często porządkuję moje domowe "gromadziska" rzeczy , przeglądam je , zastanawiam się nad ich dalszym losem, sporo oddaję, wyrzucam.  Wczoraj np. , w ramach zajęć własnych umyłam podeszwy wszystkich używanych butów, bo przyznam, że ostatnio higienistka zrobiła się ze mnie. Proza? Być może , ale nie chciałabym już ekstremalnych przeżyć. Dziś niedziela, na obiad pulpety w sosie koperkowym, zielona fasolka, na deser truskawki. Jutro wraca z urlopu mój lekarski kontakt, poprosiłam o e- skierowania na usg tarczycy i jamy brzusznej oraz  badanie hormonów tarczycy. Pewnie w tygodniu będę je wykonywać. Syn powiadomił, że studenci wybrali go najlepszym dydaktykiem na  wydziale. Duma? Oczywiście, bo to  wybór absolutnie obiektywny,anonimowy . Jak widać, życie emeryta może zadowalać, o czym niniejszym informuję.