Wróciliśmy z Pojezierza Drawskiego i jestem oczarowana. Miejsce piękne, prawdziwa agroturystyka z owcami czarnymi, z kurami i z piejący o 5 kogutem. Był też pies Wojtek rasy Border Collie, który pozwolił zaspokoić potrzebę kontaktu z psami. Teren zielony ogromny, jeziorka, stawy, las z prawdziwkami. Ususzyłam dwa słodki litrowe samych prawdziwków . Było sporo ludzi, ale każdy znalazło swoje miejsce ciszy i spokoju. Co wieczór graliśmy w tenisa stołowego, codziennie wykonywaliśmy wędrówki po lasach, przedzierając się przez zaskakujące tereny. Jedzenie super, gospodarz pasjonat kucharzenia a zaledwie 30 letni. Pokój b.duzy, wygodny, z widokiem na sad. Dla chętnych była sauna, jacuzzi, różne gry typu Dart, bilard. Przeczytalam 2 książki , Mroza z tamtejszej biblioteczki, co utwierdziło mnie, że to nie jest mój pisarz i ja go nie cenię. Zamówiliśmy się na przyszłe lato. Powrót do Gdyni to szok pod względem ilości ludzi na ulicach, pod kątem smrodu miasta. Moje rośliny balkonowe przetrwaly. Wczoraj to pranie po podróży i uzupełnianie zapasów, dziś cmentarze i gotowanie. Mam już pulpety w zielonym sosie, zupę pieczarkowa i ryż z warzywami. Upiekłam ciasto ucierane ze śliwkami, wyszło smaczne, będę powtarzać. Za 2 tygodnie kolejny wyjazd, a co!